Wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak na zamkniętym posiedzeniu połączonych komisji sejmowych nie przedstawił wyjaśnień w sprawie rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. "Posłowie PO zapowiedzieli złożenie wniosku o moją dymisję przed wysłuchaniem wyjaśnień" - argumentował we wpisie na Twitterze. Poseł Koalicji Obywatelskiej Adam Szłapka po zakończeniu posiedzenia relacjonował, że minister stwierdził, że "nie ma czasu, żeby rozmawiać i po prostu wstał i wyszedł".
Zamknięte posiedzenie połączonych komisji do spraw służb specjalnych i obrony narodowej rozpoczęło się w czwartek około godziny 16. Minister obrony Mariusz Błaszczak miał na nim przedstawić informacje dotyczące upadku rosyjskiego pocisku w Zamościu pod Bydgoszczą.
Wkrótce jednak Błaszczak opuścił posiedzenie. "NIE dla robienia happeningów w Sejmie. Posłowie PO zapowiedzieli złożenie wniosku o moją dymisję przed wysłuchaniem wyjaśnień. W związku z tym zdecydowałem poinformować komisję, że nie przedstawię wyjaśnień na posiedzeniu" - napisał na Twitterze.
Co się stało na komisji?
Poseł niezrzeszony Paweł Szramka po zakończeniu obrad tłumaczył, że na komisji "była delikatna awantura, natomiast dotyczyła ona tego, że przewodniczący nie poddał pod głosowanie regulaminowo złożonego wniosku formalnego o to, żeby wezwać dowódców różnych stanowisk". - Niestety przewodniczący zobaczył, że posłów PiS-u jest mniej na sali i nie poddał tego wniosku pod głosowanie - dodał.
Poseł Koalicji Obywatelskiej Adam Szłapka tłumaczył z kolei: "Złożyliśmy na samym początku wniosek formalny o to, żeby w tej komisji uczestniczyli także dowódca operacyjny, szef Sztabu Generalnego oraz szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, czyli kluczowe osoby z punktu widzenia wyjaśnienia tej sprawy". - Ten wniosek, mimo że przewodniczący komisji ma obowiązek przeprowadzać taki wniosek, nie został w ogóle przeprowadzony. Zasłaniał się jakimiś nieistniejącymi przepisami - relacjonował.
- Pan przewodniczący oddał głos panu ministrowi Błaszczakowi, który po paru zdaniach powiedział, że ma ważniejsze sprawy na głowie i nie ma czasu, żeby rozmawiać i po prostu wstał i wyszedł - ocenił Szłapka.
Dopytywany o to, co dokładnie miał powiedział minister, Szłapka odparł, że "powiedział, że zajmuje się polskim bezpieczeństwem i że każda godzina jego czasu jest bardzo cenna, w związku z tym wróci do swoich obowiązków". - Powiedział jednoznacznie, że nie ma czasu na posiedzenie komisji – wskazał.
- Absolutnie bezczelne, podłe zachowanie opozycji, które doprowadziło do zerwania posiedzenia tej komisji. (…) Po prostu opozycja nie chciała usłyszeć tego, co miał minister, pan premier do powiedzenia – stwierdził z kolei poseł PiS Piotr Kaleta.
Dodał, że w czasie posiedzenia jeden z posłów przedwcześnie opuścił salę obrad. - Było to obrzydliwe, było to niekulturalne zachowanie - komentował. Posłem tym miał być poseł KO, były szef MSWiA Bartłomiej Sienkiewicz.
Wniosek o wotum nieufności wobec Błaszczaka
We wtorek rzecznik PO Jan Grabiec przekazał, że wniosek o wotum nieufności wobec szefa MON jest przygotowany i zostanie złożony najprawdopodobniej po czwartkowym posiedzeniu komisji obrony.
W podobny sposób o wniosku o wotum nieufności wobec Błaszczaka mówił we wtorek w Radiu Zet szef klubu KO Borys Budka. - Czekamy na komisję, która odbędzie się 25 maja, to jest komisja obrony narodowej, od wyników tej komisji uzależniamy, kiedy położymy ten wniosek - powiedział Budka.
- To jest absolutnie nieodpowiedzialny minister, który próbował swoją winę zrzucić na polskich generałów - dodał.
Rakieta pod Bydgoszczą
Pod koniec kwietnia minister sprawiedliwości poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego.
11 maja szef MON oświadczył, że "procedury i mechanizmy reagowania w sprawie obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego". Zarzucił dowódcy operacyjnemu rodzajów sił zbrojnych gen. Tomaszowi Piotrowskiemu, że nie poinformował jego ani odpowiednich służb o pocisku, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Według ministra w sprawozdaniu z 16 grudnia, które otrzymał od DORSZ, znalazła się informacja, że tego dnia "nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co - jak później się okazało - było nieprawdą". Dodał, że ewentualne decyzje personalne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem.
BBN oświadczyło dzień później, że informacje, którymi dysponuje prezydent, "nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych" dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, prezydentowi nie przedstawiono też żadnego wniosku w tej sprawie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl