Zakończyło się ponad trzygodzinne spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami klubów i kół parlamentarnych na temat sytuacji geopolitycznej. - Odbywało się w atmosferze dużego zrozumienia powagi sytuacji - przekazał rzecznik rządu Piotr Mueller. W opinii przedstawicieli Lewicy ze strony rządu nie ma "żadnej refleksji i gotowości na kompromis" w kwestii wygaszenia konfliktów z Brukselą. Borys Budka (PO) przekazał, że wysłannicy Platformy nie dowiedzieli się "niczego nowego".
Na spotkaniu PiS reprezentowali szef klubu parlamentarnego Ryszard Terlecki oraz rzeczniczka partii Anita Czerwińska, Koalicję Obywatelską - szef klubu KO Borys Budka oraz Tomasz Siemoniak, Lewicę - posłowie Maciej Konieczny i Maciej Gdula, Polskę 2050 - Hanna Gill-Piątek, PSL - Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Władysław Teofil Bartoszewski, Kukiz'15 - Jarosław Sachajko, Konfederację - Krzysztof Bosak, a Porozumienie - Magdalena Sroka.
Rzecznik rządu o spotkaniu premiera i opozycji
Po godzinie 18 z dziennikarzami o przebiegu spotkania rozmawiał rzecznik rządu Piotr Mueller. - Tematem była trudna sytuacja geopolityczna. Została przedstawiona informacja dotycząca zagrożeń pochodzących bezpośrednio z Białorusi, ale również dotyczących ogólnej sytuacji geopolitycznej, między innymi narzędzi i strategii, które mogą być przeprowadzane ze strony Federacji Rosyjskiej - przekazał.
Dodał, że chodzi tu nie tylko o zagrożenia militarne, ale również te, które dotyczą energetyki. - Wskazano również na kwestie manipulowania dostawami energii, gazu oraz cenami gazu na teren Europy, ale również manipulowania tymi dostawami na teren Ukrainy w celu między innymi destabilizacji tego kraju i potencjalnych innych działań, które mogłyby się odbywać na terenie Ukrainy - opisał.
- Samo spotkanie odbywało się w atmosferze dużego zrozumienia powagi sytuacji. Różnego rodzaju dyskusje, które odbywały się w trakcie spotkania, miały charakter konstruktywny. Myślę, że z całą pewnością w zasadniczej części zgadzamy się co do realnych ryzyk, jakie pochodzą ze strony wschodniej, zarówno jeżeli chodzi o kwestie związane z energetyką, kwestie organizowania ruchów migracyjnych, działania cybernetyczne, dezinformacyjne, destabilizujące sytuację polityczną w Unii Europejskiej - wymienił.
- Te wszystkie puzzle, niestety, składają się w taki obraz, który pokazuje poważne ryzyko, które w szczególności może urzeczywistnić się w najbliższych miesiącach - ocenił.
Mueller mówił także, że zidentyfikowane zostało "wprost ryzyko zwiększania ruchów migracyjnych, które mogłyby pochodzić za pośrednictwem kanału rosyjskiego, kanału białoruskiego z terytorium Afganistanu". - Wczoraj czy przedwczoraj wprost na to wskazał dyktator Łukaszenka, który w jakimś sensie sygnalizuje Europie, że jest gotów na uruchomienie takiego kanału migracyjnego, który pochodziłby właśnie z tego terenu - omawiał.
Mueller: należy w sposób poważny brać pod uwagę możliwości agresji ze strony Rosji
Rzecznik rządu pytany był, czy premier uważa, że atak Rosji na Ukrainę jest realny. - Wszystkie informacje wywiadowcze, te które do nas spływają, powodują, że należy w sposób poważny brać pod uwagę możliwości agresji ze strony Rosji (na Ukrainę - red.). Jeżeli chodzi o termin potencjalnej tej agresji, to on nie jest jednoznaczny, ona nie musi się ostatecznie odbyć. Właśnie dlatego podejmujemy te działania na poziomie dyplomatycznym, przygotowań, przygotowań ekonomicznych, żeby do takiej sytuacji nie doszło - odpowiedział.
