W gospodarstwie pana Daniela znajduje się ponad 400 owiec oraz bydło. To tu w nocy z 7 na 8 czerwca doszło do pierwszego ataku wilków. Kolejnej nocy, z niedzieli na poniedziałek, sytuacja się powtórzyła. W sumie zginęło 27 owiec, w tym kotne, a około 60 w różnym stopniu zostało rannych. Pan Daniel szacuje straty na 20-30 tysięcy złotych.
Zaatakowane owce znajdowały się w dwóch budynkach inwentarskich. Drapieżniki pokonały zasłonę znajdującą się na wejściu i przeskoczyły ogrodzenie, dostając się do środka. Pan Daniel twierdzi, że za atakiem stoją wilki. Jak mówi w rozmowie z tvn24.pl, weszły także na podwórko, mimo że w kojcu mieszkały psy.
Niespokojne noce
- Gdy poszedłem w niedzielę po godzinie 6 karmić zwierzęta, to były już pozagryzane i uduszone. W sumie doszło do dwóch ataków. Za drugim razem pilnowałem stada, ale wilki weszły na podwórze koło psów, atakując inne stado. To pierwsza taka sytuacja u mnie w gospodarstwie - mówi pan Daniel.
Za panem Danielem nieprzespane noce. Niewykluczone, że będą i kolejne, bo, jak sam przyznaje, trzeba jakoś zabezpieczyć gospodarstwo, by nie doszło do powtórki.
- Dziś w nocy wspólnie z ludźmi z koła łowieckiego pilnowaliśmy i na szczęście nic się nie stało. Zwierzęta inaczej się zachowywały. Jak wilki podchodziły, to psy w ogóle nie szczekały. A dziś w nocy to szczekanie było słyszalne. Przed nami teraz niespokojne noce, bo trzeba będzie pilnować tych zwierząt. Inaczej się nie da. Trzeba będzie to jakoś zabezpieczać, bo nie damy rady sobie z tym fizycznie. Nie można non stop w nocy pilnować. W dzień trzeba jeszcze pracować - podkreśla pan Daniel.
Natrafiono na ślady wilków
Karolina Hunker, rzeczniczka prasowa Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, poinformowała tvn24.pl, że "na terenie gospodarstwa stwierdzono tropy wilków i lisa".
- Dnia 9 czerwca 2025 roku pracownicy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy dokonali oględzin szkody - potwierdzono zabite i ranne owce. Na terenie gospodarstwa stwierdzono również tropy wilków i lisa. Owce utrzymywane na terenie gospodarstwa nie były zabezpieczone przed atakami wilków - podała rzeczniczka.
Pracownicy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy zamontowali 3 fotopułapki. Pan Daniel został poinformowany również o możliwości refundacji kosztów wizyt lekarza weterynarii, leczenia rannych zwierząt oraz kosztów transportu i utylizacji padliny, po przedstawieniu dokumentów potwierdzających poniesione koszty. Uzyskał także informacje o możliwości złożenia wniosku o zezwolenie na płoszenie wilków oraz wniosku o nieodpłatne przekazanie fladr (sznurów z przywiązanymi kawałkami materiału w jaskrawych barwach, zazwyczaj czerwonymi, służącymi do odstraszania wilków).
- Postępowanie odszkodowawcze jest w toku - podkreśliła Karolina Hunker.
Właściwe zabezpieczenie to podstawa
Robert Mysłajek, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i członek Stowarzyszenia dla Natury "Wilk", tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl, że "zwierzęta hodowlane stanowią w Polsce zaledwie kilka procent zjadanego przez wilki pokarmu".
- Należy pamiętać, że padają one także ofiarą psów, nie tylko bezdomnych, ale często tych posiadających opiekunów i wypuszczanych na noc lub zrywających się z uwięzi. W wielu sytuacjach bardzo trudno jest rozróżnić, czy sprawcami szkody były wilki czy psy - podkreśla Robert Mysłajek.
Wyjaśnia że "wilki zabijają zwierzęta, które nie są odpowiednio zabezpieczone, pozostawiane bez nadzoru, lub zabezpieczone zbyt niskimi, nieszczelnymi i łatwymi do pokonania ogrodzeniami". Jak zatem się przed nimi bronić?
- Jedyną skuteczną metodą ograniczenia ataków wilków jest właściwa i sprawdzona ochrona inwentarza poprzez ustawianie ogrodzeń elektrycznych czy dobrze wyszkolone psy pasterskie - dodaje naukowiec.
Dają o sobie znać
Problem z wilkami i psowilkami (mieszkanka wilka z psem) jest znany leśnikom i myśliwym z gminy Łabiszyn od dłuższego czasu.
- W naszym regionie jest coraz więcej zdarzeń z udziałem wilków czy psowilków. Są one widywane blisko zabudowań, blisko posesji. Na pewno bardziej odważna jest hybryda wilka, czyli właśnie psowilk. Przemieszcza się i bytuje w środowisku bliżej ludzi aniżeli w pobliżu samych wilków - mówi Michał Koszucki, myśliwy z koła łowieckiego Złoty Róg w Bydgoszczy.
Wilki dawały już o sobie wcześniej znać na tym terenie. Dochodziło między innymi do ataków na daniele.
- W naszym obwodzie łowieckim występuje daniel, który jest łatwym kąskiem dla wilka. W zeszłym roku było zagryzionych kilka sztuk łań na terenie parku pałacu w Lubostroniu. Wilki wybrały sobie taką metodę, że naganiały na ogrodzenie daniele i tam je zagryzały. Zdarzeń z udziałem wilków będzie coraz więcej. Tydzień temu na przykład w jednej miejscowości zagryziony został cielak. Sam byłem świadkiem, gdy wyjechałem na pole z opryskiwaczem, jak wilk chodził po tym polu. Nasze drogi skrzyżowały się kilka razy, ale nie miał presji ucieczki - dodaje Michał Koszucki.
O komentarz poprosiliśmy Grzegorza Gusta, nadleśniczego Nadleśnictwa Szubin. Jak tłumaczy zachowanie drapieżników?
- Kilka lat temu, wcale nie tak daleko od tego miejsca, gdzie doszło do zagryzienia owiec, wilki zagryzły daniele hodowane w zagrodzie. To drugie zdarzenie na tym terenie, gdzie dzikie zwierzęta, wpadając do zagrodzonego miejsca, zabijają więcej, niż mogą zjeść. To być może kwestia instynktu, że jeśli coś ucieka, to trzeba to złapać. To nienaturalne miejsce. W obu przypadkach były to dwa następujące po sobie incydenty. W przypadku daniela wilki powtórzyły atak, i tutaj to samo. Prawdopodobnie, ale to mój domysł, każde zwierzę, jak się naje, to potrafi się najeść na tydzień. Nie ma konieczności powtórnego polowania, które wiąże się z wydatkiem energetycznym. To ponowienie na drugi dzień może wynikać z tego, że nie zdążyły się w pełni najeść i pozostawały głodne - twierdzi Grzegorz Gust.
O sprawie jako pierwszy poinformował Tygodnik Pałuki.
Autorka/Autor: mm/tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dorota Kapłońska, tygodnik Pałuki