Tomasz L., który wcześniej zasiadał w komisji likwidacyjnej WSI, został zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. - Sprawa jest na tyle poważna, że pan prezydent został poinformowany właściwie natychmiast - przekazał w "Kawie na ławę" szef prezydenckiego gabinetu Paweł Szrot. Najbardziej trafione zakupy uzbrojenia dla naszej armii nie będą skuteczne, jeśli informacje ważne i tajne w pierwszej kolejności będą trafiać na Kreml - mówiła posłanka Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska.
Tomasz L. został zatrzymany w marcu 2022 roku przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Federacji Rosyjskiej. Pracownik Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie, 16 lat wcześniej, w 2006 roku był członkiem komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. Miał dostęp do największych tajemnic polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Dysponujemy odpowiednimi dokumentami, w tym składem komisji, w jakiej pracował oraz zarządzeniami z jego zadaniami, które bezdyskusyjnie potwierdzają zaangażowanie Tomasza L. w proces likwidacji WSI. Nie wiadomo jednak, czy w czasie zasiadania w komisji prowadził jakąkolwiek działalność na rzecz obcego wywiadu.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: Tomasz L. z komisji likwidacyjnej WSI. Tajemnica urzędnika stołecznego ratusza
Do sprawy w "Kawie na ławę" odnieśli się: posłanka Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości Mirosława Stachowiak-Różecka, eurodeputowany Lewicy Robert Biedroń, eurodeputowany Koalicji Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz, eurodeputowany Polskiego Stronnictwa Ludowego Krzysztof Hetman oraz szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot.
Szrot: prezydent został poinformowany właściwie natychmiast
Pytany o wiedzę prezydenta Andrzeja Dudy na ten temat, Paweł Szrot odparł, że "sprawa jest na tyle poważna, że pan prezydent został o zatrzymaniu Tomasza L. i zarzutach wobec niego poinformowany właściwie natychmiast".
- Myślę, że pan prezydent od dawna zna wszystkie szczegóły dotyczące komisji likwidacyjnej i komisji weryfikacyjnej WSI. Analizował wszystkie te dokumenty, mówił o tym publicznie, kiedy odpowiadał na postulaty ujawnienia tak zwanego aneksu do raportu WSI. Jestem przekonany, że prezydent ma pełną wiedzę o wszystkich tego typu sprawach - dodał.
- Sprawa ma charakter bardzo poważny. (…) Mowa była w dyskursie publicznym o lokowaniu tak zwanych agentów śpiochów. To jest bardzo poważna, bardzo niebezpieczna sprawa - mówił Szrot. - Być może praca w tej komisji miała wpływ na jego kontakty i dalszy rozwój jego aktywności. Tego bez dostępu do akt śledztwa nie jesteśmy w stanie się dowiedzieć - powiedział.
Arłukowicz: skąd Tomasz L. wiedział o planowanym zatrzymaniu?
Eurodeputowany Bartosz Arłukowicz przedstawił w programie dokument. - To jest pismo pana premiera [Jarosława - red.] Kaczyńskiego do pana ministra [Radosława - red.] Sikorskiego z lipca 2006 roku, w którym poleca ministrowi Sikorskiemu przekazanie wszystkich kompetencji dotyczących likwidacji WSI panu [Antoniemu - red.] Macierewiczowi - powiedział, opisując treść dokumentu.
- W dodatku każe to zrobić z tydzień wcześniejszą datą. To świadczy o tym, że Macierewicz już w [sprawie - red.] WSI działał, a te pisma wychodziły po to, żeby to wszystko legitymizować. Na znak protestu wobec tego, co Macierewicz robił wokół WSI, Sikorski odszedł z resortu. Informował premiera, że nie może się zgodzić na przecieki, na wynoszenie dokumentów i na działania, które są niezgodne z prawem - mówił Arłukowicz.
- Szczególnie ważne jest to, że dzień przed zatrzymaniem przez ABW, Tomasz L. wyczyścił swoje komputery. Trzeba zadać pytanie, skąd posiadał wiedzę? Czy ktoś, kto być może nadzoruje służby, ktoś ze służb, może ktoś, kto go prowadził albo się z nim przyjaźnił, poinformował go: "drogi kolego Tomaszu L., jutro po ciebie przyjdą służby" - stwierdził europoseł KO.
Stachowiak-Różecka: nie warto tego wrzucać na tory konfliktu między ugrupowaniami
Mirosława Stachowiak-Różecka oceniła, że "sprawa jest na tyle istotna, że nie warto tego wrzucać na tory konfliktu między ugrupowaniami politycznymi, tylko traktować jako sprawę ważną dla Polski, jako rację stanu". - Po prostu sprawdźmy, co to za człowiek i co mógł nabroić przez ten czas, kiedy pracował w ratuszu warszawskim i wcześniej - mówiła posłanka PiS.