- Praktycznie wszyscy w Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej podzielają to, że takie ryzyko istnieje - podsumował.
Co z komentarzem w sprawie afery mailowej?
Mueller zapytany został też, czy w podczas dyskusji poruszono temat ataków hakerskich na skrzynki mailowe członków rządu. - Nie było to przedmiotem rozmów. Te działania były elementem wyprzedzającym działania ze strony wschodnich agresorów. To jest udowodnione i wskazane wprost również przez grupy analityczne ze Stanów Zjednoczonych - odpowiedział.
Konieczny (Lewica): żadnej refleksji, żadnej gotowości na kompromis
Poseł Lewicy Maciej Konieczny po spotkaniu w KPRM ocenił, że spotkanie "odbyło się w duchu uświadamiania groźnej sytuacji międzynarodowej, w jakiej się znajdujemy". - Dużo było mowy o potencjalnej agresji Rosji na Ukrainę, dużo było mowy o tym, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy jest tylko jednym i być może nie najgroźniejszym elementem układanki, w której centrum znajdują się imperialne, agresywne plany Kremla - opisał. Dodał, że "co do tego była zgoda".
Ponadto - jak powiedział - "zgoda była także co do tego, że naszym celem musi być zadbanie o bezpieczeństwo Polski i Polaków, ale także bycie ambasadorem Ukrainy i społeczeństwa białoruskiego w Europie". Podkreślił, że chodzi o to, żeby "Ukraina nie utraciła na długo swojej niezależności".
Konieczny tłumaczył, że kluczowe w tym momencie jest "wygaszenie sporów z Unią Europejska, wygaszenie konfliktów dotyczących praworządności i kwestii respektowania wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka". Dodał, że w związku z tym "wygaszenie konfliktu Polski z Unią Europejską jest naszą racją stanu i kwestią elementarnego bezpieczeństwa Polski i Polaków oraz skutecznego realizowania naszej polityki wschodniej i zadbania o niezależność Ukrainy wobec Rosji".
- Zaapelowaliśmy do rządu o wygaszenie tych konfliktów, o cofnięcie się, o uznanie tego, że bezpieczeństwo Polski i polska racja stanu oraz nasza polityka wschodnia są ważniejsze od partykularnych interesów PiS - relacjonował.
Jak dodał "niestety spotkali się z jednoznaczną odmową". - Premier Morawiecki wskazał, że on się zgadza, że konflikt Polski z Komisją Europejską służy Putinowi i w związku z tym on liczy, że Komisja się wycofa. Żadnej refleksji, żadnej gotowości na kompromis, żadnej gotowości do pójścia krok, czy dwa kroki w tył, w interesie Polski i Polaków - ocenił.
Budka (PO): bez szczególnych konkretów
Borys Budka (Platforma Obywatelska) po spotkaniu powiedział dziennikarzom, że "w normalnych demokracjach takie spotkania są oczywistością, więc tu trudno mówić o szczególnych wyrazach uznania". Ocenił, że do spotkania z premierem doszło "trochę zbyt późno, bo już we wrześniu powinno się odbyć takie spotkanie". - Niestety bez żadnych szczególnych konkretów, część informacji nieobjęta klauzulą tajności, natomiast nie dowiedzieliśmy się niczego nowego - relacjonował.
Stwierdził przy tym, że "kryzys jest poważny, zagrożenie bezpieczeństwa Ukrainy, polskiej granicy - poważne". Oświadczył, że Koalicja Obywatelska nie ustaje w apelowaniu o umożliwienie dziennikarzom relacjonowania sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
Siemoniak: Gołym okiem widać, kto w sytuacji napięcia na granicy działa przeciwko polskiej racji stanu. Minister tego rządu
Tomasz Siemoniak powiedział, że docenia poniedziałkowe spotkanie. Również on stwierdził, że odbyło się ono zbyt późno. -Pytaliśmy, czy to będzie jedno takie spotkanie, czy będzie bardziej regularna formuła współpracy, bo uważamy, że w kwestiach bezpieczeństwa Polski, granic, bezpieczeństwa międzynarodowego, warto rozmawiać i warto, by takie sprawy były prowadzone ponad podziałami - mówił. - Dziś usłyszeliśmy obszerną ocenę sytuacji, pytaliśmy o to, jakie są plany premiera, rządu, jeśli chodzi o działalność międzynarodową, jak wyglądają nasze relacje z Ukrainą i jakie scenariusze się szykują na najbliższe miesiące - opisał. - Przewodniczący Budka i inni też mówili o tym, że warto nie wojować z Unią Europejską, że takie działania, które podważają naszą pozycję w Unii, które - chyba wbrew premierowi - się dzieją w jego rządzie, są fatalne w tej sytuacji, bo pogarszają zdolność do reagowania naszych partnerów i sojuszników z UE i NATO - dodał.
