O widmie przesunięcia wyborów samorządowych i lokalnych problemach samorządów mówiły w "Faktach po Faktach" prezydentki Łodzi i Gdańska Hanna Zdanowska i Aleksandra Dulkiewicz. - To my musimy ludziom komunikować, dlaczego ceny prądu są wyższe. Mówienie tego rok dłużej, czy nawet pół roku dłużej, spowoduje, że być może chęć wsparcia dzisiejszych włodarzy będzie mniejsza - zwracała uwagę Dulkiewicz. Zdanowska z kolei zaznaczyła, że zmiana prawa "może skutkować tym, że w tej chwili jest to przesunięte o pół roku, a za jakiś czas rządzący powiedzą, że chcą przesunąć o dwa lata".
Jarosław Kaczyński zapowiada, że jego ugrupowanie złoży w Sejmie projekt ustawy przedłużającej kadencję samorządów o pół roku. - To z powodu tego, że zbiegły się wybory i to jest niewykonalne, żeby przeprowadzić na raz wybory samorządowe i parlamentarne. To mówi PKW i to mówią także wszyscy szefowie finansów partyjnych. Nie da się na raz rozliczyć z obydwu tych wyborów - przekonuje.
Zdanowska: najgorsze zmiany to te robione naprędce i pod określoną sytuację polityczną
W "Faktach po Faktach" prezydentka Łodzi Hanna Zdanowska zaważyła, że "jakiekolwiek zmiany w obecnym prawodawstwie powodują kolejne perturbacje, z którymi tak naprawdę będziemy mierzyć się wszyscy". Przyznała przy tym, że nałożenie "dwóch olbrzymich tur wyborczych będzie bardzo trudne". - Ale samorządowcy niejednokrotnie pokazali, że potrafimy. Myślę, że tym razem też damy radę - zaznaczyła.
- Najgorsza jest zmiana prawa, bo ona może skutkować tym, że w tej chwili jest to przesunięte o pół roku, a za jakiś czas rządzący powiedzą, że chcą przesunąć o dwa lata do przodu - zwróciła uwagę. - Najgorsze zmiany to te robione naprędce i pod określoną sytuację polityczną - podsumowała.
Pytana, jaka to może być sytuacja, prezydent Łodzi przypomniała, że przy ostatnich wyborach samorządowych "opozycja pokazała, że potrafi zdecydowanie pozyskać szerszą rzeszę wyborców niż w wyborach parlamentarnych". - One, będąc drugimi w kolejności, nie mogą ustawić jakiejś narracji. Jeżeli odbyłyby się pierwsze, bezpośrednio przed wyborami parlamentarnymi, mogłyby w jakiś sposób ustawić narrację, że jednak opozycja jest w stanie pokonać rządzących. Myślę, że to główny przyczynek - wyjaśniła.
Dulkiewicz: to cyniczna kalkulacja
Prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz dodała, że "już dzisiaj kadencja samorządu, po raz pierwszy, trwa dłużej niż poprzednio, bo została, także decyzją Prawa i Sprawiedliwości, wydłużona". - Kolejne wydłużanie tego czasu, kiedy wspólnoty lokalne, mieszkańcy naszych miast, miasteczek i wsi, są ograbiani z pieniędzy, które powinny zostać w naszych wspólnotach, powoduje, że to my jako obecnie rządzący włodarze jesteśmy stawiani w sytuacji tych, którzy nie umieją sobie radzić z trudną sytuacją - powiedziała.
- To my musimy ludziom komunikować, dlaczego ceny prądu są wyższe, dlaczego musimy podnosić ceny parkowania, wody i wielu wielu usług komunalnych, za które nas rozliczają mieszkańcy. A mówienie tego rok dłużej, czy nawet pół roku dłużej, spowoduje, że być może ta chęć wsparcia dzisiejszych włodarzy może mniejsza - oceniła.
Jej zdaniem to "cyniczna kalkulacja polityczna Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości".
Dulkiewicz: premier daje to, co już zabrane
W programie pytano także o zmiany podatkowe i czy samorządy przez nie straciły czy zyskały.
Dulkiewicz odpowiedziała, powołując się na przykład swojego miasta. - Dzisiaj to, co otrzymujemy z powrotem, z podatku PIT to 15 procent mniej niż w ubiegłym roku. Tymczasem dochody z PIT-u wynoszą 15 procent więcej. Co miesiąc w raportach Ministerstwa Finansów możemy się o tym przekonać, bo one są jawne. Czyli 30 procent z tego, co powinno zostać w Gdańsku, w Łodzi, w innych miastach, jest pożyczone przez rząd i nie wiadomo kiedy oddane - wyjaśniła.
- Dzisiaj premier mówi, że daje dodatkowe pieniądze. Nie, nieprawda. Daje to, co już zabrane. W tym roku budżet Gdańska z tytułu podatku PIT jest o 300 milionów mniejszy niż w ubiegłym roku. To nie jest tak, że to są dodatkowe pieniądze - tłumaczyła.
Jej zdaniem "jedynym powodem, dla którego one są zatrzymywane przez rząd czy przez pana premiera, jest niestety to, że wtedy można dać każdemu po uważaniu: temu, komu w jakiś sposób bardziej się należy". - A jaki? To już zadecyduje czy Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, czy Nowogrodzka - skwitowała.
Zdanowska dopytywana była, czy jeśli rząd będzie w taki sposób, "po uważaniu", zwracał samorządom pieniądze z podatku PIT, to duże miasta na tym stracą. - To oczywiste, my już tracimy. W przypadku Łodzi to jest 500 milionów rok do roku i to nie jest tak, że zrównoważy nam się to subwencją rozwojową, która będzie wypłacana jednokrotnie - odparła.
Dulkiewicz opowiadała o swojej prezentacji budżetu na ten rok na posiedzeniu rady miasta. - Powiedziałam, że to jest koniec samorządności, ponieważ nigdy do tej pory, przez 32 lata samorządu, nie było tak, że to ktoś, gdzieś w Warszawie decyduje o tym, jakiej wysokości podatki mają zostawać w Gdańsku, Łodzi, Warszawie, Tychach czy Rudzie Śląskiej, która za chwilę będzie miała nowego prezydenta - mówiła.
- Dzisiaj to jest tak, jak powiedziała pani prezydent Zdanowska, że kwota tego, co mamy dostać, została ustalona w październiku ubiegłego roku i podzielona na dwanaście równych rat. Do tej pory było tak, że tyle, ile wypracowywali mieszkańcy, co miesiąc otrzymywaliśmy, czyli tyle, co było naprawdę - podkreśliła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24