- Minęły cztery lata i właściwie nie ma dnia, w którym bym się nie zastanawiał, co mógłbym zrobić, żeby do tego nie doszło, gdzie popełniłem błąd - mówił były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz w "Kropce nad i", mając na myśli swój udział w aferze podsłuchowej z 2014 roku, która pogrążyła rząd Donalda Tuska. - Wylano na mnie wtedy kubeł pomyj i PiS mi urządził niezłe piekło. Ale nie będę odpłacał tą samą monetą - dodał.
W poniedziałek portal Onet napisał o zeznaniach z afery taśmowej na temat premiera Mateusza Morawieckiego. Kelnerzy nagrywający polityków i biznesmenów, których cytuje portal twierdzili, że Morawiecki, który w latach 2007-2015 był prezesem BZ WBK, miał rozmawiać o zakupie nieruchomości na tak zwane słupy, czyli podstawione osoby.
Według dziennikarzy rozmowa ma być nagrana na nieznanej dotąd taśmie, jednak nie wiadomo, gdzie się ona znajduje.
- Nie mam żadnej satysfakcji. Nie chciałbym tego w żaden sposób oceniać. Po ludzku to byłoby to niestosowne. Jeden nagrany ocenia drugiego nagranego - stwierdził Bartłomiej Sienkiewicz. - Wylano na mnie wtedy kubeł pomyj i PiS mi urządził wtedy niezłe piekło. Ale mam zero satysfakcji i nie chciałbym brać w tym udziału. Nie będę im odpłacał tą samą monetą - dodał były szef MSW.
"Tureckość nad Wisłą"
Gość "Kropki nad i" skandalem nazwał sytuację, w której "Beata Mazurek niezależnych dziennikarzy oskarża o to, że są elementem jakichś niemieckich działań w Polsce".
Chodzi o wypowiedź rzeczniczki PiS na temat rzekomych taśm obciążających Morawieckiego. Jej zdaniem te doniesienia to "skoordynowany atak". "Dobrze wiadomo, jaki wydawca stoi za tymi mediami. Pozbawiliśmy mafie VAT i przestępców podatkowych gigantycznych dochodów. Będę robić wszystko, żeby wrócić do władzy. Będą posuwać się do każdej insynuacji" - napisała na swoim Twitterze w poniedziałek.
Pytana o sprawę we wtorek w Sejmie Mazurek oceniła, że publikacja na temat podsłuchanych rozmów Morawieckiego to "odgrzewany kotlet sprzed lat".
- Powiem tak: karty na stół. Są taśmy, to je pokażcie. A jak nie ma taśm, to przestańcie insynuować. (...) Jeżeli cokolwiek jest na rzeczy, proszę to pokazać - mówiła wicemarszałek.
W jej opinii "dziwnym trafem te informacje pojawiają się w polskojęzycznych niemieckich mediach niemalże zaraz po tym, jak [szef PO, Grzegorz - red.] Schetyna wrócił z Niemiec".
- To ja rozumiem, że następnego dnia Jarosław Kaczyński powinien wezwać ambasadora Niemiec i co? Wypowiedzieć wojnę? Przecież to jest jakieś kompletne nieporozumienie - ocenił Sienkiewicz.
Jego zdaniem "taki tekst kompromituje Polskę".
Postawę Mazurek nazwał "erdoganizmem stosowanym" i "tureckością nad Wisłą".
"Miecz Damoklesa nad polską polityką"
- To jest efekt państwa teoretycznego. Ta sprawa została zamieciona pod dywan. Została fatalnie poprowadzona przez prokuraturę, tchórzliwie przez sąd - mówił o aferze podsłuchowej gość "Kropki nad i".
Dodał, że nie ma tu na myśli Marka Falenty, czy kelnerów, którzy nagrywali polityków, bo "ich wina została udowodniona". - Mówię o faktycznych zleceniodawcach. Do nich nie udało się dojść - stwierdził. - W efekcie to jest miecz Damoklesa, który wisi nad polską polityką. To dla życia politycznego w Polsce jest absolutnie niszczące - ocenił.
- Minęły cztery lata i właściwie nie ma dnia, w którym bym się nie zastanawiał, co mógłbym zrobić, żeby do tego nie doszło, gdzie popełniłem błąd - wyznał Sienkiewicz. Przyznał jednocześnie, że ponosi w tej sprawie polityczną odpowiedzialność. - Prawda jest taka, że wtedy byłem odpowiedzialny za służby i wtedy to się stało. I to jest moja polityczna odpowiedzialność - stwierdził szef MSW w rządzie Donalda Tuska.
