- Ryszard Czarnecki zostanie wezwany przez prokuraturę i usłyszy zarzuty - poinformował prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Chodzi o sprawę rozliczania tak zwanych kilometrówek. Były eurodeputowany zapowiedział w rozmowie z korespondentem TVN24 w Brukseli, że nie będzie utrudniał postępowania. - Szanuję prawo, więc oczywiście skorzystam z zaproszenia pana prokuratora - zapewnił.
Korneluk pytany, kiedy prokuratura zamierza postawić zarzuty Czarneckiemu za sprawę tak zwanych kilometrówek, odpowiedział, że "na jutro prokurator zaplanował wydanie postanowienia o przedstawieniu zarzutów dla pana posła i zostanie skierowane wezwanie do pana posła celem stawiennictwa do Prokuratury Okręgowej w Zamościu".
- Jutro zostanie do niego skierowane zawiadomienie, celem stawiennictwa do przesłuchania w charakterze podejrzanego między innymi w celu przedstawienia zarzutów - dodał.
Pytany, czy są wobec polityka plany zatrzymania, prokurator krajowy powiedział: - Nie, nie słyszałem o takim planie.
Czarnecki: odpowiem na wszelkie pytania prokuratora
Czarnecki zapowiedział w rozmowie z korespondentem TVN24 w Brukseli Maciejem Sokołowskim, że "na pewno nie będzie utrudniał tego postępowania". - Szanuję prawo, więc oczywiście skorzystam z zaproszenia pana prokuratora - dodał.
Polityk mówił, że jest "bardzo zaskoczony", iż sprawa cały czas się toczy w sytuacji, gdy "przed dwoma laty już te wszystkie środki mojemu pracodawcy, czyli europarlamentowi zwróciłem".
Na uwagę, że mógł tego immunitetu się zrzec wcześniej, bo wniosek był w Parlamencie Europejskim przez kilka miesięcy, Czarnecki odpowiedział, że "nie doszedł do odpowiedniej komisji". - Gdyby doszedł, tobym się tego immunitetu zrzekł - dodał.
- Europarlament od dwóch lat nie ma żadnych roszczeń wobec mnie. Sprawa dla europarlamentu została zakończona. Tematu nie ma. Dla prokuratury w moim kraju temat jest - mówił.
Zapowiedział jednak, że "z całą pewnością na wszelkie pytania pana prokuratora odpowiem, bo też w moim interesie jest to, żeby tę sprawę wreszcie tak dokumentnie wyjaśnić".
"Kilometrówki" Czarneckiego
Śledztwo dotyczące niekorzystnego rozporządzenia mieniem zostało wszczęte po zawiadomieniu przez Europejski Urząd do Spraw Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).
Według ustaleń śledczych w latach 2009-2013 polityk miał doprowadzić Parlament Europejski do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie około 203 tysięcy euro. Jak ustaliła prokuratura, w sporządzonych i podpisanych przez siebie dokumentach podał nieprawdę odnośnie swojego miejsca zamieszkania w Polsce. "Wskazując, że miejsce to w kraju pochodzenia znajduje się pod dwoma adresami w Jaśle, w sytuacji, gdy jego faktycznym miejscem zamieszkania w Polsce była Warszawa" - precyzowała w lutym prokuratura.
Zdaniem śledczych Ryszard Czarnecki złożył także 243 wnioski o zwrot kosztów podróży, w których podał nieprawdę w kwestii podróży służbowych. "W tym pojazdów, jakimi miał odbywać podróże i liczby przejechanych kilometrów, wprowadzając odpowiednie służby Parlamentu w błąd" - przekazano wówczas w komunikacie.
Według prokuratury miało to wpływ na przyznanie mu zwrotu wydatków na podróże służbowe, dodatków pobytowych związanych z obecnością w posiedzeniach komisji w polskim parlamencie, diet związanych z czasem podróży oraz odległością z tytułu podróży.
Sam Czarnecki informował wtedy, że "wszystkie środki, o które zwrócił się Parlament Europejski, już dawno zostały zwrócone". - Nie naraziłem na jakiekolwiek straty również polskiego podatnika - przekonywał. W tegorocznych, czerwcowych wyborach do PE Czarnecki nie zdobył mandatu europosła.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Lange/PAP