Nie wiem, czy Donald Tusk stawi się 5 listopada przed komisją śledczą do sprawy Amber Gold - mówił w "Kropce nad i" adwokat Roman Giertych, pełnomocnik szefa Rady Europejskiej. - Jak będzie stosowny czas, to damy odpowiedź czy kalendarz pana przewodniczącego pozwala na stawiennictwo - dodał.
Przesłuchanie szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, przed sejmową komisją śledczą do spraw Amber Gold planowane było na 2 października. Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji, poinformowała jednak 3 września, że zostało ono przesunięte na pierwszy dzień po II turze wyborów samorządowych, czyli na 5 listopada.
Tłumaczyła wtedy, że nie chce, aby jej zarzucano, że przesłuchanie jest elementem kampanii wyborczej. Wassermann jest kandydatką Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Krakowa.
Roman Giertych, pełnomocnik Donalda Tuska tłumaczył w "Kropce nad i", że wraz ze swoim klientem wskazywali na dwa październikowe terminy proponowane przez samą komisję.
- Komisja wyznaczyła trzy propozycje dat. Przyjęliśmy jedną, komisja odwołała termin. Zaproponowaliśmy drugą z tych dat. Nie przyjęto jej - mówił.
- Nie wiem, czy (Donald Tusk - red.) stawi się 5 listopada. Czekamy na ustabilizowanie się poglądów i emocji pani przewodniczącej Wassermann. Nie chcemy takiej zmienności. Jak będzie stosowny czas, to damy odpowiedź czy kalendarz pana przewodniczącego pozwala na stawiennictwo 5 listopada- stwierdził Giertych.
Giertych: prof. Gersdorf wygrała z PiS walkę o sądy
Mecenas odniósł się do wypowiedzi Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf, która w rozmowie z CNN podkreśliła, że jej kadencja kończy się 30 kwietnia 2020 roku. Gersdorf wskazała, że są tylko dwie opcje, żeby ją przerwać: - To zmiana konstytucji, albo jej śmierć.
- Radziłem jej, żeby nie opuszczała gabinetu i trwała na tym stanowisku. Myślę, że właśnie to zrobiła i taki mamy w tej chwili stan rzeczy, że tę walkę wygrała. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby PiS-owi udało się usunąć panią pierwszą prezes - stwierdził Giertych.
- Myślę, że pani prezes jest pozytywnym przykładem, jak należy podchodzić do tego typu zamachów, jakie mieliśmy ze strony PiS-u - podkreślił.
"Naruszenie jest oczywiste"
Prawnik został zapytany o wynik postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie zmian w wymiarze sprawiedliwości w Polsce.
Giertych nie ma wątpliwości, jakie będzie rozstrzygnięcie. - Naruszenie konstytucji zrobione przez partię rządzącą jest oczywiste. To nie jest kwestia dyskusyjna pomiędzy prawnikami - ocenił.
- To jest ciekawe, że tak naprawdę PiS przyczynił się w ten sposób do budowania większej federacji w Europie, dlatego, że ten wyrok, to orzeczenie, będzie precedensowe. Ono ustanowi de facto kontrolę przepisów krajowych przez sąd europejski, co jest pierwszym krokiem do federacji. Jest, można powiedzieć, takim zjawiskiem paradoksalnym, że to PiS się do tego przyczyni - stwierdził Giertych.
- Można powiedzieć, że wojna o polskie sądy z PiS-em została wygrana. To jest wielkie zwycięstwo polskiej demokracji z wielkimi problemami, trudami, konsekwencjami, które będziemy jeszcze ponosić, bo Izba Dyscyplinarna (Sądu Najwyższego - red.) będzie ścigała sędziów, adwokatów - zauważył.
Zdaniem Giertycha, po wydaniu orzeczenia przez TSUE "premier zareaguje tak, jak musi zareagować" .
- Tak, jak dzisiaj wykonał wyrok, chociaż bardzo mu nie był w smak, wyrok, który nakazał mu sprostować informacje nieprawdziwą, którą podał. To oświadczenie, które musiał opublikować w TVN, na pewno bardzo go bolało - kontynuował.
"Mam wątpliwość, jeżeli chodzi o interpretację tego, co zrobił pan premier"
Prawnik nawiązał do postanowienia Sądu Apelacyjnego, który zdecydował w środę, że premier ma sprostować swoją wypowiedź na temat braku inwestycji infrastrukturalnych za rządów PO i PSL. Oświadczenie premiera Mateusza Morawieckiego po decyzji sądu w trybie wyborczym ukazało się w czwartek wieczorem przed "Faktami" TVN i "Wiadomościami" w TVP Info. Tekst sprostowania odczytany został przez kobietę.
- Mam wątpliwość prawną, jeżeli chodzi o interpretację tego, co zrobił pan premier - ocenił Giertych. - Miałem chyba trzy takie sprawy, gdzie media nieprawidłowo publikowały wyroki. Wówczas jest taka procedura, że sąd najpierw nakazuje ponownie wykonać dane orzeczenie nieprawidłowo wykonane. Jeżeli tego nie robi, to nakłada grzywnę na uczestnika postępowania - wyjaśnił.
Zauważył, że jego wątpliwość z prawidłowym wykonaniem środowego orzeczenia sądu, wynika z tego, że jego zdaniem premier powinien był osobiście odczytać tekst sprostowania.
- Mamy właściwie do czynienia z obligiem odczytania osobistego. Wydaje mi się, że pan premier będzie musiał składać ponowne oświadczenie już po decyzji sądu, o ile - oczywiście - Platforma (Obywatelska - red.) zdecyduje się na grillowanie pana premiera. Może miłosiernie mu odpuści - powiedział.
Giertych odniósł się do argumentacji przedstawicieli PiS, którzy wskazują, że sprawę PO dwukrotnie przegrywała, a wygrała tylko w sądzie apelacyjnym.
- Wygrali (PiS - red.) tak, jak (Beata - red.) Szydło wygrała w sprawie Tuska i jak ostatnio prezydent Duda wygrał z prezydentem Trumpem walkę o krzesło - skomentował.
"Premier Morawiecki przystąpił do klubu 'Pinokio'"
Roman Giertych został zapytany, czy po wyroku sądu premier powinien podać do dymisji - tak jak chce tego opozycja.
- Mamy sytuację, w której pan Morawiecki wikła się w kolejne przeprosiny, a to nie jest taki wniosek bezzasadny. Pan premier przystąpił do klubu "Pinokio", elitarnego na razie. Z tego co wiem, osoby, które zostały sądownie, prawomocnie stwierdzone jako kłamcy w polskiej polityce, to właśnie pan premier Morawiecki i pan Jacek Kurski, który w procesie ze mną sprzed 12 lat, przegrał przed Sądem Apelacyjnym w Gdańsku - stwierdził Giertych.
Mecenas zauważył, że Mateusz Morawiecki jest pierwszym premierem w Polsce, który musiał sprostować podane przez siebie informacje.
- Wcześniej szefowie rządu ważyli słowa, mając świadomość tego, jakie są konsekwencje powiedzenia nieprawdy, szczególnie w kampaniach wyborczych, gdzie weryfikacja następuje bardzo szybko - zaznaczył.
Autor: tmw//plw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24