- Wierzę w to, że kiedyś niezależna od rządu prokuratura i sądy, które nie będą bały się nacisku, wrócą do tej sprawy - dodał.
Zdarcie kurtyny politycznej hipokryzji
Pod koniec września tygodnik "Polityka" opisał wątek rosyjski w sprawie afery podsłuchowej. Pismo ujawniło informacje, które mają potwierdzać bliskie relacje Marka Falenty z Rosją i ludźmi związanymi z PiS.
- To jest najpoważniejsza historia w tej całej sprawie. To jest coś, co ewidentnie uciekło i służbom, i prokuraturze - przyznał Sienkiewicz. Dodał, że sam wnioskował o "przesłuchanie ludzi, którzy mogli mieć związek ze służbami rosyjskimi we wcześniejszych wydaniach nagrywania", jednak jego wniosek został odrzucony przez śledczych.
Były szef MSW wyraził opinię, że sprawa podsłuchów nie jest jeszcze zamknięta i jest ryzyko, że pojawią się nowe, nieznane dotąd nagrania. - Jeżeli cała Polska polityka będzie zbudowana na taśmach i na tych rozliczeniach, to za jakiś czas z Polski cegła na cegle nie zostanie - przestrzegał w "Kropce nad i".
Przyznał, że polityka "jest pewnym teatrem i hipokryzją" i dodał, że rozumie oburzenie ludzi, "jeżeli ktoś zdziera tę kurtynę". - Ludzie mają prawo sądzić, że politycy są lepsi niż oni - przekonywał.
"Kler jest wstrząsem"
- To co mnie najbardziej uderza to taka faryzejska postawa Kościoła, który ubolewa nad podziałami w naszej ojczyźnie, a sam jest częścią tych podziałów i dzielenia Polaków na tych "słusznych", którzy chodzą do Kościoła i głosują na PiS oraz na tych, którzy mają odrębne zdanie lub są niewierzący - stwierdził Sienkiewicz, zapytany o swoje wrażenie po obejrzeniu filmu "Kler" Wojciecha Smarzowskiego.
Ocenił, że taka postawa Kościoła jest "bardzo szkodliwa" dla życia publicznego. - "Kler" jest wstrząsem i myślę, że będzie wstrząsem, który zmieni Polskę, jeżeli chodzi o postrzeganie roli społecznej Kościoła - dodał.
- Bolesne jest to, że ten chory zrost polityki i Kościoła w Polsce, niestety, budowały wszystkie ekipy (polityczne - red.). To mizianie się SLD do biskupów prze całe lata, doktryna Platformy "zero konfliktu z Kościołem". W końcu doszło do momentu, gdzie odróżnienie biskupa od funkcjonariusza pisowskiego nie jest rzeczą prostą - uważa Sienkiewicz.
"Nie daliśmy, bo nie mieliśmy"
We wtorek funkcjonariusze części służb podległych MSWiA, m.in. policjanci, strażacy i strażnicy graniczni, manifestowali w Warszawie. Domagali się podwyżek. Złożyli też petycje w Kancelarii Prezydenta i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Według Sienkiewicza, za rządów Platformy Obywatelskiej nie było pieniędzy na podwyżki dla policjantów. - Nie daliśmy tych pieniędzy bo ich nie mieliśmy - przekonywał.
Jego zdaniem "obecnie nad Wisłą ma miejsce narracja, w której Polska jest miodem i pieniędzmi płynąca, rząd jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazł pieniądze, jest fantastyczna koniunktura".
- Ta propaganda rządowa powoduje, że coraz to nowe grupy mówią: chwileczkę, jeżeli tak jest, to gdzie są te pieniądze? - stwierdził, dodając, że policjanci mają "absolutne prawo do tego rodzaju żądań".
Odnosząc się do cięć w emeryturach i rentach policjantów, których oskarżono o współpracę z SB w czasach PRL uznał, że jest to prawo "nieludzkie i głupie, zrobione wyłącznie w celach politycznych".
- To jest przejaw walki z komunizmem 30 lat po tym, jak z Polski zniknął - ocenił.
Autor: momo//plw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24