- Sędziowie kwestionowanej Izby Sądu Najwyższego rozpatrzyli trzy protesty. Na posiedzeniach jawnych uznali, że nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów.
- Posiedzenie w sprawie podjęcia uchwały o ważności wyborów jest wyznaczone na 1 lipca.
- Do Sądu Najwyższego trafiło około 56 tysięcy protestów wyborczych. Większość z nich rozpatrywanych jest na posiedzeniach niejawnych.
Po godzinie 13 ruszyło trzecie, ostatnie jawne posiedzenie w sprawie protestów wyborczych. Na początku posiedzenia zastępca prokuratora generalnego Jacek Bilewicz złożył wniosek formalny i wniósł o przekazanie sprawy do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, aby została rozpoznana przez "sąd w prawidłowym składzie". Bilewicz wskazywał, że o ważności wyborów nie powinni orzekać sędziowie powołani po zmianach z 8 grudnia 2017 roku o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa.
Sędzia Adam Redzik powiedział, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozpatruje protesty wyborcze już w szóstych albo siódmych wyborach, a "kwestie wyborcze są poza kompetencjami prawa europejskiego".
Redzik nazwał sprawę "dość kontrowersyjną". Wytłumaczył, że protest złożyła wyborczyni, która była obserwatorem społecznym z ramienia Komitetu Obronny Demokracji.
Wnosząca protest domaga się stwierdzenia nieważności wyborów z uwagi na nieprawidłowości w obwodowej komisji wyborczej nr 20 w Zabrzu. - Pani wnosząca protest wyjaśniła, że zauważyła, że na jednym ze stosów, gdzie miały być karty z głosami oddanymi na Karola Nawrockiego, od góry było 30 kart z głosami oddanymi na Karola Nawrockiego, a poniżej 20 kart z głosami oddanymi na Rafała Trzaskowskiego - tłumaczył Redzik.
- Wedle wnoszącej protest nieprawidłowości i reakcji przewodniczącej obwodowej komisji wyborczej na jej uwagi mogą świadczyć o celowym działaniu, które ma celu sfałszowanie wyników głosowania - mówił sędzia.
Według wnoszącej protest liczenie głosów odbywało się w utworzonych grupach roboczych, co "zaburzyło kontrolę tego procesu i doprowadziło do poważnych nieprawidłowości".
Podczas ponownego liczenia wśród głosów oddanych na kandydata PiS znaleziono jeden głos, który został oddany na Trzaskowskiego.
- Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego wyraża opinię, że zarzut protestu dotyczący błędnego ustalenia wyników głosowania obwodowej komisji wyborczej numer 20 w Zabrzu jest zasadny z uwagi na przypisanie Karolowi Tadeuszowi Nawrockiemu jednego ważnego głosu oddanego na Rafała Kazimierza Trzaskowskiego. To stwierdzone naruszenie nie miało wpływu na wynik wyborczy - mówił Redzik.
Izba uznała też, że protest jest niezasadny w zakresie uwag obserwatorki co do prac komisji.
Izba SN: szata graficzna zaświadczeń powinna być zmodyfikowana
Po godzinie 11 rozpoczęło się drugie z zaplanowanych na piątek jawnych posiedzeń. Jak wyjaśniała sędzia Joanna Lemańska, rozpatrywany na nim protest dotyczył "problemu związanego z możliwością oddania głosu". Protest złożyło małżeństwo, które "zwróciło się do Urzędu Miasta w Koszalinie o wydanie dwóch zaświadczeń o prawie do głosowania w dowolnym miejscu w Polsce zarówno na pierwszą, jak i na drugą turę głosowania".
Wnoszący protest zagłosowali w pierwszej turze wyborów w Limanowej. Członek komisji popełnił jednak błąd, bo "wybrał zaświadczenia, które uprawniały do głosowania w drugiej, a nie w pierwszej turze wyborów". - W rezultacie osoby wnoszące protest nie miały możliwości oddania głosu w drugiej turze wyborów - opisywała sędzia Lemańska.
Podobnie jak podczas pierwszego posiedzenia izba SN orzekła, że protest jest zasadny, ale nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów.
- Zaświadczenia muszą być w pewnym zakresie zmodyfikowane. (...) Szata graficzna przez to, że informacja o tym, na którą turę jest zaświadczenie, była mniejszą czcionką i na dole dokumentu, faktycznie mogła prowadzić do pewnych omyłek - wskazała sędzia Lemańska. Jak dodało, przykładowo można byłoby rozważyć na przykład drukowanie zaświadczeń na poszczególne tury na różnokolorowych kartach.
Pierwszy rozpatrzony protest "bez wpływu na wynik wyborów". Czego dotyczył?
