Alaksandr Łukaszenka, cytowany w komunikacie opublikowanym w czwartek późnym wieczorem przez jego służby prasowe, nazwał zbiegłego sędziego "normalnym, patriotycznym Polakiem", który "nie jest żadnym zdrajcą". Jako "kompletną bzdurę" określił wypowiedzi, że to Białoruś i Rosja werbują ludzi na zachodzie. - To cios w splot (...) dla polskich władz. Dlatego zaczynają mówić, że to zdrajca i tak dalej - powiedział Łukaszenka. Według niego zbiegły sędzia "realistycznie patrzy na sprawy, porównuje Polskę i Białoruś i wyciąga wnioski".
Białoruski dyktator połączył sprawę Szmydta ze sprawą polskiego żołnierza Emila Czeczki. Polski wojskowy, który uciekł na Białoruś, po krótkim okresie licznych wystąpień w tamtejszych mediach propagandowych zniknął z przestrzeni publicznej, a następnie - jak informowały białoruskie władze - odebrał sobie życie. Teraz Łukaszenka oświadczył, że "Czeczko został zabity". Łukaszenka, odpowiedzialny za sfałszowanie wyborów, brutalne obchodzenie się z opozycją, bezprawne przetrzymywanie przeciwników politycznych w więzieniach i śmierć niektórych z nich, zasugerował, że Szmydt nie jest bezpieczny i poinformował, że nakazał przydzielenie mu ochrony, "aby ci łajdacy nie zabili człowieka". Powiedział również, że sprawą zainteresował się Władimir Putin, a zauważyli ją wszyscy.
Politolog: to prezent dla białoruskiej propagandy
- Dla białoruskiej propagandy Szmydt to prezent i Łukaszenka go wykorzystuje - skomentował niezależny białoruski politolog Waler Karbalewicz. Jego zdaniem chodzi właśnie o to, by sprawę ucieczki sędziego zauważyli wszyscy i by maksymalnie wykorzystać ją propagandowo.
- Łukaszenka może przekonywać, że oto z Zachodu też są ucieczki. Że tam "też nie ma wolności słowa, a za poglądy są represje". To są główne tezy białoruskiej propagandy. Podobnie jak twierdzenie, że na Zachodzie "ludzie są dobrzy, tylko władze złe" - powiedział Karbalewicz. Jak dodaje, "białoruskie społeczeństwo jest bardzo podzielone, zwolennicy Łukaszenki w tę historię uwierzą, oponenci - nie". - Ten efekt jest duży, ale krótkotrwały - to efekt bomby. Z czasem to osłabnie i przestanie być ciekawe. W Odessie mówi się, że ten sam kawał usłyszany drugi raz już nie jest śmieszny. W tym przypadku jest podobnie - ocenił politolog.
Sprawa sędziego Szmydta
W poniedziałek na konferencji prasowej w Mińsku Tomasz Szmydt poinformował, że zwraca się do białoruskich władz o azyl. Mówił również o "rezygnacji ze stanowiska sędziego" RP "ze skutkiem natychmiastowym". Przekonywał, że rezygnacja ze stanowiska to wyraz "protestu przeciwko polityce prowadzonej przez władze polskie wobec Białorusi i Rosji". Dotychczas pracował jako sędzia w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie.
Prokuratura Krajowa wszczęła w związku z tym postępowanie, chodzi o szpiegostwo. Natomiast Sąd Dyscyplinarny przy Naczelnym Sądzie Administracyjnym uchylił immunitet Szmydta, zezwolił na jego zatrzymanie i na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania oraz zawiesił go w czynnościach. Prezes NSA przyjął oświadczenie Tomasza Szmydta o zrzeczeniu się urzędu sędziego.
Były już sędzia Tomasz Szmydt jest jednym z bohaterów afery hejterskiej z czasów rządów PiS, która dotyczy szkalowania sędziów przeciwnych reformom Zjednoczonej Prawicy w sądownictwie. Niedawno śledztwo w sprawie afery nabrało większego tempa, a w Prokuraturze Regionalnej we Wrocławiu został powołany trzyosobowy zespół do prowadzenia dochodzenia.
Czytaj więcej: Sprawy klauzul "tajne" i "NATO SECRET". Tym miał się zajmować sędzia Szmydt
Autorka/Autor: ads
Źródło: PAP