Blokowanie nominacji ambasadorskich, szczególnie w tych bardzo wrażliwych miejscach, jest błędem - powiedział w TVN24 były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Gość "Kropki nad i" ocenił, że działanie Andrzeja Dudy "to osłabianie państwa polskiego, wystawianie nas na śmieszność". - Zgłaszam taki poważny alert, że już najwyższa pora, żeby pojawili się kandydaci demokratycznej większości - komentował też brak kandydatów w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. - Potrzebna jest długa "pełnokrwista kampania" w całym kraju i czas się kończy - podkreślał.
Szef rządu Donald Tusk w czwartkowym wpisie na platformie X nawiązał do kwestii obsady polskich placówek dyplomatycznych.
"To, że prezydent Duda wciąż blokuje nominacje ambasadorskie w takich krajach jak USA, Izrael, Ukraina czy przy NATO jest skrajnie nieodpowiedzialne" - ocenił Tusk. "Prosiłem, tłumaczyłem - wszystko jak krew w piach. Wiem, zostało tylko 299 dni, ale to o 299 za dużo. Bezpieczeństwo, Prezydencie!" - zaapelował we wpisie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk o "skrajnie nieodpowiedzialnej" postawie Dudy. Prezydent odpowiedział, włączył się Sikorski
W czwartkowym wydaniu "Kropki nad i" do tej kwestii odniósł się Aleksander Kwaśniewski, prezydent Polski w latach 1995-2005.
- Ja się zgadzam z premierem, że to, iż blokowane są nominacje ambasadorskie, szczególnie w tych bardzo wrażliwych miejscach, jest błędem - powiedział.
- Podpisywałem tych nominacji całe mnóstwo. Procedura jest taka: wnioski wychodzą ze strony ministra spraw zagranicznych, przechodzą całą procedurę sejmową, uzyskują akceptację premiera i finalnie prezydent to podpisuje. I to jest ta strona konstytucyjna - zaznaczył.
- Strona praktyczna powinna wyglądać tak, jak wyglądała za moich czasów, choćby jak współpracowałem z ministrem (Bronisławem - red.) Geremkiem, współpracowałem z ministrem (Władysławem - red.) Bartoszewskim. Przecież nie z mojej partii ludzie, ale znakomici i właśnie kierujący się interesem państwa - dodał.
Jednocześnie Kwaśniewski podkreślił, że "było jasne, że prezydent ma pewne swoje zobowiązania i trzeba je uszanować". - Wysłał Andrzej Duda swoich ludzi na placówki do Chin, myślę, że oni się tam całkiem dobrze spisują. Tego rząd nie rusza i z tego, co widzę, nie ruszy. Z drugiej strony, mamy całą grupę tak zwanych zawodowych dyplomatów, jak to mówią Amerykanie, i tam powinna być normalna rotacja, powinna obowiązywać zasada ciągłości, szukać takich, jeżeli komuś się czas skończył, jest nowy wniosek - zaznaczył.
Były prezydent podkreślał, że "jest grupa ważnych stanowisk, które są bardziej polityczne niż dyplomatyczne, gdzie każdy prezydent powinien to uszanować, że nowy rząd, nowa większość chce mieć ludzi, do których ma pełne zaufanie". - W polskich warunkach to jest na pewno Waszyngton, Bruksela, NATO, Berlin, to jest, sądzę, Londyn, kiedyś była Moskwa, dzisiaj to już jest inaczej - zaznaczył.
"To jest osłabianie państwa polskiego, wystawianie nas na śmieszność"
We wrześniu sejmowa komisja spraw zagranicznych zaopiniowała pozytywnie kandydaturę senatora KO i byłego szefa MON Bogdana Klicha na ambasadora w USA. Jego kandydaturze sprzeciwia się prezydent Andrzej Duda, który zapowiedział, że nie podpisze tej nominacji ambasadorskiej. Natomiast szef MSZ Radosław Sikorski w połowie lipca zapowiedział, że Klich wkrótce obejmie kierownictwo polskiej ambasady w USA.
Prezydent w czerwcu w Telewizji Republika mówił, że "pan Radosław Sikorski z panem (premierem) Donaldem Tuskiem chcą wysłać na ambasadora polskiego do USA człowieka, który był ministrem obrony, kiedy w polskim samolocie rządowym, wojskowym (..) zginął prezydent RP w katastrofie lotniczej plus jedni z najważniejszych ludzi w państwie". - Faceta, który był wtedy ministrem obrony narodowej i odpowiadał wtedy za polskie wojsko, oni chcą wysłać do Stanów Zjednoczonych. Przecież to będzie jeden wielki rechot. Nigdy się na to nie zgodzę, dopóki jestem prezydentem - zapowiedział Duda.
