- Doznaj rozkoszy najszybszego pobierania plików! Za darmo – reklamuje serwis pobieraczek.pl. Okazało się jednak, że "za darmo" nader słono kosztuje. - Czuję się niedoinformowana i nabita w butelkę – napisała do nas na Kontakt TVN24 klientka. Okazało się, że po zarejestrowaniu, dostała z serwisu rachunek.
Rozkosz pobierania "filmów, programów, gier, muzyki oraz treści erotycznych" miała być bezpieczna, bez ograniczeń i – przez dziesięć dni – darmowa. Okazało się jednak, że podczas rejestracji na portalu użytkownik automatycznie zawiera umowę, która zobowiązuje go do uiszczenia opłaty.
Pani Jowita Borowska tego nie przewidziała. - Jeżeli rejestruję się na jakiejś stronie nie zakładam, że w tym momencie podpisuję jakąś umowę z firmą - argumentuje.
Serwis wprowadza w błąd
I rzeczywiście, zwykle zarejestrowanie się nie oznacza zawarcia umowy. W przypadku pobieraczka.pl jest inaczej. Klient nie musi niczego podpisywać, wystarczyło tylko zaakceptować regulamin. W ten sposób pani Jowita złożyła prawnie wiążące i obciążające finansowo oświadczenie woli. Sądząc po liczbie postów na różnych forach internetowych, nabrały się tysiące osób.
- Jeśli coś jest "za darmo", konsument ma prawo sądzić, że będzie to za darmo – uważa rzeczniczka UOKiK Małgorzata Cieloch. Także zdaniem prawnik Elżbieta Traple to działanie bezprawne. - Ten serwis rzeczywiście zdecydowanie wprowadza w błąd konsumenta. Dotarcie do momentu, w którym możemy zapoznać się z realnymi warunkami tej promocji jest dosyć utrudnione - argumentuje.
Pobieraczek straszy komornikiem
Za to realne skutki promocji mogą być groźne. Niewypłacalnych pobieraczek.pl ostrzega: będzie sąd, komornik i windykator oraz wpis do Rejestru Dłużników Niewypłacalnych, który wiązać się może między innymi z odmową udzielenia kredytu lub leasingu, a nawet całkowitą utratą wiarygodności w kontaktach handlowych.
Reporter "Prosto z Polski" sprawdził wiarygodność administratorów portalu. Jest to dużo trudniejsze niż podpisanie z nimi umowy. Firma nie odpowiada na maile, a zadzwonić nie można, bo nie podają telefonu. Do siedziby Eller Service trzeba pofatygować się osobiście.
"Pretensje ma 5 procent"
Właściciel firmy zgadza się na rozmowę, ale nie chce ujawnić ani swojego nazwiska, ani wizerunku. Woli wystąpić jako Jacek K. - boi się pogróżek.
- Każdy – nawet ten, kto wolno czyta - powinien dojść do punktu, w którym jest informacja o tym, jakie są koszty usługi, kiedy można zrezygnować i jaką czynność należy zrobić – wyjaśnia. Jego zdaniem reklama jest uczciwa i nie wprowadza w błąd. - Ja i dziewięćdziesiąt pięć procent klientów korzystających z tej usługi nie podziela takiego zdania. Pięć procent, które w jakiś tam sposób zaniedbało kontakt z nami, może tak mówić – zapewnia Jacek K.
UOKiK radzi: czytać umowy
Klienci pobieraczka mogą się teraz poskarżyć do UOKiK. Skarga na większą skalę może ułatwić i przyśpieszyć postępowanie. Urząd ma też dobrą radę dla wszystkich. - Dokładne doczytanie warunków umowy to jest to, co powinien zrobić konsument. Każdy. Bez względu czy kupuje coś za darmo, czy otrzymuje coś za darmo – przestrzega Małgorzata Cieloch.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24