Wszyscy widzimy doskonale, jak wygląda sytuacja na Białorusi i ogromne wątpliwości wokół procesu wyborczego - powiedział we wtorek w "Faktach po Faktach" rzecznik rządu Piotr Mueller. Dodał, że to, iż "aktualnie nie ma bezpośrednich działań Unii Europejskiej akurat nas oczywiście nie cieszy".
Na Białorusi od niedzieli trwają protesty i starcia z siłami bezpieczeństwa. Rozpoczęły się one po niedzielnych wyborach prezydenckich, w których - według wstępnych oficjalnych wyników - wygrał dotychczasowy prezydent Alaksandr Łukaszenka. Jak podała Centralna Komisja Wyborcza (CKW), dostał on 80,23 proc. głosów, a jego rywalka Swiatłana Cichanouska - 10,09 proc. głosów.
By rozproszyć manifestacje w Mińsku, siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego, gumowych kul, granatów hukowych i pałek. Według białoruskiego MSW, "w Mińsku i Nowopołocku funkcjonariusze organów spraw wewnętrznych i wojskowi wojsk wewnętrznych byli zmuszeni do aktywnego zastosowania specjalnych środków w celu przerwania nielegalnych działań".
"Wszyscy widzimy ogromne wątpliwości wokół procesu wyborczego"
Rzecznik rządu Piotr Mueller pytany we wtorek w "Faktach po Faktach", jakie jest stanowisko polskiego rządu w sprawie wyborów na Białorusi oraz czy one były sfałszowane, powiedział, że "wszyscy widzimy doskonale, jak wygląda sytuacja na Białorusi i ogromne wątpliwości wokół procesu wyborczego".
- Również osoby, które są na Białorusi, jeśli chodzi o działaczy opozycji, to wyraźnie wskazują, wszystkie państwa Unii Europejskiej, takie mamy głębokie przekonanie, wskazują, że ten proces wyborczy odbiegał daleko od standardów, które są przyjęte w Europie - dodał.
"Takie działania mają sens, gdy będą podejmowane przez całą wspólnotę międzynarodową"
Dopytywany, czy Łukaszenka będzie przez polski rząd uznawany i traktowany jako prawowity, legalnie wybrany prezydent Białorusi, Mueller odpowiedział: "w tej chwili dlatego właśnie chcemy podjąć działania na poziomie całej Unii Europejskiej, bo takie stanowisko i takie wspólne działania wobec Białorusi mają sens wtedy, gdy będą podejmowane wspólnie i solidarnie przez całą wspólnotę międzynarodową, a co najmniej przez Unię Europejską jako grupę 27 państw".
"Oczywiście my wolelibyśmy, żeby ten szczyt odbył się wcześniej"
Premier Mateusz Morawiecki zwrócił się w poniedziałek o zwołanie szczytu Unii Europejskiej w sprawie sytuacji na Białorusi. Unijne źródło Polskiej Agencji Prasowej przekazało tego dnia, że szef Rady Europejskiej Charles Michel przekazał Morawieckiemu pisemną odpowiedź, w której poinformował, że kwestia Białorusi zostanie poruszona na szczycie UE we wrześniu.
- Nam zależało nam tym, aby temat sytuacji na Białorusi był elementem agendy europejskiej, ponieważ to Polsce głównie i krajom Europy Środkowo-Wschodniej na tym zależy. Wczoraj ten wniosek poparł prezydent Litwy. Przewodnicząca Komisji Europejskiej zaznaczyła, że Unia Europejska będzie bacznie się przyglądała tej sytuacji, a na następnym posiedzeniu, jeżeli nie będzie zwołane wcześniej posiedzenie ta sytuacja też zostanie omówiona - mówił w "Faktach po Faktach" rzecznik rządu.
- Oczywiście my wolelibyśmy, żeby ten szczyt odbył się wcześniej - dodał.
Na uwagę, że wszystko wskazuje na to, że ten szczyt będzie dopiero we wrześniu, powiedział, że należy pamiętać, że "sytuacja na Białorusi jest bardzo dynamiczna i to, że aktualnie nie ma bezpośrednich działań Unii Europejskiej akurat nas oczywiście nie cieszy".
- Uważaliśmy, że szczyt Unii Europejskiej, szczyt Rady Europejskiej powinien się teraz odbyć, ale cieszą nas deklaracje i przewodniczącego Rady Europejskiej i przewodniczącej Komisji Europejskiej, że instytucje unijne będą się bacznie przyglądały tej sprawie - powiedział rzecznik rządu.
Unia Europejska wydała we wtorek wieczorem oświadczenie dotyczące sytuacji na Białorusi. Podkreślono w nim, że wybory prezydenckie nie były ani wolne, ani uczciwe. Oświadczenie głosi, że możliwe jest podjęcie działań "wobec osób odpowiedzialnych za przemoc, nieuzasadnione zatrzymania i fałszowanie wyników wyborów".
