- Nie był to wyczyn sportowy - ocenił swoją podróż "Maluchem" na uroczyste obchody 80. rocznicy bitwy pod Monte Cassino 94-letni Sobiesław Zasada. Polski kierowca rajdowy, do Włoch dotarł po trzech dniach, przejechał 1740 kilometrów, czasami we mgle i deszczu. Wyjaśnił, że chodzi o hołd dla polskich bohaterów, którzy pokazali, że można pokonywać duże wyzwania, jeśli kieruje się silną wolą i patriotyzmem.
Jak zaznaczono w informacji prasowej przesłanej do redakcji tvn24.pl, Sobiesław Zasada, polski kierowca rajdowy, ekonomista i przedsiębiorca wyruszył tak zwanym "Maluchem" do Włoch z Krakowa w środę 15 maja.
Trasa do Monte Cassino wiodła przez Czechy, Austrię i Włochy. Zasada pokonywał ją w grupie ośmiu kierowców innych fiatów 126p.
- Droga była w miarę łatwa, choć jazda 12 godzin dziennie, w tak małym samochodzie, nie należała do najwygodniejszych. Nie był to wyczyn sportowy, ale przede wszystkim hołd dla polskich bohaterów, którzy zginęli tu 80 lat temu. Pokazaliśmy, że można pokonywać duże wyzwania, jeśli kieruje się silną wolą i patriotyzmem – powiedział Sobiesław Zasada, najstarszy zawodnik WRC na świecie. - Te wartości są dzisiaj ważniejsze niż kiedykolwiek – stwierdził.
"Jechaliśmy w deszczu i we mgle"
Podróż nie obyła się bez problemów technicznych. W "Maluchu" Zasady wymieniono układ wydechowy oraz regulowano sprzęgło.
– Najtrudniejszym odcinkiem była trasa w Alpach, gdzie temperatura spadła do 5 stopni i przez kilka godzin jechaliśmy w deszczu i we mgle. Determinacja i optymizm pana Zasady inspirowały nas wszystkich i dodawały sił – powiedział Marcin Małysz, prezes Fundacji Ewy i Sobiesława "Szerokiej Drogi", organizator wyprawy.
"Czuliśmy się dumni"
Przejazd małych fiatów spotkał się z dużym entuzjazmem innych kierowców. – To było niesamowite jak kierowcy na drogach pozdrawiali naszą kolumnę biało-czerwonych fiatów. Czuliśmy się dumni – wspominał uczestnik wyprawy Robert Mucha, kierowca rajdowy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mat. Prywatne Sobiesław Zasada