- Osoby, które były powołane do tej komisji, były weryfikowane przez służby. Dzisiaj trzeba zadać sobie pytanie, cofnąć się do tego czasu, w jaki sposób służby w tamtym okresie weryfikowały, bo to one zatwierdziły i powiedziały, że osoby, które są na tej liście, nie stanowią zagrożenia wywiadowczego - powiedziała.
Hetman: członkowie komisji likwidacyjnej posiadali nieprawdopodobną wiedzę
Krzysztof Hetman zwrócił uwagę, że "tan pan został zatrzymany zaraz po wizycie szefa CIA w Polsce". - Zaraz po tym Polska wydaliła kilkudziesięciu "dyplomatów" rosyjskich z terenu Rzeczpospolitej. We wrześniu tego roku Departament Stanu poinformował, że ma wiedzę o politykach, którzy są niejako pod wpływem służb rosyjskich i jeśli się nie opamiętają, to Departament Stanu zacznie to ujawniać - mówił.
Europoseł PSL ocenił, że "jeśli ten pan był już wtedy na usługach Rosjan, wtedy gdy działała komisja likwidacyjna, to nigdy się nie dowiemy, kto go tam rekomendował i jakim cudem się tam znalazł". - Służby, które go tam prowadziły, z pewnością przeprowadziły taką grę, żeby się nikt później nie mógł dowiedzieć. Teraz nikt nie chce się przyznać, nic nie wiadomo i podejrzewam, że nie znajdziemy dokumentów na to, kto go tak naprawdę tam rekomendował - zaznaczył.
- Komisja likwidacyjna z pewnością nie była od spisania sprzętu po WSI i jego likwidacji, ale ci ludzie, którzy tam pracowali, posiedli nieprawdopodobną wiedzę, a wiemy z wielu źródeł, że poginęły tam dokumenty, były wynoszone - powiedział.
Hennig-Kloska: trzeba wyjaśnić, jak daleko mamy zdegradowany system bezpieczeństwa
- Najbardziej trafione zakupy uzbrojenia dla naszej armii za setki miliardów złotych nie będą skuteczne i nie będą odpowiednio bronić naszego bezpieczeństwa, jeśli informacje ważne i tajne w pierwszej kolejności będą trafiać na Kreml - powiedziała Paulina Hennig-Kloska. Jak dodała, "cała ta sytuacja pokazuje nieodpowiedzialny dobór kadr w miejscu, gdzie przerzuca się bardzo ważną tajemnicą państwową".
- Dziś trzeba wyjaśnić, jak daleko mamy zdegradowany system bezpieczeństwa. To, że pan Tomasz L. został uprzedzony, że zostanie zatrzymany i mógł wyczyścić dane w swoich komputerach, to pokazuje, że sprawa sięga dalej niż jego osoby. Ta degradacja systemu bezpieczeństwa i naszych służb może być dużo dalej posunięta - zaznaczyła.
- Jedno jest pewne. Tak się dzieje w państwie, w którym dobro państwa, interes narodowy, polską rację stanu zastępuje się polityką i zamiast otaczać się ludźmi z kręgosłupem, którzy mają doświadczenie, są zweryfikowani, to politycy - zwłaszcza jest to cecha charakterystyczna po stronie prawicy - otaczają się pionierami, którzy w gruncie rzeczy chcą ostro, beznamiętnie rozliczać komunistów w nowej Polsce - oceniła.
Biedroń: pojawia się tutaj kolejny trop w kierunku ministra Macierewicza
Zdaniem Roberta Biedronia podstawowym pytaniem jest, "ilu po latach od likwidacji WSI takich agentów jest uśpionych i gotowych do działania albo już dzisiaj działających".
- Prawica używała WSI do rozgrywania swoich interesów, do walki politycznej. My jako lewica zawsze mówiliśmy, że to, w jaki sposób WSI było rozgrywane, likwidowane, jak obnażono wielu agentów, którzy prawdopodobnie stracili życie (…), zawsze domagaliśmy się w tej sprawie rzetelnego zbadania - tłumaczył europoseł Lewicy.
Biedroń dodał, że "nagle pojawia się tutaj kolejny trop w kierunku ministra Macierewicza". - Przypomnę historię sprzed kilku dni. Zgłosiliśmy wspólnie uchwałę dotyczącą uznania Rosji za państwo sponsorujące terroryzm. Nagle pojawia się poseł Macierewicz ze swoją poprawką, która doprowadziła do tego, że ta uchwała nie została przyjęta - mówił.
- Coś jest na rzeczy, że za każdym razem, jak pojawia się historia z rosyjskimi służbami, pojawia się historia pana Macierewicza - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24