Podkreślił, że nie będzie także jego podpisu pod nominacją dla Ryszarda Schnepfa ani innych członków Konferencji Ambasadorów RP. Podkreślił, że szef MSZ "chce właśnie odwołać z ambasady w Lizbonie panią ambasador (Joannę - red.) Pilecką, która jest młodszą krewniaczką rotmistrza Pileckiego, ale bardzo chce wysłać jako polskiego ambasadora pana Schnepfa, którego tata, razem z Sowietami, uczestniczył w Obławie Augustowskiej przeciwko Polakom".
- To są w ogóle argumenty nie do zaakceptowania, bo jeżeli prezydent będzie decydował na podstawie tego, kto był ojcem, dziadkiem czy pradziadkiem, to znaczy, że ktoś tu zwariował. I to nie ambasador - ocenił Kwaśniewski. - To jest osłabianie państwa polskiego, to jest wystawianie nas na śmieszność - dodał.
Stwierdził, że "to, co robi prezydent Duda w tej sprawie, jest nieskuteczne". - Dlatego, że wszyscy ci chargé d'affaires, którzy wyjechali, także pan Schnepf w Rzymie, spełniają rolę ambasadorów, są tak tam traktowani, dlatego że wszyscy wiedzą, o co chodzi w tej grze - podkreślił. - I jest to niepotrzebny wstyd, ale - jak mówię - prezydent to bierze na swoje sumienie - zaznaczył.
Konflikt na linii MSZ - prezydent w sprawie ambasadorów trwa od marca. Wówczas MSZ poinformowało, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował, iż ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur, zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu, zostanie wycofanych. Jednocześnie MSZ wyraziło nadzieję "na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju".
Zgodnie z prawem ambasadora mianuje i odwołuje prezydent.
Kwaśniewski: mamy do czynienia w tej chwili ze świadomie wspieranym przez prezydenta dualizmem prawnym
W "Kropce nad i" Kwaśniewski komentował też czwartkową wypowiedź Andrzeja Dudy, który na konferencji naukowej w Sądzie Najwyższym mówił, że "prezydent mógłby sam wskazywać sędziów na zasadzie: ten się nadaje, ten się nadaje, ten się nadaje". Zapowiedział także, że "będzie walczył do upadłego o sędziów, których nominował".
CZYTAJ WIĘCEJ: "Do upadłego". Prezydent Duda o sędziach, których nominował
- To jest uprawnienie prezydenta, więc w tym sensie rozumiem, że dla niego dzisiaj wycofanie się z tych dziesiątków czy setek nominacji, które podpisał, byłoby jakąś osobistą katastrofą. Natomiast na tej konferencji powinno być zadane pytanie panu prezydentowi, dlaczego z jego udziałem - bo rozumiem, że nie była to jego inicjatywa, bardziej ministra Ziobry, może kierownictwa PiS-u - postanowiono powoływać sędziów, najpierw do Krajowej Rady Sądownictwa, a później do Trybunału Konstytucyjnego, niezgodnie z konstytucją - komentował.
- Niepowiedzenie, skąd ten cały bałagan i że prezydent Andrzej Duda w tym wszystkim ma swój udział, to jest po prostu omijanie prawdy - dodał.
Kwaśniewski stwierdził, że "mamy do czynienia w tej chwili ze świadomie wspieranym przez prezydenta dualizmem prawnym". - Co moim zdaniem jest bardzo niebezpiecznym działaniem, ponieważ raz, że powoduje chaos już dziś, ale dwa, może być to również nadużywane w przyszłości, bo przecież takich sytuacji, takiej koabitacji, jaką mamy dzisiaj, możemy mieć jeszcze w przyszłości wiele - dodał.
- Te złe przykłady mogą być później w przyszłości powielane i my z tego chaosu prawnego możemy w ogóle nie wyjść - zaznaczył.
"Zgłaszam taki poważny alert, że już najwyższa pora"
Gość TVN24 został też zapytany, czy koalicja rządząca nie marnuje czasu w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich.
- Zgłaszam taki poważny alert, że już najwyższa pora, żeby kandydaci demokratycznej większości byli, a szczególnie Koalicji Obywatelskiej, bo on będzie w drugiej turze. Trzeba się zdecydować i ten człowiek musi zrobić pełnokrwistą kampanię, objeżdżając całą Polskę, większość powiatów. Musi się pokazać, musi się przedstawić - zaznaczył Kwaśniewski.
