Przedstawiciele strony ukraińskiej pojawili się w piątek w Przewodowie (woj. lubelskie). W asyście policji udali się na miejsce, gdzie we wtorek eksplodowała rakieta. "Jestem wdzięczny stronie polskiej za udzielenie im dostępu. Będziemy kontynuować naszą współpracę w sposób otwarty i konstruktywny, tak, jak czynią to najbliżsi przyjaciele" - napisał Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy w mediach społecznościowych.
Ukraińscy eksperci pojawili się w Przewodowie w piątek przed godz. 12. Wtedy do miejscowości wjechał najpierw osobowy bus z niebieską rejestracją korpusu dyplomatycznego w Polsce. Jeden z pasażerów był ubrany w czarną kurtkę mundurową z flagą ukraińską i emblematami ukraińskimi. Ukraińcy w eskorcie policji pojechali w kierunku magazynów, w które we wtorek trafiła rakieta. Po pewnym czasie pojawiły się następne samochody, tym razem osobowe na rejestracjach korpusu dyplomatycznego. W nich znajdowały się kolejne osoby w polowych mundurach. Po trzech godzinach pobytu w Przewodowie kilka tych samych samochodów wracało z miejsca zdarzenia, przejeżdżając przez wieś.
Ustalenia prokuratury
Sytuację i działania służb w Przewodowie relacjonował w piątek wieczorem reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz. Jak mówił, miejsce, gdzie spadła rakieta, cały czas jest niedostępne dla osób postronnych i pilnują go policjanci. Wyjaśniał, że cały czas trwają drobiazgowe oględziny.
Przekazał, że na miejscu rotacyjnie pracuje około 200 funkcjonariuszy CBŚP, ABW, wojskowych, techników i ekspertów. Postępowanie w sprawie tragedii prowadzi natomiast Prokuratura Krajowa. Sidorkiewicz dodał, że prokuratorzy "są bardzo powściągliwi".
O tym, że "najprawdopodobniej na Polskę spadła rakieta S-300", mówił w środę prezydent Andrzej Duda. To rakieta produkcji rosyjskiej z lat 70. Tego typu systemy rakietowe wykorzystywane są przez obronę przeciwlotniczą Ukrainy, a Rosjanie modyfikują je do bombardowania ukraińskich miast.
Szef ukraińskiego MSZ: będziemy kontynuować naszą współpracę
Natomiast do wizyty strony ukraińskiej w Przewodowie odniósł się w mediach społecznościowych Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy. We wpisie na Twitterze potwierdził, że ukraińscy eksperci pracują już na miejscu. "Jestem wdzięczny stronie polskiej za udzielenie im dostępu. Będziemy kontynuować naszą współpracę w sposób otwarty i konstruktywny, tak, jak czynią to najbliżsi przyjaciele" - podkreślił Kułeba.
Minister obrony narodowej: eksperci ukraińscy będą mieli możliwość oględzin
Wicepremier, szef Ministerstwa Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak oświadczył w piątek, że dopuszczenie ukraińskich biegłych do miejsca zdarzenia w Przewodowie oraz ich udział w śledztwie jest "bardzo jasno sprecyzowane" przez prawo międzynarodowe. - Ukraińska strona zwróciła się oficjalnie do Polski o możliwość uczestniczenia w tych procedurach. Jest zgoda, natomiast muszą być zachowane przepisy, które o tym stanowią, gdyż toczy się śledztwo - dodał. Według niego oznacza to, iż "eksperci ukraińscy będą mieli możliwość oględzin". - Natomiast trzeba zachować, bo to jest niezwykle ważne dla ustaleń, procedury dotyczące śledztwa - zaznaczył. Pytany, ile rakiet spadło na terytorium Polski, odpowiedział, że "to też zostanie wyjaśnione przez śledczych".
Czytaj też Wybuch w Przewodowie. Kim były ofiary?
Siły rosyjskie przeprowadziły we wtorek po południu zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne. Tego dnia na terenie leżącej blisko granicy z Ukrainą wsi Przewodów spadł pocisk, doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch obywateli Polski.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24