Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski polecił prokuratorom regionalnym, by "bezzwłocznie przeprowadzali czynności i wydawali decyzje procesowe" w sprawach mających związek z trwającymi w Polsce protestami - wynika z dokumentów, do których dotarł reporter TVN24. Prokurator Krajowy w swoim piśmie wskazał artykuł kodeksu karnego mówiący o spowodowaniu "zagrożenia epidemiologicznego". Ten sam artykuł przywołała prokurator Ewa Wrzosek, która wszczęła śledztwo w sprawie tak zwanych wyborów kopertowych. Postępowanie jednak jej odebrano i umorzono.
22 października Trybunał Konstytucyjny, na czele którego stoi Julia Przyłębska, uznał, że niezgodne z konstytucją jest prawo do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
Od tygodnia na ulicach wielu polskich miast i miasteczek trwają protesty osób, które sprzeciwiają się takiemu orzeczeniu Trybunału. Gromadzą one dziesiątki tysięcy osób, a zgodnie z obowiązującymi obostrzeniami zgromadzenia publiczne muszą ograniczać się do pięciu osób.
Prokurator krajowy polecił "bezzwłoczne czynności i decyzje" w sprawie protestów
Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski skierował we wtorek pismo do prokuratur regionalnych. Do jego treści dotarł reporter TVN24.
Święczkowski wydał polecenie prokuratorom, którzy prowadzą postępowania przygotowawcze w sprawie czynów "mających związek z odbywającymi się nielegalnymi zgromadzeniami". Polecił im między innymi, by "bezzwłocznie przeprowadzali czynności i wydawali decyzje procesowe".
Czyny zabronione, które wymienił w piśmie Święczkowski, to między innymi naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, znieważenie funkcjonariuszy, niszczenie mienia czy obraza uczuć religijnych poprzez publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego do wykonywania obrzędów religijnych.
Prokurator krajowy dodał, że "każde zachowanie osoby organizującej nielegalną demonstrację albo podżegającej lub nawołującej do udziału w niej" powinno być oceniane "w zakresie sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego".
Organizatorom protestów może grozić nawet 8 lat więzienia
Święczkowski załączył do pisma ocenę Biura Prezydialnego Prokuratury Krajowej, w której wskazano konkretne paragrafy, które dotyczą organizowania zgromadzeń, kiedy są one objęte zakazem wynikającym z przepisów wydanych na podstawie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.
§ 1. Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach: 1) powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej (...) podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
"Oczywiste jest, że naruszenie przepisów wprowadzonych w celu zapobiegania i zwalczania szerzenia się choroby zakaźnej, jaką jest COVID-19, prowadzi do niebezpieczeństwa znacznego zwiększenia zakresu epidemii, co mieści się w pojęciu "szerzenia choroby zakaźnej" i co zagraża nie tylko życiu i zdrowiu uczestników gromadzeń, ale (...) jest groźne dla życia i zdrowia całego społeczeństwa" - napisano w opinii Biura Prezydialnego Prokuratury Krajowej.
Organizowanie takich zgromadzeń - czytamy - wypełnia znamiona przestępstwa z artykułu 165 paragraf 1 punkt 1 Kodeksu karnego.
W sprawie wyborów umorzenie
Śledztwo z tego samego artykułu, ale w sprawie organizowania majowych wyborów prezydenckich wszczęła prokurator Ewa Wrzosek z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Po zawiadomieniu, które wpłynęło do prokuratury przeprowadziła postępowanie sprawdzające, a 23 kwietnia podjęła decyzję o wszczęciu śledztwa.
Jeszcze tego samego dnia, trzy godziny później, postępowanie to zostało umorzone, ale nie przez prokurator Wrzosek, a przez jej przełożoną - prokurator Edytę Dudzińską. Jak wyjaśniała później prokurator Mirosława Chyr, ówczesna rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w uzasadnieniu stwierdzono, iż sprawa została umorzona "z uwagi, że czynu nie popełniono". Jak wyjaśniała Chyr, stało się tak dlatego, że nawet data wyborów jeszcze nie była znana, a w parlamencie wciąż trwały prace legislacyjne.
- Zawiadomienie skierowała osoba prywatna. Nie tyle chodziło w nim o podjęcie decyzji o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich, ile o obawy zawiadamiającego, że podejmowane w tym zakresie czynności, zmierzające do przeprowadzenia tych wyborów, stanowią realne zagrożenie dla jego życia i zdrowia z uwagi na ogłoszony na terytorium kraju stan epidemii - mówiła potem w "Faktach po Faktach" Ewa Wrzosek.
Wrzosek przekazała też, że zawiadomienie było impulsem do przeprowadzenia postępowania sprawdzającego, które "zgodnie z przepisami procedury karnej należy przeprowadzić, jeżeli chce się uzyskać stosowne informacje, które uzasadniają podjęcie decyzji".
- W terminie 30 dni od takiego zawiadomienia prokurator jest zobowiązany do wszczęcia bądź odmowy wszczęcia postępowania. Ponieważ to zawiadomienie było stosunkowo lakoniczne, oprócz wyrażonych obaw o swoje życie i zdrowie wyrażonych na podstawie doniesień medialnych, przeprowadziłam postępowanie sprawdzające, zapoznałam się z powszechnie funkcjonującymi opiniami wirusologów, epidemiologów, także opinią Rzecznika Praw Obywatelskich i zarządzeniami PKW, z uchwałami, które są jeszcze obowiązujące - opisywała.
W rozmowie z TVN24 prok. Wrzosek mówiła też, że planowała przesłuchać m.in. wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. - Nie wykluczam, że mogliby zostać przesłuchani premier Mateusz Morawiecki, marszałek Sejmu Elżbieta Witek oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński - zaznaczyła.
Źródło: tvn24.pl