- Doszło do sytuacji niewyobrażalnej. Jesteśmy oburzeni, ale też bezsilni - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, odnosząc się do brutalnego ataku na lekarza w szpitalu w Krakowie. - Zadałem sobie wczoraj pytanie: czy to, co się wczoraj wydarzyło, to jest znak czasów, w których żyjemy? - powiedział profesor Robert Gałązkowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Do tragedii doszło we wtorek w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim. Funkcjonariusz Służby Więziennej usłyszał już zarzut zabójstwa lekarza i usiłowania uszkodzenia ciała pielęgniarki.
- Sąd aresztował 35-latka na trzy miesiące.
- Premier Donald Tusk podjął decyzję o odwołaniu dyrektora generalnego Służby Więziennej.
We wtorek przed południem zaatakowany został lekarz krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. Do gabinetu, w którym ortopeda badał pacjentkę, wtargnął 35-letni mężczyzna i zaatakował lekarza nożem. Rany były tak dotkliwe, że mimo natychmiastowej pomocy ze strony personelu medycznego zaatakowanego nie udało się uratować.
Sąd aresztował w środę na trzy miesiące 35-letniego funkcjonariusza Służby Więziennej, podejrzanego o zabójstwo lekarza.
O sytuacji po zabójstwie lekarza rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, oraz profesor Robert Gałązkowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, były dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Doktor Jankowski: jesteśmy oburzeni, ale też bezsilni
Jankowski mówił, że to, do czego doszło w Krakowie, to "sytuacja niewyobrażalna". - Personel, który walczył o życie naszego kolegi, może liczyć na naszą solidarność, może liczyć na nasze wsparcie. Dzisiaj sytuacja w ochronie zdrowia jest bardzo trudna, a nasze środowisko rzeczywiście zadaje pytania - powiedział.
- Jesteśmy oburzeni, ale też bezsilni wobec ogromu tej tragedii, która się stała. Bezsilni wobec poczucia tego, że wobec hejtu, wobec agresji tak naprawdę jesteśmy dzisiaj sami, że państwo, które miało chronić medyków, tak naprawdę nas nie chroniło - kontynuował. Dodał, że "mamy do czynienia z czymś niewyobrażalnym".
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
"Zadałem sobie pytanie - czy to jest znak czasów, w których żyjemy?"
Profesor Gałązkowski, mówiąc o atakach na przedstawicieli personelu medycznego, przypomniał, że w styczniu w Siedlcach śmiertelnie ugodzony nożem został ratownik medyczny. - Myślałem, że po tym nastąpi jakieś wyciszenie w narodzie, natomiast tak się nie stało - powiedział.
- Zadałem sobie wczoraj pytanie: czy to, co się wczoraj wydarzyło, to jest znak czasów, w których żyjemy? Może to jest odważna teza, ale coraz bardziej się (do niej - red.) przekonuję - przyznał.
- Dowiadujemy się o tym, że lekarz, który przyjmuje w poradni, zostaje brutalnie zamordowany przez człowieka, który przyszedł to zrobić, bo nikt z dobrą intencją nie idzie z ostrym narzędziem do lekarza. Dowiadujemy się o kolejnych elementach, o pewnych problemach psychicznych tej osoby, o pewnym niezadowoleniu z tego, jak lekarz go leczył - mówił dalej profesor Gałązkowski.
Jego zdaniem "ta sprawa ma szerszy wymiar". - Bo śmiem twierdzić, że my jako społeczeństwo gdzieś się zatraciliśmy. Dzisiaj brak autorytetów, (występuje - red.) nienawiść człowieka do człowieka, frustracja, zaburzenia osobowościowe, zaburzenia psychiczne, które nam towarzyszą. Weszliśmy w jakiś pęd cywilizacyjny, który zabija to, co najważniejsze: empatię, zrozumienie i szacunek dla drugiego człowieka - ocenił gość TVN24.
"Musimy mieć pewność, że państwo będzie nas chroniło"
Doktor Jankowski mówił też o potrzebie zmian dotyczących procedur ochrony personelu medycznego. - Potrzebujemy pilnie zmian, przede wszystkim jeśli chodzi o procedury. Lekarz, który zgłasza na policję czy do prokuratury hejt czy agresję, musi mieć pewność, że dalej za tym zawiadomieniem pójdą realne działania. Mamy poczucie, że brak tego, że kara jest nieunikniona, ośmiela sprawców agresji na personel medyczny - zwracał uwagę.
- Z danych związku zawodowego pielęgniarek (Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych - red.) wynika, że 98 procent pielęgniarek było świadkami agresji w miejscu pracy. To jest zatrważające - powiedział prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
- To oznacza, że niemal każdy medyk zetknął się z agresją w trakcie naszej pracy. Musimy mieć pewność, że państwo będzie nas chroniło, że to, że jako funkcjonariusze publiczni mamy ochronę, nie jest tylko nazwą czy wpisem w ustawie, ale jest pewną realnością - dodał.
Autorka/Autor: mjz/akw
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Art Service