Prokuratura Warszawa Śródmieście wszczęła postępowanie ws. naruszenia nietykalności cielesnej posła PO Pawła Suskiego. Polityk został potraktowany kijem, gdy próbował w piątek opuścić Sejm. - Widać w tym państwie są równi i równiejsi - skomentował poseł PiS Joachim Brudziński, przywołując wydarzenia z udziałem posłów PiS sprzed roku.
W piątek posłowie debatowali nad reformą emerytalną, którą ostatecznie przegłosowali. W tym czasie przed Sejmem odbywała się demonstracja związkowców z "Solidarności".
Działacze blokowali przez kilka godzin wejścia na teren Sejmu, uniemożliwiając posłom jego opuszczenie.
Pomimo blokady i ostrzeżeń związkowców, przez barierki próbował przedostać się poseł PO Paweł Suski. Spotkało się to z natychmiastową reakcją członków Solidarności, którzy nie pozwolili Suskiemu wyjść i uderzyli go kijem, na którym mieli jeden z transparentów. Dziś prokuratura postanowiła wszcząć postępowanie w tej sprawie.
Policja też sprawdza
Wydarzenia pod Sejmem bada też stołeczna policja. Jak poinformował w poniedziałek w TVN24 rzecznik KSP Maciej Karczyński, analizowane są m.in. działania funkcjonariuszy zabezpieczających okolice Sejmu. - Wyjaśniamy wszelkie okoliczności, wątpliwości związane z tymi wydarzeniami, analizujemy również zachowania policjantów, jak również i osób, które ewentualnie naruszyły nietykalność posłów - powiedział Karczyński.
Podwójne standardy
Poseł PiS Joachim Brudziński pytany przez dziennikarzy o wszczęcie postępowania, zarzucił prokuraturze "podwójne standardy". - Teraz, kiedy poseł Suski został uderzony, prokuratura wszczyna postępowanie, natomiast kiedy w zeszłym roku posłanki i posłowie PiS zostali pobici przez policję, nie zostało im nawet wypłacone ubezpieczenie, ponieważ powiedziano, że nie pełnili funkcji publicznej. Widać w tym państwie są równi i równiejsi - powiedział Brudziński. - Po sytuacji z posłem Suskim widzę, że polska prokuratura stosuje różne standardy działania, w zależności od opcji politycznej posła - dodał.
Poseł miał na myśli sytuację z obchodów pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej, gdy członkowie PiS-u wychodzili z kościoła seminaryjnego przy ul. Krakowskie Przedmieście w Warszawie. - Moi koledzy i koleżanki zostali zaatakowani i poturbowani przez policję i BOR, gdy chcieli przedostać się przez barierki. (...) To było bezpośrednie zagrożenie życia, a jednak postępowania nie wszczęto - mówił poseł.
Zdaniem Brudzińskiego Suski w piątek powinien odczekać tak jak inni posłowie kilkadziesiąt minut do zakończenia blokady, a nie próbować przedrzeć się przez manifestujących - Nie popieram zachowania związkowców, ale to była emocjonująca sytuacja. (...) Kto sieje wiatr, zbiera burzę - skwitował poseł.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24