Po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich pojawia się pytanie, czy będzie przyspieszony marsz w kierunku Budapesztu zapowiadany przez Jarosława Kaczyńskiego - zastanawiał się w "Kropce nad i" profesor Ryszard Bugaj, ekonomista. - To nie jest tak, że Prawo i Sprawiedliwość wybory parlamentarne czy te prezydenckie wygrało w sposób dominujący - odparł profesor Waldemar Paruch, politolog.
W środę po południu w gabinecie wicemarszałka Sejmu i przewodniczącego klubu PiS Ryszarda Terleckiego odbyło się spotkanie, w którym udział wzięli między innymi wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, doradca prezydenta Andrzej Zybertowicz, członek zarządu Telewizji Polskiej, jej były prezes Jacek Kurski, pełniący obowiązki prezesa TVP Maciej Łopiński, były szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych profesor Waldemar Paruch, a także inni przedstawiciele świata akademickiego.
Profesor Waldemar Paruch i profesor Ryszard Bugaj byli gośćmi środowej "Kropki nad i".
"Marsz w kierunku Budapesztu"
Jak ocenił w TVN24 Ryszard Bugaj, ekonomista i były doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to że prezesi telewizji publicznej przychodzą na spotkanie z partią rządzącą, "nie jest zaskakujące". - Myślę, że to się wpisuje w tę prognozę, którą Jarosław Kaczyński kiedyś sformułował, że w Warszawie będzie jeszcze Budapeszt. No i jest pytanie teraz, czy po zwycięskich wyborach będzie przyspieszony marsz w kierunku Budapesztu, czy nie - stwierdził gość "Kropki nad i". Jego zdaniem może to oznaczać między innymi "pomysł na zrobienie czegoś z mediami, które nie są przychylne obozowi rządowemu".
- Pytanie, jak ten Budapeszt zdefiniujemy - stwierdził politolog Waldemar Paruch. Jak przekonywał, dzisiejszy układ polityczny w Polsce jest "w dużym stopniu zrównoważony". - To nie jest tak, że Prawo i Sprawiedliwość wybory parlamentarne czy te prezydenckie wygrało w sposób dominujący - ocenił.
Były szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych podkreślił, że partia Fidesz węgierskiego premiera Viktora Orbana ma większość konstytucyjną w Zgromadzeniu Narodowym Węgier. - U nas w Senacie dominuje opozycja. Istnieje też bardzo potężny zasób medialny, który wspiera partie opozycyjne. Nie widziałbym groźby zmonopolizowania areny politycznej w Polsce przez jedną partię, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość - podkreślił.
Zdaniem Bugaja "Budapeszt" może być rozumiany jako dążenie do "wzięcia pod kontrolę w pełni sektora gospodarczego, mediów i wymiaru sprawiedliwości". - W Budapeszcie Orbanowi się to w ogromnym stopniu udało - ocenił. Zgodził się jednocześnie, że w Polsce byłoby to znacznie trudniejsze. - Szczególnie te wybory prezydenckie pokazały, że podział jest ostry. I jeżeli tutaj byłaby próba przyspieszenia tego procesu, to ona by napotkała przypuszczalnie na bardzo silny opór, moim zdaniem tak silny, że trzeba by było to przyspieszenie wycofać - stwierdził ekonomista.
Bugaj: ktoś wpuścił prezydenta w maliny
Goście Moniki Olejnik rozmawiali także o nagraniu zatytułowanym "Żart z prezydentem Polski Andrzejem Dudą", które pojawiło się w serwisie YouTube we wtorek 14 lipca, dwa dni po drugiej turze wyborów prezydenckich. Dwóch rosyjskich pranksterów skontaktowało się z polskim prezydentem, a jeden z nich podał się za sekretarza ONZ Antonio Guterresa. Wśród tematów ponad 11-minutowej rozmowy znalazła się między innymi kwestia polskiej polityki wobec Ukrainy czy stosunek prezydenta do osób LGBT. W trakcie dyskusji padają także nazwiska byłego premiera, szefa Europejskiej Partii Ludowej Donalda Tuska oraz wyborczego kontrkandydata Dudy, prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.
- To jest ewidentna wpadka - ocenił Ryszard Bugaj. Jego zdaniem ta sytuacja "źle świadczy o stanie kancelarii" Andrzeja Dudy. - Najmniej winną osobą jest sam prezydent w tym wszystkim, ktoś go tutaj wpuścił w maliny - powiedział. Jak przekonywał, to personel urzędniczy Andrzeja Dudy "ma tę wpadkę na koncie".
Waldemar Paruch podkreślił, że "ta rozmowa nigdy nie powinna się odbyć". - Prezydent bardzo dobrze z niej wybrnął. To wkręcanie się youtuberom nie udało - powiedział. Według niego podczas rozmowy "nie padło nic, co mogło być jakąś sensacją lub problemem".
- Prezydent naprawdę sobie bardzo dobrze z tym poradził - ocenił politolog.
"Ostra kampania wyborcza" i "ekstremalne wybory"
Goście "Kropki nad i" rozmawiali także o wyborach prezydenckich oraz poprzedzającej je kampanii wyborczej.
- Te wybory były [przeprowadzone - przyp. red.] w warunkach ekstremalnych. Pandemia zmieniła wiele - ocenił Paruch. Jak mówił, "chodziło o to, żeby zabezpieczyć jak najbardziej tych, którzy będą chcieli wziąć udział w wyborach przed konsekwencjami zdrowotnymi". - Moim zdaniem to się bardzo dobrze udało - stwierdził, podkreślając, że jego zdaniem wybory nie przyczyniły się do wzrostu zachorowań na COVID-19.
Paruch przyznał, że była to "ostra kampania wyborcza", ale jego zdaniem, "nie przekraczała granic kampanii z 1995 roku, podczas której Lech Wałęsa walczył z Aleksandrem Kwaśniewskim".
Bugaj zwrócił z kolei uwagę na "poziom zaangażowania urzędników państwowych w kampanię wyborczą" oraz "poziom wypowiadania nieprawdziwych sądów". Ocenił też, że "poziom agitacji, jaki przetoczył się przez telewizję publiczną, przekroczył wszelkie granice".
- Mnie się wydaje, że bardzo poważną sprawą są konsekwencje tego festiwalu obietnic, które składano i w kampanii parlamentarnej i prezydenckiej. Jest teraz pytanie, jeżeli rząd zechce to zrealizować, to musi prowadzić do dość katastrofalnych skutków. Jeżeli rząd nie zechce tego zrealizować, to pytanie, jak zachowa się opozycja - zaznaczył gość "Kropki nad i".
Jak podkreślił, kluczowym pytaniem jest teraz, "czy uda się schłodzić tę atmosferę napięcia w Polsce".
Źródło: TVN24