Wcześniej, po godzinie 9, pierwszy protest rozpoznawali sędziowie: Adam Redzik, Aleksander Stępkowski i Paweł Wojciechowski. Po godzinie 10 udali się na naradę, a później orzekli, że zarzuty co do 11 komisji są zasadne, a co do jednej komisji - niezasadne.
- Naruszenie nie ma jednak wpływu na wyniki wyborów - mówił sędzia Redzik.
Według SN niezasadny był protest dotyczący nieprawidłowości w komisji wyborczej nr 10 w Tarnowie. - Czy były to omyłki, czy to było celowo działanie, to już jest kwestia postępowania niezwiązanego z samym postępowaniem wyborczym, które realizuje Sąd Najwyższy. Postępowanie w tej kwestii prowadzi prokuratura. Czy takie sytuacje są wyjątkowe? Chyba nie, dlatego że Sąd Najwyższy mierzył się z takimi problemami już wcześniej - stwierdził sędzia.
W pierwszym z rozpatrywanych protestów wnosząca zgłosiła zarzuty dotyczące nieprawidłowości w sporządzeniu protokołów głosowania oraz możliwych nieprawidłowościach podczas liczenia głosów w następujących obwodowych komisjach wyborczych: nr 95 w Krakowie, nr 3 w Oleśnie, nr 13 w Mińsku Mazowieckim, nr 9 w Strzelcach Opolskich, nr 25 w Grudziądzu, nr 17 w Gdańsku, nr 30 w Bielsku Białej, nr 10 w Tarnowie, nr 53 w Katowicach, nr 35 w Tychach, nr 6 w Kamiennej Górze, nr 4 w Brześciu Kujawskim.
W uzasadnieniu wnosząca protest wskazała m.in. na analizę protokołów komisji wyborczych zamieszczonych na stronie Państwowej Komisji Wyborczej.
Jak przekazano w trakcie posiedzenia SN, prokurator generalny Adam Bodnar w stanowisku z 12 czerwca 2025 roku przedstawił pogląd, że protest należy pozostawić bez dalszego biegu jako niespełniający wymogów formalnych. Dodał, że wnosząca protest nie wykazała naruszenia przepisów kodeksu wyborczego, odwołując się jedynie do hipotetycznych zdarzeń. Podobne stanowisko zajął przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak. Sąd Najwyższy wydał decyzję o ponownym przeliczeniu głosów.
W obwodowej komisji wyborczej nr 95 w Krakowie "głosy dobrze policzono, ale odwrotnie wpisano w protokole". Wskazano, że błędnie przypisano Nawrockiemu 1132 głosy, a Trzaskowskiemu - 540 głosy, choć w rzeczywistości Trzaskowski uzyskał ich 1132, a Nawrocki - 540.
- Dzień po wyborach przewodniczący tej obwodowej komisji informował w licznych mailach także organy wyborcze o tym, że doszło do tego typu pomyłki, bijąc się w piersi i przepraszając. Stąd też Państwowa Komisja Wyborcza miała świadomość o tym zdarzeniu - mówił sędzia Redzik.
Z protokołu dotyczącego oględzin kart z obwodowej komisji wyborczej nr 3 w Oleśnie wynika, iż Trzaskowskiemu przypisano o jeden głos za mało, a Nawrockiemu - o jeden głos za dużo. Z kolei np. w protokole dotyczącym komisji nr 10 w Tarnowie napisano, że po przeliczeniu głosów obaj kandydaci dostali ich tyle, ile wpisano w protokole głosowania, czyli Nawrocki - 317, a Trzaskowski - 363.
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 95 w Krakowie
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 3 w Oleśnie
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 13 w Mińsku Mazowieckim
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 9 w Strzelcach Opolskich
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 25 w Grudziądzu
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 17 w Gdańsku
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 30 i 61 w Bielsku-Białej
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 10 w Tarnowie
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 53 w Katowicach
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 35 w Tychach
Protokół z oględzin kart do głosowania z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 6 w Kamiennej Górze
"Pewna wątpliwość" na początku posiedzenia SN
Na początku posiedzenia doszło do zamieszania. W imieniu prokuratora generalnego stawiła się prokurator Renata Macierzyńska-Jankowska. Sędzia Adam Redzik miał wątpliwości formalne co do posiadanego przez nią upoważnienia.
- Prokurator generalny przesłał informacje, kto może go reprezentować. Tam jest tylko wymieniony pan prokurator Jacek Bilewicz jako osoba, która może udzielać dalszych pełnomocnictw, dlatego mamy pewną wątpliwość - mówił sędzia.
Po chwili doszło do porozumienia. Prokurator Macierzyńska-Jankowska ma uzupełnić dokumenty, a tymczasem pozostała na sali i reprezentuje prokuratora generalnego.
