Kiedy w maju prezydent Andrzej Duda nie mógł wrócić z Chicago z powodu odwołanego lotu, pojawiły się pytania, dlaczego nie poleciał za ocean jednym z nowych samolotów rządowych. Problem w tym, że ich załogi ciągle się szkolą. Według odpowiedzi MON na pytania tvn24.pl, pierwsze mają być gotowe "od lipca".
Chodzi o załogi mniejszych dyspozycyjnych maszyn gulfstream G-550, zdolnych przewieźć maksymalnie osiem osób na trasie Warszawa - Nowy Jork. MON nie sprecyzowało natomiast, jak wygląda sprawa z większym boeingiem B737, który ma wozić duże delegacje.
Pierwsze mają być gotowe zaraz
Po zamieszaniu z opóźnionym powrotem prezydenta Andrzeja Dudy z USA, premier Mateusz Morawiecki 22 maja mówił, że proces przygotowywania załóg do przewożenia najważniejszych osób w państwie "się kończy". Nie podał jednak konkretnego terminu, kiedy formalnie zostaną rozpoczęte loty ze statusem HEAD, czyli z prezydentem, premierem lub marszałkami Sejmu czy Senatu na pokładzie. W odpowiedzi na pytania tvn24.pl MON twierdzi, że w przypadku gulfstreamów będzie to "od lipca bieżącego roku" - co oznaczałoby upływ 13 miesięcy od przybycia pierwszego z tych samolotów do Polski. Według MON od lipca mają być gotowe od razu trzy załogi dla maszyn G-550. - Tyle jest konieczne, aby mogły cały czas dyżurować na zmianę i zapewnić normalne działanie systemu lotów HEAD - tłumaczy Juliusz Sabak z portalu Defence24. W całym procesie doszło jednak najwyraźniej do ponadpółrocznego opóźnienia.
Jeszcze w marcu 2017 roku portal wojskowego magazynu "Polska Zbrojna" twierdził, iż według MON pierwsze loty HEAD na tych maszynach będą mogły się odbywać już w październiku 2017 roku. Natomiast w listopadzie ówczesny wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki mówił, że będzie to "marzec lub kwiecień" 2018 roku.
Boeingi pozostają niewiadomą
Co do boeinga nie padały wcześniej precyzyjne prognozy, kiedy może być gotowy do wożenia najważniejszych osób w państwie. W listopadzie 2017 roku rzeczniczka 1. Bazy Lotnictwa Transportowego na warszawskim Okęciu stwierdziła, że nie sposób tego określić. - Taki boeing to totalna nowość w polskim wojsku. Nikt nie zaryzykuje lotów z niedoszkoloną załogą - powiedziała tvn24.pl kapitan Anna Żuchowska. MON podtrzymuje takie stanowisko i unika podania konkretnej daty. "W związku z trwającym szkoleniem załóg na obecnym etapie nie jest możliwe wskazanie precyzyjnego terminu gotowości do wykonywania lotów o statusie HEAD przez samoloty B737" - odpowiedziało na pytanie tvn24.pl.
Gotowe dla mniej ważnych
Boeing ma być jednak od początku lipca dostępny do lotów bez statusu HEAD, czyli będzie mógł wozić niższych rangą pasażerów. "Szkolenie lotnicze załóg samolotów B737 do lotów operacyjnych zostało zakończone w kwietniu 2018 roku" - stwierdza MON. Oznacza to, że już ponad miesiąc temu piloci skończyli podstawowe szkolenie. Gulfstreamy już od miesięcy wożą niższych rangą pasażerów. Inauguracyjny lot odbył się w listopadzie 2017 roku, kiedy do Paryża na pokładzie jednego z G-550 poleciał Kownacki. Miesiąc później jedna z maszyn przewiozła też grupę dziennikarzy z Warszawy do Krakowa na konferencję MON poświęconą modernizacji wojska.
Trzeba spędzić ponad dziesięć dni w powietrzu
Konieczność dłuższego poczekania na możliwość przewożenia nowymi samolotami najważniejszych osób w państwie wynika z wymagań procedury HEAD. Kluczowe są tutaj wymogi spędzenia określonej liczby godzin przez pilotów za sterami maszyny, którą mają potem wozić VIP-ów. W przypadku kapitana jest to 250 godzin a drugiego pilota - 150 godzin. Dodatkowo, taki nalot muszą mieć na swym koncie trzy załogi. Piloci z 1. Bazy Lotnictwa Transportowego od miesięcy zdobywają więc doświadczenie w lotach na G-550 i B737. Maszyny bardzo często po prostu latają puste, albo przewożąc pasażerów bez statusu HEAD. Jak długo takie zdobywanie praktyki potrwa zależy od tego, ile czasu załogi zdołają spędzić w powietrzu. W międzyczasie MON musiał - w grudniu 2017 roku - przedłużyć umowę z LOT na czarter małych samolotów pasażerskich embraer 175. Przez lata trzeba ją było zawierać, ponieważ po katastrofie w Smoleńsku i wycofaniu ze służby starych maszyn Jak-40 oraz Tu-154M polskie wojsko nie miało czym wozić najważniejszych osób w państwie.
Ekspresowe zakupy
Docelowo Polska ma dysponować flotą dwóch mniejszych G-550 i trzech większych B737. Obie maszyny pierwszego typu przyleciały do Warszawy w czerwcu i lipcu 2017 roku, a pierwszy B737 - w listopadzie 2017 roku. Dwa kolejne boeingi mają przylecieć z USA dopiero w 2020 roku. Zakup nowych maszyn dla VIP-ów przeprowadzono w tempie ekspresowym. Umowę na gulfstreamy, opiewającą na 440 milionów złotych, podpisano jesienią 2016 roku i po niecałym roku obie maszyny były w Polsce. Stało się tak głównie za sprawą tego, iż kupiono "z półki" standardowe samoloty dyspozycyjne dla biznesmenów. W Polsce trzeba je jeszcze doposażyć w różne specjalne systemy łączności wymagane przez wojsko. Boeingi kupiono w atmosferze skandalu na początku 2017 roku. Pierwszy przetarg anulowano, ponieważ oferty były za drogie. Drugiego nie rozpisano, ale od razu rozpoczęto negocjacje tylko z koncernem Boeing, ekspresowo podpisując umowę na około 2,5 miliarda złotych. Krajowa Izba Odwoławcza orzekła, że takie postępowanie było sprzeczne z prawem, ale wcześniej pozwoliła MON zawrzeć kontrakt, w efekcie pozostał on ważny. Pierwszy B737 przyleciał do Polski w standardowej wersji pasażerskiej, aby maksymalnie przyśpieszyć dostawę i móc szybko rozpocząć szkolenie załóg. Dwa kolejne w 2020 roku mają przylecieć już w docelowej konfiguracji do przewozu VIP-ów; wówczas ten pierwszy poleci do przebudowy.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CO MON | ppor. Robert Suchy