O sprawę śmierci 33-letniej ciężarnej Doroty w nowotarskim szpitalu pytany był w "Jeden na jeden" profesor Hubert Huras, kierownik Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. - Prawo stanowi jednoznacznie, że w przypadku życia ciężarnej możemy ciążę na każdym jej etapie skończyć, nawet jeśli płód jest żywy - mówił.
Pod koniec maja w szpitalu w Nowym Targu (Małopolska) zmarła 33-letnia Dorota. Kobieta trafiła tam w piątym miesiącu ciąży po odpłynięciu wód płodowych. Zmarła po trzech dniach z powodu wstrząsu septycznego. Śledztwo w sprawie jej śmierci prowadzi katowicka prokuratura regionalna.
REPORTAŻ PROGRAMU "UWAGA! TVN": Śmierć ciężarnej Doroty w szpitalu w Nowym Targu. "Lekarze mieli trzy dni na podjęcie decyzji"
O sprawę 33-latki pytany był w piątkowym wydaniu "Jeden na jeden" w TVN24 gość Agaty Adamek - profesor Hubert Huras, kierownik Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, konsultant wojewódzki do spraw ginekologii i położnictwa.
- Nie można na razie mówić o błędzie lekarskim, gdyż trwa postepowanie wyjaśniające, postępowanie prokuratora. Kiedy postępowanie się skończy, będą opinie biegłych i zostanie komuś postawiony zarzut, wtedy będziemy mogli komentować, czy był to błąd lekarski, czy decyzje były źle podejmowanie. Na razie stała się wielka tragedia, pacjentka umarła w mechanizmie wstrząsu septycznego, niewydolności wielonarządowej, należy współczuć mężowi pacjentki, całej rodzinie, ale na razie za wcześnie jest na stawianie jednoznacznych wyroków - odpowiedział.
Huras zaznaczał, że "jeśli chodzi o polskie prawo, to w sytuacji zagrożenia życia pacjentki prawo stanowi jednoznacznie, że w przypadku życia ciężarnej możemy ciążę na każdym jej etapie skończyć, nawet jeśli płód jest żywy".
- Tutaj pragnę podkreślić, że kiedy zagrożone jest życie kobiety w ciąży, nie obowiązuje nas klauzula sumienia, ratujemy matkę, ratujemy dziecko, jeżeli jest to możliwe, bo przeżycie dziecka poniżej 22. tygodnia nie jest możliwe, natomiast w sytuacjach, kiedy zagrożone jest życie, my lekarze musimy ratować matkę - tłumaczył.
"Nie zadzwoniono do mnie, żebym udzielił zgody na zakończenie ciąży"
Szpital skontaktował się z profesorem Hurasem dwie godziny po tym, gdy badanie USG, po czterech dniach pobytu Doroty w szpitalu, wykazało obumarcie dziecka. Profesor w programie pytany był, jak przebiegała ta rozmowa.
- Nie zadzwoniono do mnie, tak jak niektóre media mówią, żebym udzielił zgody na zakończenie ciąży. Jest to absurd i wielkie pomówienie. Zadzwoniono na konsultację, przedstawiając stan pacjentki i prosząc po prostu o konsultację konsultanta wojewódzkiego, czyli osoby, która nadzoruję opiekę położniczą, zarówno w Małopolsce, jak i w innych województwach. W takim celu do mnie zadzwoniono i wysłuchano mojego zdania - opisał.
Dopytywany, czy w sytuacji 33-latki był to jeszcze moment na konsultację i czy lekarze powinni mieć w tamtym momencie jakiekolwiek wątpliwości, Huras odpowiedział: - W tym przypadku koledzy zadzwonili i zapytali się, jakie ja bym wybrał tu postępowanie.
- Trudno mi oceniać, bo istnieje tajemnica lekarska, tajemnica postępowania, czy ta konsultacja była w porę - dodał. - Ja podjąłem jednoznaczną decyzję. Kazałem zakończyć tę ciążę w sposób bardzo radykalny - wspomniał.
Profesor zwrócił uwagę, że sytuacja przy wstrząsie septycznym jest "sytuacją dynamiczną". - Taki zabieg, wycięcia okołoporodowego macicy z dzieckiem, jest zabiegiem bardzo trudnym i bardzo poważnym - przypomniał.
- Ja podjąłem taką decyzję, natomiast koledzy nie dzwonili po to, żeby podjąć decyzję o zakończeniu ciąży - powtórzył.
