Myślę, że on nie mógł go pobić, bo mój syn jest, że tak powiem, słusznych rozmiarów. Nie będę go usprawiedliwiał - mówił w TVN24 biznesmen Ryszard Krauze, relacjonując czwartkowe zatrzymanie go przez CBA i sytuację, do której miało dojść w trakcie przeszukania. Operator kamery TVP twierdzi, że syn biznesmena uderzył go w twarz i kopnął. Aleksander K. usłyszał zarzuty.
W niedzielę wieczorem biznesmen Ryszard Krauze zabrał głos między innymi w sprawie swojego zatrzymania przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Przyznał, że zatrzymanie "nie jest niczym miłym". - Przyszło 14 agentów plus pani prokurator, przetrzepali dom. Zabrali wszystkie media, jestem bez telefonów i tak dalej - relacjonował.
Przyznał, że "to było robione kulturalnie". - Nie mogę powiedzieć, żeby tam była jakakolwiek agresja. Wszystko było zrobione bardzo profesjonalnie. Chłodno może, ale profesjonalnie - dodał.
"Bardzo mocno rozdmuchane"
Biznesmen odniósł się także do sytuacji, która miała zdarzyć się w czwartek przed jego domem na Kamiennej Górze w Gdyni, kiedy CBA go przeszukiwało. 35-letni operator kamery TVP twierdzi, że około godziny 20 z domu wyszedł syn biznesmena, uderzył go w twarz i kopnął. Na miejsce wezwano policję.
- Myślę, że on nie mógł go pobić, bo mój syn jest, że tak powiem, słusznych rozmiarów. Nie będę go usprawiedliwiał. Bronił troszkę honoru ojca i honoru rodziny. Tam go lekko przesunął, ale nie tak, żeby go pobił - uznał.
- Jest to bardzo mocno rozdmuchane i myślę, że niepotrzebnie. (...) Nobody is perfect (z ang. Nikt nie jest idealny), w emocji, afekcie można coś tam popełnić, ale na pewno go nie pobił - mówił dalej biznesmen. - Za syna przepraszam wszystkich publicznie oczywiście, bo nie powinien tak się zachowywać, ale trochę wyrozumiałości poproszę - dodał Krauze.
Podejrzany o pobicie 31-letni Aleksander K. usłyszał już zarzuty: naruszenia nietykalności, kierowania gróźb wobec dziennikarzy i spowodowania obrażeń ciała poniżej siedmiu dni. Czyny te są zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności.
Nie trafi do aresztu. Sąd nie przychylił się bowiem do wniosku prokuratury. 31-latka objęto dozorem policji i zakazano mu kontaktu oraz zbliżania się do pokrzywdzonych.
Zatrzymanie Giertycha, Krauzego i 10 innych osób
Biznesmen Ryszard Krauze i adwokat Roman Giertych są wśród 12 osób zatrzymanych w czwartek w związku ze śledztwem w sprawie wyprowadzenia i przywłaszczenia łącznie 92 milionów złotych z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord. Przedstawiono im zarzuty dotyczące przywłaszczenia środków spółki oraz wyrządzenia firmie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. Grozi za to do 10 lat więzienia.
Postępowanie prowadzone przez poznańską prokuraturę regionalną dotyczy dwóch wątków: zakupu bezwartościowych - zdaniem prokuratury - wierzytelności spółki Prokom Investments S.A. w kwocie niemal 73 mln zł i nabycia nieruchomości po zawyżonej cenie za niespełna 27 mln zł.
Do zarzutów Krauze także odniósł się w niedzielę. - Pomylono dwa pojęcia: przysporzenie i zubożenie lub uszczuplenie - mówił. - Prokuratora założyła, że ja i Prokom, który jest wehikułem inwestycyjnym, uszczupla majątek Polnordu. A de facto i Prokom, i ja ten majątek wielokrotnie zwiększaliśmy, czyli przysparzaliśmy wartości - przekonywał.
Sąd nie uwzględnił wniosku o areszt tymczasowy
W sobotę przed południem prokurator regionalny w Poznaniu Jacek Motawski poinformował, że po wykonaniu czynności procesowych z wszystkimi 12 zatrzymanymi osobami śledczy skierowali do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie pięciu z nich: Ryszarda Krauzego, Sebastiana J., Piotra Ś., Piotra W. oraz Michała Ś.
Tego samego dnia wieczorem poznański sąd rejonowy nie uwzględnił wniosków prokuratury o tymczasowe aresztowanie tych osób.
W niedzielę rzeczniczka poznańskiej prokuratury Anna Marszałek przekazała, że prokuratura regionalna złoży zażalenie na sobotnią decyzję sądu.
Wobec Giertycha zastosowano środki zapobiegawcze
Prokurator Motawski przekazał w sobotę również, że "po skutecznym" - jak ocenił - przedstawieniu zarzutów wobec Romana Giertycha zastosowano środki zapobiegawcze w postaci pięciu milionów złotych poręczenia majątkowego, zawieszenia w czynnościach adwokata, zakazu opuszczania kraju, dozoru policji połączonego z zakazem kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi. Zdaniem pełnomocników Giertycha, zarzuty nie zostały mu jednak skutecznie postawione, ponieważ, kiedy były odczytywane, mecenas był nieprzytomny.
W czwartek późnym popołudniem Roman Giertych trafił do warszawskiego szpitala po tym ,jak zasłabł w trakcie przeszukiwania jego domu przez funkcjonariuszy CBA.
Rzeczniczka Anna Marszałek uściśliła zaś, że śledczy zastosowali wobec Giertycha poręczenie majątkowe po opinii lekarzy, według których stan jego zdrowia wyklucza w jego przypadku zastosowanie izolacyjnych środków zapobiegawczych.
Wobec pozostałych podejrzanych, tj. Tomasza Sz., Tomasza B., Andrzeja P., Wojciecha C., Andrzeja P. oraz Bartosza P. zastosowano środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego i poręczeń majątkowych oraz zakazu opuszczania kraju, a także zakazu kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi.
Źródło: TVN24