Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce szuka osób do opieki nad dziećmi, które z różnych przyczyn nie mogą liczyć na rodziców. Jedni z tych, którzy się na to zdecydowali – Kasia i Tomek – przekonują, że warto i że "każdy może sobie poradzić". Pod opieką mieli już dziewięcioro dzieci.
Rodzice SOS to osoby, które stają się opiekunami dla kilkorga osieroconych, opuszczonych, bądź pozbawionych opieki biologicznych rodziców, dzieci. Mają stworzyć dla podopiecznych dom, nauczyć ich samodzielności, a także – jak każdy rodzic powinien – muszą dbać o ich edukację, rozwój i zdrowie.
Kasia Sobczuk-Wójciszyn i Tomek Wójciszyn takimi opiekunami są od 7 lat. Na antenie TVN24 opowiadali o tej roli, emocjach, które się z tym wiążą, satysfakcji, ale i o swoich początkach i wątpliwościach.
Zobacz też: święta Bożego Narodzenia w rodzinie zastępczej
Impuls i wątpliwości
Pierwszy impuls, żeby aplikować na Rodziców SOS, poczuła Kasia. - Podszedłem do tej propozycji z dystansem. Myślałem, że się nie dostaniemy. Byliśmy młodzi, co my możemy wiedzieć o wychowaniu dzieci? – opowiada Tomek.
Sami nie mają swoich dzieci, ale mieli przygotowanie pedagogiczne. Dostali się do programu i nie żałują. Mimo początkowych wątpliwości Tomka, teraz przyznaje on, że "się nadawali".
Przez ich ręce przeszło 9 dzieci. Obecnie mają w domu siedmioro, dwie dziewczynki już rozpoczęły samodzielne życie. – Mamy przestrzał wiekowy bardzo duży – opowiada Kasia. Najmłodsze dzieci pod ich opieką mają 7-8 lat, najstarsze już ponad 20.
Ciocia i wujek jak mama i tata
Dla swoich podopiecznych są "ciocią i wujkiem". Jak mówią, są jak każda normalna rodzina. Siedzą, rozmawiają, spędzają razem czas. – Najważniejsze jest, by dać tym dzieciom siebie, swój czas, swoją uwagę. One potrzebują tego, by dorosły ich zauważył – mówi Sobczuk-Wójciszyn.
Dzieci uczą się obowiązków domowych, sprzątania, gotowania. – Trzeba pokazać im, jak się składa ubrania, odrabia lekcje. Co ciekawe, to im się podoba – opowiada Kasia. - To są takie podstawy, że każdy z nas jest w stanie sobie z tym poradzić – uważa.
Kropla w morzu potrzeb
- Nie ma recepty na zdobywanie zaufania dzieci. Relacje budowane są latami – mówi nam Tomek. Przyznaje, że docieranie czasem trwa długo. – Ale teraz możemy powiedzieć, że warto było, że te dzieci odżyły i że sobie poradzą – dodaje.
Jak informuje Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce, w Polsce w 2022 roku otrzymali ponad 700 zapytań o przyjęcie potrzebujących dzieci do domów zastępczych. Niestety ze względu na brak kandydatów na rodziców SOS, mogli odpowiedzieć pozytywnie jedynie na 75 ogłoszeń.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: SOS Wioski Dziecięce