Czytaj także: Pełnomocniczka rodziny zmarłej pani Doroty: pozbawiono ją prawa decyzji, czy chce ryzykować swoim życiem
Dopytywany, czy lekarze nie zadzwonili na konsultację za późno, profesor odparł, że "trudno oceniać, bo to problem wstrząsu septycznego".
- Samo w sobie odpłynięcie płynu owodniowego poniżej 22. tygodnia, jak wziąć książki i wytyczne, nie jest wskazaniem do zakończenia ciąży - mówił dalej. Na zwrócenie uwagi, że mąż Doroty przekazał, że jego żona nie wiedziała, że jej ciąża jest nie do uratowania, profesor odpowiedział, że ten wątek wyjaśnią śledczy.
"Jest dramat, jeśli chodzi o wybieralność specjalizacji z zakresu położnictwa i ginekologii"
W rozmowie zauważono, że w szpitalu w Nowym Targu od 2018 roku nie dokonano żadnej terminacji ciąży. - Nie tylko w tym szpitalu nie dokonywano zabiegów poronień indukowanych. Zgodnie z obowiązującym w tamtym czasie prawodawstwem nie wykonywały tego też inne szpitale - odpowiadał na to profesor. - Ja myślę, że powinna być jakaś kontrola z zakresu procedur wykonywanych objętych kontraktem Narodowego Funduszu Zdrowia - dodał.
Powtórzył przy tym, że prawo stanowi, że w sytuacji zagrożenia życia kobiety ciężarnej klauzula sumienia nie obowiązuje.
Podkreślił, że "obecnie jest dramat, jeśli chodzi o wybieralność specjalizacji z zakresu położnictwa i ginekologii". - To jest niesamowita sprawa. 20 lat temu, kiedy starałem się o otwarcie specjalizacji, to czekałem na miejsce specjalizacyjne dwa lata. Teraz nikt nie chce - wspomniał.
"Położników aktualnie rozlicza się tylko i wyłącznie z powikłań"
Huras w rozmowie przyznał, że położników "aktualnie rozlicza się tylko i wyłącznie z powikłań". - Nikt nie bierze pod uwagę sukcesów, na przykład to, że prowadziliśmy ciążę pięcioraczą, sześcioraczą jako jedyni w Polsce i nagle jest zdarzenie niepożądane i już jesteśmy na ustach mediów - mówił.
Dodał, że występuje także "olbrzymi problem ze znalezieniem ludzi do pracy w szpitalach". - Jeżeli ktoś wybiera tę specjalizację, ucieka do poradnictwa ambulatoryjnego, a także do pracowni ultrasonograficznych. Natomiast znaleźć kogoś, żeby kierował blokiem porodowym czy oddziałem patologii ciąży, to są aktualnie pojedyncze osoby - zwracał uwagę.
- Wracając do klauzuli sumienia, wybierając tę specjalizację, zdawałem sobie sprawę, że pracując w szpitalu będę musiał wykonywać jakieś zabiegi, które są zabiegami bardzo traumatycznymi, czy to dla zespołu, czy to dla pacjentki. Zawsze, wybierając tę specjalizację, biorąc swoje przekonania, można zrezygnować z pracy w szpitalu. Można pracować w poradniach, można pracować w pracowniach ultrasonograficznych i wtedy nie ma się kontaktu z takimi zabiegami - podkreślił.
Wracając do przypadku 33-latki, profesor wymieniał, że jeżeli markery stanu zapalnego rosły, a biegli wykażą, że decyzje lekarzy były podjęte za późno, "to będzie to miało charakter nieprawidłowego postępowania". - Tylko trzeba sobie zadać pytanie, czy przy danym patogenie, wcześniejsza decyzja też dawałaby większe szanse, bo wstrząs septyczny jest najcięższym powikłaniem, jednym z najczęstszych przyczyn umieralności okołoporodowych - tłumaczył.
Pytany, który zapis ustawy - przed czy po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego - był z jego punktu widzenia lepszy, Huras odpowiedział, że w jego ocenie "istnieje szereg wad rozwojowych, gdzie kontynuowanie ciąży, szczególnie przy wadach letalnych, które charakteryzują się tym, że ciążą obumrze w trakcie jej trwania, stanowi czynnik ryzyka, jeśli chodzi o powikłania".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24