Pytany, czy dało się wyczuć, że "premier dążyłby do porozumienia z Unią Europejską, ale "ciąży" na nim (minister sprawiedliwości) Zbigniew Ziobro", odparł: - Borys Budka bardzo jasno mówił o tym, że do likwidacji Izby Dyscyplinarnej jest większość w Sejmie, nawet bez części obozu rządzącego.
- Gołym okiem widać, kto w sytuacji takiego napięcia na granicy, na wschód od polskich granic działa przeciwko polskiej racji stanu, to jest minister Zbigniew Ziobro, przykro to powiedzieć, minister tego rządu, którego najwyraźniej premier nie jest w stanie sam odwołać - stwierdził Siemoniak.
Uczestniczący w spotkaniu poseł Lewicy Andrzej Szejna dodał, że "rząd nie rozumiał (...), że wniosek premiera Morawieckiego do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności europejskich traktatów z konstytucją zaszkodził Polsce i polskiej polityce zagranicznej".
Rzecznik PO: niepowtarzalna okazja do rozmów o sprawach, które bulwersują Polaków
Rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec przed spotkaniem zauważył, że "premier bardzo rzadko spotyka się z opozycją", dlatego też opozycja ma "niepowtarzalną okazję, żeby nie tylko porozmawiać o sytuacji za naszą wschodnią granicą, ale o kluczowych sprawach, które bulwersują dzisiaj Polaków".
- Po pierwsze będziemy oczekiwać, że premier Mateusz Morawiecki przedstawi jutro w Sejmie informacje na temat planu działań rządu wobec pandemii, zwłaszcza w związku z pojawieniem się nowej odmiany koronawirusa (omikron - red.) - zapowiedział.
- Po drugie, oczekujemy przedstawienia przez wicepremiera do spraw bezpieczeństwa, pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego informacji na temat ustaleń służb, które przed powołaniem wiceministra Łukasza Mejzy miały obowiązek zbadać szczegółowo jego przeszłość, jaki jest wynik tego badania i jakie kroki zamierza podjąć wicepremier w związku z powołaniem na wiceministra osoby skompromitowanej w przeszłości - dodał.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej
Szef rządu w minionym tygodniu odbył serię spotkań z europejskimi liderami, z którymi rozmawiał o aktualnych zagrożeniach geopolitycznych, w tym sytuacji na polsko-białoruskiej granicy.
Morawiecki swój objazd po Europie rozpoczął w zeszłą niedzielę i do piątku odwiedził dziewięć stolic i spotkał się z 11 europejskimi przywódcami, m.in. premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem oraz ustępującą kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Na granicach UE i Białorusi trwa kryzys, od czasu, gdy na wiosnę gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy białoruskiej z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie podkreślają, że to efekt celowych działań reżimu Alaksandra Łukaszenki, który instrumentalnie wykorzystuje migrantów, w odpowiedzi na sankcje.
Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni, a potem przedłużony o kolejne 60 dni. Za dwa dni czas jego trwania dobiega końca.
Stan wyjątkowy oznacza między innymi zakaz przebywania na tym obszarze - poza mieszkańcami - osób nieuprawnionych, między innymi dziennikarzy. Zakaz dotyczący mediów oznacza, że informacje z granicy pochodzą niemal wyłącznie od czynników oficjalnych - polityków i służb. Niemożliwe jest w związku z tym dziennikarskie, rzetelne weryfikowanie tych doniesień.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KPRM