Młodzi ludzie czują, że protestują, manifestują w sprawach, które są większe od nich - powiedziała w TVN24 profesor Anna Pacześniak, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Komentowała trwające od czwartku protesty po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. - Mam takie wrażenie, że rządzący zachowują się trochę jak ktoś, kto podpalił las, jest zdziwiony, że on płonie i teraz apeluje do tego lasu, żeby przestał płonąć - oceniła.
Od czwartku trwają w Polsce protesty związane z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego pod kierownictwem Julii Przyłębskiej, który uznał, że niezgodne z konstytucją jest prawo do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
We wtorek głos w tej sprawie zabrał premier Mateusz Morawiecki. - Apeluję, by powstrzymać się od aktów agresji. To może doprowadzić do eskalacji, która może doprowadzić do czegoś bardzo złego w naszym społeczeństwie - powiedział. Dodał, że "dzisiejsze wzburzenie i sytuacje na ulicach, które oznaczają akty agresji, wandalizmu, ataków, są absolutnie wykluczone, nie powinny mieć miejsca". - Będziemy im ze stanowczością przeciwdziałać, bo burzą ład społeczny i prowadzą do nierespektowania prawa - zapowiedział.
"Rządzący zachowują się trochę jak ktoś, kto podpalił las, jest zdziwiony, że on płonie"
Sytuację tę komentowała w TVN24 profesor Anna Pacześniak, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Mam takie wrażenie, że rządzący zachowują się trochę jak ktoś, kto podpalił las, jest zdziwiony, że on płonie i teraz apeluje do tego lasu, żeby przestał płonąć - oceniła. - Tak się nie dzieje, słowo nie ma aż tak dużej mocy - dodała.
Politolog przyznała jednocześnie, że "po tym, co obserwujemy na ulicach i co słyszymy w komentarzach, okazuje się, że słowa mają znaczenie, natomiast one nie zmienią biegu wydarzeń".
Jej zdaniem po orzeczeniu TK "trudno jest odwrócić ten nurt wydarzeń". - Nie mają na to pomysłu prawnicy. Każdy pomysł jest obarczony jakąś wadą, defektem. Jasne jest, że propozycje, które wysuwa opozycja - w żadnym razie choćby z tego powodu, że robi to właśnie opozycja - nie zostaną zaakceptowane przez rządzących - przekonywała. Według Pacześniak "jesteśmy w dużym klinczu".
"Młodzi ludzie czują, że protestują, manifestują w sprawach, które są większe od nich"
Politolog oceniła jednak, że "można tutaj znaleźć sporo pozytywów". - To, co obserwujemy teraz na ulicach, to jest coś w rodzaju doświadczenia formacyjnego, zwłaszcza dla młodych ludzi - wskazywała.
- Sama jestem mamą dwóch młodych mężczyzn i widzę, jak bardzo to sprawia, że jeszcze bardziej interesują się polityką niż do tej pory - przyznała. Dodała, iż odnosi wrażenie, że "ten spór wywołany przez Prawo i Sprawiedliwość, Zjednoczoną Prawicę, wśród młodych jeszcze bardziej ich rozpala niż to, co działo się chociażby w lecie, czyli ataki na mniejszości seksualne".
- Dlatego, że ta sprawa dotyczy każdego i mam wrażenie, że młodzi ludzie czują, że protestują, manifestują w sprawach, które są większe od nich. To jest niezwykle ważne - podkreśliła Pacześniak. Jej zdaniem "to na pewno będzie procentowało w przyszłości".
- Na naszych oczach ludzie, którzy do tej pory byli przede wszystkim konsumentami, stają się obywatelami, których - mam niemal pewność - będzie niezwykle trudno kupować jakimiś transferami socjalnymi, czy karmić populistyczną gadką - oceniła.
Według niej "ci ludzie, niezależnie od tego, jakie będą mieli poglądy polityczne, na kogo będą głosowali, staną się niezwykle krytyczni".
CZYTAJ TAKŻE: Dua Lipa zareagowała na protesty w Polsce >>>
"To jest tak naprawdę podpalenie lontu"
Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego przyznała, że "ma wrażenie graniczące z pewnością", że Zjednoczona Prawica chyba nie słucha socjologów, których ma wokół siebie, skoro zdecydowała się poruszyć kwestię aborcji. - Tu nie trzeba nawet skończyć studiów socjologicznych, wystarczy wyraźnie przyglądać się społeczeństwu, żeby wiedzieć, że ruszyć tę akurat kwestię, to jest tak naprawdę podpalenie lontu - oceniła.
Jej zdaniem widać to w "radykalizmie tego protestu" i jego języku, który oceniła jako "dosyć dosadny".
Źródło: TVN24