Mueller: weryfikujemy okoliczności wyjazdu Cichanouskiej
Piotr Mueller odniósł się także w "Faktach po Faktach" do sytuacji opozycyjnej kandydatki w wyborach prezydenckich Swiatłany Cichanouskiej, która przebywa na Litwie.
- Weryfikujemy te wszystkie okoliczności związane z opuszczeniem kandydatki na prezydenta swojego kraju. One nie są takie jednoznaczne – powiedział.
- Wiemy, że tam jest bardzo trudna sytuacja i nie wiemy, czy ona opuściła kraj sama podejmując taką decyzję, czy została do tego zmuszona – zaznaczył.
Dodał, że "ta sytuacja w porozumieniu z rządem litewskim jest analizowana".
Pytany, czy był kontakt kogokolwiek z polskich władz z Cichanouską, odparł, że "kwestie dyplomatyczne wymagają czasami nierozgłaszania pewnych działań".
Rzecznik rządu o wytycznych dla szkół
Rzecznik rządu odniósł się do kwestii wymogów dotyczących funkcjonowania szkół od 1 września w dobie pandemii COVID-19. Powiedział, że planowane jest przedstawienie szczegółów w środę.
Jak mówił, dyrektorzy szkół też "mają do wykonania pewne zadanie, jeżeli chodzi o specyfikę poszczególnych budynków szkolnych". - Tak jak chociażby w stacji telewizyjnej jest tak, że niektóre strefy są wydzielone, niektóre osoby z załogi nie spotykają się pomiędzy poszczególnymi częściami, tak samo w szkołach można takie części wydzielić, aby część klas po prostu się nie spotykała, jeżeli to nie jest konieczne i w ten sposób ograniczyć możliwości kontaktu pomiędzy poszczególnymi grupami - wyjaśnił. Dopytywany, czy chodzi o bardzo szczegółowe wytyczne, których trzeba przestrzegać czy tylko zalecenia, rzecznik rządu odpowiedział, że "część z nich będzie miała charakter dobrych praktyk". - Chociażby organizacja wewnętrzna szkoły pod kątem klas, wydzielenia tych klas, odległości pewnych, tam, gdzie są możliwe, większych – również takie zalecenia się pojawią. Nie wszystkie będą miały charakter bezpośrednio obowiązujący, ale część z nich będzie miała taki charakter - mówił Mueller. Jak podkreślił, rząd chce "dać dosyć klarowne wytyczne, jeżeli chodzi o moment, w którym chciałby, żeby szkoły były prowadzone w sposób albo nauczania mieszanego albo zdalnego". - To będą w szczególności te szkoły, które są położone na terenach powiatów, które będą oznaczane jako kolor czerwony czy żółty, ale również zależnie od tego, w której części powiatu te ogniska będą występowały. Pamiętajmy o tym, że niektóre powiaty są dosyć duże. Nawet kilkadziesiąt kilometrów dzieli ich granice, a ognisko może występować na przykład w jednej części powiatu i wtedy powiatowy inspektor sanitarny będzie wydawał swoje rekomendacje - powiedział Mueller.
"Trudno, żeby taka opinia robiła wrażenie, jeżeli ktoś nie zapoznał się z pełnym materiałem"
Odniósł się także do sprawy zastosowania aresztu tymczasowego wobec aktywistki LGBT Margot z kolektywu Stop Bzdurom, która jest podejrzana o uszkodzenie furgonetki z homofobicznymi hasłami i atak na jej kierowcę.
Na uwagę, że opinia publiczna wciąż nie może poznać uzasadnienia zastosowania takiego środka zapobiegawczego, powiedział, że "to jest pytanie do sądu, a nie rzecznika rządu". Dodał, że jest trójpodział władzy w Polsce i to sąd podjął taką decyzję.
Pytany był również, czy "na kimś w rządzie robi wrażenie" opinia komisarz praw człowieka Rady Europy Dunji Mijatović, która w sobotę w swoim wpisie na Twitterze wezwała do "natychmiastowego uwolnienia" aktywistki. "Nakaz zatrzymania jej na dwa miesiące to mrożący sygnał dla wolności słowa i praw LGBT w Polsce" - napisała.
- Trudno, żeby taka opinia robiła poważne wrażenie, jeśli ktoś, a przynajmniej stwarza takie wrażenie, nie zapoznał się z pełnym materiałem w tym zakresie. Jeżeli ktoś myli, mówię tutaj szeroko o wielu osobach, które komentują tę sytuację, że to rzekomo za powieszenie flagi ta osoba została zatrzymana, czy aresztowana, to po prostu nie zna faktów – powiedział Mueller.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24