Marzec, kwiecień 2020 roku to był czas, kiedy wszyscy szukali sprzętu - przekonywał prezes Agencji Rezerw Materiałowych Michał Kuczmierowski, który w "Faktach po Faktach" odpowiadał na pytania o zakupione przez Ministerstwo Zdrowia respiratory, który trafiły do składu Agencji. Padło także pytanie o maseczki bez atestów, które przyleciały do Polski ogromnym i najdroższym transportowcem. - Wszystkie maseczki miały atesty, które dopuszczały je do użycia. Faktycznie, niektóre miały poziom ochrony troszeczkę niższy niż ten, który był zamawiany - przyznał Kuczmierowski.
W kwietniu Ministerstwo Zdrowia, kierowane wówczas przez Łukasza Szumowskiego, podpisało umowę z firmą E&K, reprezentowaną przez handlarza bronią. Z obiecanych 1241 urządzeń biznesmen dostarczono jedynie 200. Do dziś handlarz nie oddał ponad 70 milionów złotych z przekazanej mu zaliczki na ten zakup oraz naliczonych kar.
CZYTAJ WIĘCEJ: Doniesienie do prokuratury na byłego ministra zdrowia i jego zastępcę. "Wyprowadzono wielkie pieniądze" >>>
Tamte 200 respiratorów zakupionych przez Ministerstwo Zdrowia od handlarza bronią znajduje się w zasobach Agencji Rezerw Materiałowych. Prezes ARM Michał Kuczmierowski odpowiadał w sobotnich "Faktach po Faktach" na pytania między innymi o zakupiony sprzęt i o to, czy trafił on do szpitali.
- Od początku wydaliśmy, z intensyfikacją w ostatnich miesiącach, ponad 4,5 tysiąca respiratorów. Zdecydowana większość z nich, bo cztery tysiące, to były wydania, które zrealizowaliśmy mniej więcej od października, listopada. W tej masie były respiratory różnych producentów - powiedział.
Prezes ARM przekazał, że otrzymane z resortu zdrowia respiratory nadal są w składnicy rezerw, "podobnie jak kilka tysięcy innych respiratorów". - Mamy tego sprzętu dość dużo, więc jesteśmy przygotowani na kolejne etapy, kolejne fale zachorowań. Gdyby była taka potrzeba, one są gotowe - oświadczył.
Kuczmierowski pytany był również o to, czy rozumie - także jako były członek zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej - decyzję o zawarciu umowy na respiratory z byłym handlarzem bronią. - Rozumiem, że marzec, kwiecień 2020 roku to był czas, kiedy były wszystkie ręce na pokład i wszyscy szukali sprzętu. Nie mówię tylko o Polsce - odpowiedział.
- Standardowo weryfikujemy wszystkich dostawców - dodał. - Chodzi raczej o to, aby uniknąć ryzyka intencjonalnej winy. W tym przypadku raczej trzeba to traktować jako sytuację, w której po prostu zapotrzebowanie na ten sprzęt było zdecydowanie większe, gdzie producenci deklarowali pewne działania, a dostarczali sprzęt po czasie - mówił prezes Agencji Rezerw Materiałowych.
Co z maseczkami z Antonowa?
14 kwietnia na warszawskim Okęciu wylądował Antonow An-225 - największy używany samolot transportowy na świecie - który przetransportował do Polski około 80 ton sprzętu medycznego z Chin, w tym siedem milionów maseczek. "Gazeta Wyborcza" pod koniec kwietnia podała, że "maseczki te nie mają żadnych certyfikatów jakości i dla służby zdrowia są bezużyteczne".
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz pytany wówczas o publikację dziennika, odpowiadał, że sprzęt z tego transportu "trafił do Agencji Rezerw Materiałowych, łącznie z certyfikatami".
Co się stało z tym sprzętem? - Cały sprzęt, który wydawała Agencja Rezerw Materiałowych, był wielokrotnie weryfikowany i na poziomie dokumentów, które były dostarczane, i na poziomie parametrów jakościowych - powiedział prezes Agencji w sobotnich "Faktach po Faktach".
- Tutaj zaangażowane były różne instytucje, które w Polsce odpowiadają za artykuły BHP. Między innymi każda taka partia była sprawdzana przez CIOP [Centralny Instytut Ochrony Pracy - przyp. red.], który prowadzi badania tych materiałów. Tutaj nie wydawaliśmy niecertyfikowanych towarów. Zresztą ich tak naprawdę udało się zdecydowanie uniknąć, jeśli chodzi o zamówienia, które trafiały do Polski - powiedział.
Dopytywany o kwietniowy transport, Kuczmierowski zapewnił, że ARM "zweryfikowała każdy przypadek indywidualnie". - Wszystkie maseczki miały atesty, które dopuszczały je do użycia. Faktycznie, niektóre miały poziom ochrony troszeczkę niższy niż ten, który był zamawiany, natomiast one zostały przeznaczone wówczas nie do tych służb medycznych na pierwszą linię walki, tylko do użycia przez inne osoby, przez inne instytucje, które otrzymywały sprzęt zgodnie z przeznaczeniem - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24