Nie jest tak, że nie legitymizujemy procedur, tylko tych procedur nie ma - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" sędzia Jerzy Grubba z Sądu Najwyższego. Komentował pat w obradach Zgromadzania Ogólnego SN, mającego wyłonić kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa. - Jesteśmy postawieni w dość trudnej sytuacji, ponieważ usiłuje się z nami prowadzić grę, której zasady nie zostały ustalone - ocenił.
We wtorek mają zostać wznowione obrady Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego. Sędziowie kolejny raz spróbują wskazać kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa SN. Zgromadzenie już dwukrotnie próbowało dojść do porozumienia.
"Nie jest tak, że nie legitymizujemy procedur, tylko tych procedur nie ma"
Sędzia Sądu Najwyższego Jerzy Grubba ocenił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że możliwe jest, by Zgromadzenie we wtorek wyłoniło kandydatów na prezesa. - Przez cały czas spotykamy się w tym celu i nie widać ze strony uczestników Zgromadzenia braku chęci uczestniczenia w tym procesie - oznajmił.
- Nie jest tak, że nie legitymizujemy procedur, tylko tych procedur nie ma. Od początku domagamy się podstawowej rzeczy - przyjęcia porządku obrad, a w ramach tego porządku obrad określenia ich regulaminu - wyjaśniał sędzia. Jak wskazywał, "to jest dość elementarna kwestia dla wszystkich ciał kolegialnych". - Dotąd nie spotkaliśmy się z taką sytuacją, żeby ciało kolegialne obradowało bez przyjęcia porządku obrad - dodał.
Jego zdaniem niechęć do przyjęcia porządku obrad wynika "w jakimś stopniu prawdopodobnie z tego, że ten porządek chciałby w jakiś sposób arbitralnie określić pan sędzia prowadzący Zgromadzenie Ogólne". - Póki co odbywa się to, do pewnego stopnia, z naruszeniem obowiązujących przepisów - ocenił sędzia SN. Jak mówił, podczas obrad "wprowadzono taką metodę nieuwzględniania wniosków składanych z sali przy jednoczesnej jednoosobowej ocenie treści tych wniosków".
"Usiłuje się z nami prowadzić grę, której zasady nie zostały ustalone"
Gość TVN24 wskazywał, że "przy tak długotrwałym obradowaniu nie sposób uniknąć zmęczenia, nie sposób uniknąć pewnych emocji" - Ale staramy się przez cały czas przestrzegać pewnych zasad, przynajmniej ci tak zwani starzy sędziowie - dodał.
Cały skład Zgromadzenia bowiem wyraźnie podzielił się na dwa obozy - starych i nowych sędziów. "Nowi" to wybrani w ostatnim czasie do Sądu Najwyższego, wskazani przez nową Krajową Radę Sądownictwa, wybraną głównie przez polityków PiS. "Starzy" to sędziowie z wieloletnim stażem w SN, powołani jeszcze zanim PiS przeforsowało zmiany w polskim sądownictwie.
- Podkreślam, że jesteśmy postawieni w dość trudnej sytuacji, ponieważ usiłuje się z nami prowadzić grę, której zasady nie zostały ustalone - mówił dalej Grubba. Zaznaczył jednak przy tym, że "nie dochodzi do zdarzeń takich, jak utrudnianie głosowań, oddawanie głosów nieważnych czy tym podobne". - Wprost przeciwnie. Te głosowania, które dotąd się odbyły, odbyły się sprawnie. Głosy nieważne praktycznie nie są oddawane. To jest jakiś margines, który gdzieś tam się przydarzył, a który nie miał żadnego wpływu na wynik głosowania - oznajmił.
"Trójpodział władzy zawsze polega na tym, że władze wzajemnie się kontrolują"
Sędzia Grubba ocenił, że wydaje się, iż wobec braku przyjętego porządku "chodzi o niedopuszczenie do takiej sytuacji, aby ci sędziowie, którzy zostaną wyłonieni, tych pięciu kandydatów, mieli większościowe poparcie Zgromadzenia Ogólnego, a więc ponad 50 procent sędziów".
- Wydaje się to rzeczą całkowicie fundamentalną. Jeżeli mówimy o jakimkolwiek trójpodziale władzy, to trójpodział władzy zawsze polega na tym, że władze wzajemnie się kontrolują. O ile pan prezydent ma możliwość arbitralnego wybrania pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, to ma tę możliwość wybrania spośród pięciu kandydatów przedstawionych mu przez Zgromadzenie. Teraz pytanie, jakie poparcie mają mieć ci kandydaci? Czy poparcie dla tych kandydatów ma być poparciem wynikającym z głosów większości sędziów Sądu Najwyższego, czy może się okazać, że zostanie przedstawiony kandydat dwóch, trzech, czterech osób? - kontynuował.
Przyznał, że obecnie każdy sędzia SN "może zgłosić kandydata na prezesa Sądu Najwyższego". - Natomiast rzeczywiście jest tak, że starych sędziów jest o kilku więcej niż nowych - dodał. Przyznał przy tym, że "niekoniecznie" wyłącznie kandydat "starych" sędziów mógłby liczyć na większość poparcia. - Myślę, że chodzi o to przede wszystkim, żeby ci sędziowie, którzy zostaną przedstawieni prezydentowi, mieli poparcie większości - dodał.
Jego zdaniem "to nie jest kwestia zwaśnienia" pomiędzy grupami sędziów. - To nie jest tak, że mamy jakieś negatywne emocje w stosunku do tych tak zwanych nowych sędziów. Raczej oczekujemy (…) respektowania roli Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego, aby ten głos w postaci wskazania pięciu kandydatów był głosem, który ma jakieś znaczenie. Żeby to nie byli ostatecznie kandydaci przedstawieni przez dwie, trzy osoby - wyjaśniał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24