Sejm w czwartek zdecydował o przedłużeniu stanu wyjątkowego. Na obradach obecny był szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch. W pewnym momencie poseł KO Artur Łącki wrzucił na ławę, w której zasiadał Soloch, zdjęcie dziecka migrantów z Michałowa. Szef BBN wyrzucił zdjęcie na ziemię. - To były działania w emocjach. Niedobrze się stało, że reagowałem na poziomie posła Łąckiego - tłumaczył w piątek Soloch.
Sejm zgodził się w czwartek na przedłużenie o 60 dni stanu wyjątkowego, który obowiązuje w części województwa podlaskiego oraz lubelskiego. Ostatecznie za tym rozwiązaniem głosowało 237 posłów, 179 było przeciw, zaś 31 wstrzymało się od głosu. Głosowanie poprzedzone było gorącą dyskusją. W pewnym momencie do mównicy podszedł poseł Koalicji Obywatelskiej Artur Łącki, który w rękach trzymał zdjęcie dziecka migrantów, które trafiło do Michałowa na Podlasiu, ale jego obecny los jest nieznany. - Pytam się pana prezydenta: niech nam pan powie, gdzie jest to dziecko? Co się z nim stało? Oczekujemy odpowiedzi od pana prezydenta – powiedział Artur Łącki.
Poseł Koalicji Obywatelskiej następnie skierował się w stronę szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Solocha i wrzucił zdjęcie do ławy sejmowej. Szef BBN strącił je i spadło na ziemię. Wtedy poseł Łącki ponownie wrzucił zdjęcie do ławy sejmowej Pawła Solocha. A ten ponownie wyrzucił zdjęcie.
Soloch tłumaczy: to były działania w emocjach
O swoje zachowanie na czwartkowym posiedzeniu Sejmu Soloch pytany był w piątek w rozmowie z Radiem Plus. - Działałem odruchowo, poseł Łącki rzucił mi papiery, nie patrząc na mnie. To były działania w emocjach. Niedobrze się stało, że reagowałem na poziomie posła Łąckiego. On wygłosił wcześniej bardzo agresywną przemowę, słyszałem też agresywne okrzyki pod swoim adresem. W ogóle wszystkich poniosły emocje. W tym sensie mały sukces odnieśli wczoraj Łukaszenka i Putin – tłumaczył szef BBN.
Zapytany, dlaczego w czwartek prezydent nie był obecny w Sejmie, gdy rozpatrywano jego wniosek dotyczący przedłużenia stanu wyjątkowego, Soloch odparł, że Dudy nie było tam także, gdy Sejm zajął się rozporządzeniem w sprawie wprowadzenia tego stanu. - Akurat wczoraj temperatura i taka absolutna emocjonalność, brak merytoryki w tych dyskusjach po czasie w jakiś sposób to tłumaczy. Ale pan prezydent w tym samym czasie mniej więcej, w podobnych godzinach, podpisywał ustawę o rekompensatach dla przedsiębiorców, którzy działają w strefie stanu wyjątkowego, zajmował się innymi czynnościami - powiedział Soloch.
Soloch został również zapytany o postulat opozycji, szczególnie Lewicy, by zwołana została Rada Bezpieczeństwa Narodowego ws. sytuacji na granicy.
- Na dzień dzisiejszy nie ma takiego planu (...). RBN jest organem doradczym prezydenta i prezydent zwołują ją wtedy, kiedy on potrzebuje, natomiast nie na wezwanie opozycji. Na tę chwilę prezydent nie widzi potrzeby zwołania RBN, kładzie nacisk przede wszystkim na konsultacje z instytucjami rządowymi, a także na akcję międzynarodową - powiedział szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Źródło: PAP, Radio Plus