- Wybory muszą być przeprowadzone w sposób taki, który gwarantuje niewątpliwie, że głosy wyborców zostaną policzone zgodnie z prawem, a wszystkie mogące wystąpić nieprawidłowości i przestępstwa związane z samym aktem wyborczym zostaną wyjaśnione. Szczególnym instrumentem jest protest wyborczy, który obywatel osobiście składa do Sądu Najwyższego - mówił sędzia Adam Redzik.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Dwie grupy protestujących przed SN
Przed godziną 9 dziennikarz TVN24 Bartłomiej Ślak informował, że przed Sądem Najwyższym zebrały się dwie grupy manifestujących. - Jest grupa powiązana między innymi z Komitetem Obrony Demokracji. Tutaj powiewają flagi polskie, unijne. Widać transparenty przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. (...) Są też transparenty mówiące o tym, że każdy głos się liczy - relacjonował Ślak.
- Przejechałam 500 kilometrów. Całą noc jechałam pociągiem. Przyjechałam z Dolnego Śląska, z miasta Kamienna Góra, gdzie dokonano fałszerstwa wyborczego. Nie mogło mnie tu dzisiaj nie być - mówiła jedna z protestujących.
- Chciałabym, żeby mój głos poszedł na właściwego kandydata, a nie mam tej pewności po prostu - tłumaczyła inna.
Ta grupa domaga się ponownego przeliczenia wszystkich głosów w wyborach i uważa, że rozpatrująca protesty wyborcze izba SN nie jest sądem.
- Po drugiej stronie mamy grupę jasno powiązaną politycznie z Prawem i Sprawiedliwością. To między innymi kluby "Gazety Polskiej", przemawiał Robert Bąkiewicz. Najwięcej okrzyków jest przeciwko Donaldowi Tuskowi - mówił. Do tej grupy protestujących dołączył też były premier Mateusz Morawiecki.
Jak podawali organizatorzy tej manifestacji, ich celem jest m.in. ochrona wyniku wyborów prezydenckich.
- Jestem dzisiaj tutaj, żeby bronić praworządności w Polsce. Żeby bronić Sądu Najwyższego, który za chwilę wyda wyrok odnośnie do praworządności wyboru naszego prezydenta Karola Nawrockiego - mówił jeden z protestujących w tej grupie.
- Jestem tutaj, bo Polska jest zagrożona przez rządzących. Niszczą po kolei instytucje - uważa kolejny.
Na miejscu jest policja.
56 tysięcy protestów wyborczych. Tak wygląda ich rozpoznawanie
W czwartkowej "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska poinformowała, że do środy do Sądu Najwyższego wpłynęło około 56 tysięcy protestów wyborczych.
Większość protestów wyborczych rozpoznawana jest w SN na posiedzeniach niejawnych. "Z ważnych przyczyn protesty mogą zostać skierowane do rozpoznania na posiedzeniu jawnym, w którym mogą wziąć udział uczestnicy postępowania, a także przedstawiciele mediów oraz publiczność" - wskazywał jednak SN.
Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Posiedzenie w sprawie podjęcia uchwały odnoszącej się do ważności wyborów jest wyznaczone na 1 lipca.
Sąd Najwyższy rozpoznaje protesty w składzie trzech sędziów, w postępowaniu nieprocesowym. Po rozpoznaniu protestu może pozostawić go bez dalszego biegu. Oznacza to, że protest z przyczyn formalnych nie może zostać rozpoznany merytorycznie.
Jeśli zaś protest zostanie rozpoznany merytorycznie, SN może wyrazić opinię, że protest jest niezasadny lub zasadny. "W przypadku wyrażenia opinii o zasadności zarzutów protestu Sąd Najwyższy wskazuje, czy stwierdzone nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów" - informował SN.
Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Uchwała w tej sprawie zapada na jawnym posiedzeniu w ciągu 30 dni od podania wyników wyborów do publicznej wiadomości.
Spór wokół izby Sądu Najwyższego
Prokurator Generalny Adam Bodnar oświadczył w zeszłym tygodniu, że orzeczenia wydawane przez sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN nie będą mogły zostać uznane za podjęte w sposób niezależny i bezstronny. Dodał, że w sprawie protestów wyborczych oraz ważności wyborów powinni orzekać sędziowie Izby Pracy SN.
Izba Kontroli Spraw Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych SN w brzmieniu wyroków międzynarodowych trybunałów jest nielegalna, nie uznają jej także politycy koalicji rządzącej. Zasiadają w niej bowiem neosędziowie wyznaczeni przez Krajową Radę Sądownictwa ustanowioną w 2017 roku w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska oceniła z kolei, że wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP, wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji.
Autorka/Autor: ek,os/lulu
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Obara