- Jeżeli mówimy o dwóch kandydatach, o których się słyszy, czyli o Radosławie Sikorskim i Rafale Trzaskowskim, to obaj panowie mają wszelkie kwalifikacje. Uważam, że mogą być bardzo dobrymi prezydentami, ale ich siła jest przede wszystkim w polityce międzynarodowo-warszawskiej. Oni się publiczności ogólnopolskiej, tej małomiasteczkowej i wiejskiej, muszą przedstawić - ocenił. Jak dodał, "tego się nie da zrobić w miesiąc".
Polityk zauważył, że "Platforma Obywatelska i Donald Tusk mają już na sumieniu jedne zepsute wygrane wybory prezydenckie, gdy chodziło o reelekcję Bronisława Komorowskiego (w 2015 roku - red.)". - Wtedy nieoczekiwanie mało znany kandydat wygrywa. Jak chcą powtórzyć ten błąd, to bardzo proszę. Tylko to będzie katastrofa, podkreślam, katastrofa - zaznaczył.
- Trzeba się za to wziąć, to nie może być tak, że to samo spadnie z nieba, bo ci, co czekali na zwycięstwo jak na kaszę mannę z nieba, nigdy się jej nie doczekali - dodał.
Kwaśniewski: Zełenski jest naprawdę na ostatnich nogach
Były prezydent skomentował też sytuację na ukraińskim froncie. - Zełenski jest naprawdę na ostatnich nogach. On prowadzi już od, za chwilę, trzech lat wojnę. Układa się, jak się układa. Ma kłopot z USA, bo nie wie, co będzie w tych wyborach. Nie wszyscy partnerzy europejscy są równie otwarci jak my - wyliczał.
W tym kontekście mówił o kwestii zbrodni wołyńskiej, która powoduje napięcia w relacjach polsko-ukraińskich. - Tę sprawę trzeba rozstrzygnąć zgodnie z zasadami współżycia między sąsiadami, szacunkiem dla ofiar i tak dalej, ale nie możemy na jednej płaszczyźnie dyskutować o pomocy dla Ukrainy. W wojnie, która jest dla nas niebezpieczna, bo to jest agresja rosyjska, która może się wylać również na nasze terytorium - zaznaczył.
Kwaśniewski zwrócił uwagę na "problem, który będzie dużo trudniejszy niż zakończenie kwestii rozliczeń za zbrodnię wołyńską". - To jest kwestia ukraińskiego rolnictwa w Unii Europejskiej, bo tutaj dopiero będzie zderzenie naszych interesów, ukraińskich i innych państw europejskich. Niech eksperci już dziś pracują - powiedział.
Mówiąc o potencjalnym rozwoju sytuacji na wojnie, były prezydent powiedział, że jej końca nie widać "i trzeba być przygotowanym, że ona jeszcze będzie trwała". Jednocześnie zwrócił uwagę, że "dokonuje się pewien przełom, jeżeli czytamy to, co Zełenski proponuje w tym tak zwanym planie pokojowym, i coraz głośniej o tym się mówi między zwyczajnymi Ukraińcami, czyli o przyjęciu koncepcji dwóch państw - na przykład koreańskich, czy RFN-u i NRD, dwóch państw niemieckich".
Jak kontynuował, oznaczałoby to "jakby zaakceptowanie, że prawdopodobnie tereny okupowane są nie do odzyskania, ale dla tego terenu, który pozostaje ukraiński, konieczne są jasne deklaracje bezpieczeństwa". - Moim zdaniem najbardziej czytelne, gdyby to było członkostwo w NATO, wejście do Unii Europejskiej dla uzyskania tego impulsu rozwojowego, który jest niezbędny. Gdzieś koło tego można byłoby szukać jakichś rozwiązań - stwierdził.
- Wydaje mi się, że Zełenski mentalnie, krok po kroku przygotowuje do tego Ukraińców, choć będzie to dla niego politycznie bardzo trudne - dodał.
- Natomiast - co jest najgorsze - klucz do pokoju na Ukrainie jest w Moskwie. Tak długo, jak Putin chce mieć całą Ukrainę w swoich rękach, w swojej strefie wpływów, szansa na to, że ta wojna się zakończy, jest żadna. My możemy przeżywać bardziej spokojny okres wojny, ale cel Putina jest niezmienny. Czy na Kremlu to myślenie może się zmienić? Moim zdaniem w wyobrażalnym czasie nie - podsumował Kwaśniewski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24