Rządzący doskonale wiedzieli, że nie są w stanie przeprowadzić tych zmian przez parlament, dlatego zrobili obejście przez Trybunał Konstytucyjny - stwierdziła w "Faktach po Faktach" doktor Anna Materska-Sosnowska, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego. Według socjologa profesora Andrzeja Rycharda Jarosław Kaczyński nie przewidział, jak silne jest przyzwolenie na kompromis aborcyjny wśród Polaków.
Od czasu ogłoszenia decyzji Trybunału Konstytucyjnego, na czele którego stoi Julia Przyłębska, w sprawie dopuszczalności aborcji, w całej Polsce trwają protesty. W sobotę w Szczecinie zorganizowano manifestację pod hasłem "Nasze prawa - wspólna sprawa". W Zielonej Górze z okazji Halloween zorganizowano "upiorny pogrzeb praw kobiet". W Warszawie wystawiono "Dziady na Mickiewicza", niedaleko domu Jarosława Kaczyńskiego.
Orzeczenie TK oraz sytuację na polskich ulicach komentowali goście sobotnich "Faktów po Faktach".
"Doskonale wiedzieli, że nie są w stanie przeprowadzić tych zmian przez parlament, dlatego zrobili obejście"
- Możemy przypuszczać, że to orzeczenie było gotowe już przed wyborami, niemniej nie zdecydowano się (wówczas - red.) na publikację orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego prezes Julii Przyłębskiej - stwierdziła politolog doktor Anna Materska-Sosnowska.
Jej zdaniem rządzący "doskonale wiedzieli, że nie są w stanie przeprowadzić tych zmian przez parlament, dlatego zrobili obejście i przeszło to przez Trybunał Konstytucyjny".
W jej ocenie Prawo i Sprawiedliwość czarne protesty sprzed kilku lat potraktowało jako "pomruki niedźwiedzia". Podkreśliła, że "lekceważenie takich głosów powoduje ich napięcie". - To nie chodzi tylko o kwestię aborcji, to są prawa człowieka - przekonywała politolog.
- Nikt nie słuchał młodych i nie słyszał młodych, i dzisiaj rządzący za to płacą.
"Władza zaczyna tracić władzę"
Według profesora Andrzeja Rycharda Jarosław Kaczyński nie przewidział, jak silne jest przyzwolenie na kompromis aborcyjny wśród Polaków. - Ale nie przewidział czegoś więcej - dodał socjolog.
Jak mówił, trwające w całej Polsce protesty oczywiście dotyczą aborcji, "bo to jest ta kwestia, w której wielka polityka bezpośrednio staje się polityką dotykającą człowieka i bardzo to motywuje do protestu". Jednak w jego przekonaniu ludziom, którzy wychodzą dziś na ulice, chodzi o coś więcej. - W moim przekonaniu, przynajmniej dla części uczestników protestów, aborcja występuje jako pewien rodzaj języka, w którym wyrażane jest niezadowolenie, już nie tylko w sprawie aborcji. To się stało katalizatorem protestów, których uczestnicy w sporej części w tyle głowy mają generalnie ograniczanie instytucji demokracji liberalnej w naszym państwie - stwierdził Rychard.
Jak mówił, "tak naprawdę to, czego doświadcza Prawo i Sprawiedliwość i Jarosław Kaczyński, to jest taki stan, kiedy władza zaczyna tracić władzę". - W takim głębszym sensie słowa "władza" - nie takim formalnym - rozumianym jako możliwość wpływu na procesy społeczne - tłumaczył gość "Faktów po Faktach".
Zaznaczył jednocześnie, że do przełomu, oprócz "buntu i protestu", potrzebne są także "klarowna wizja tego, co może być potem, a przede wszystkim jakiś instrument polityczny, który tę wizję mógłby realizować". - Tego nie ma, ale siła motywacyjna tych protestów jest ogromna - wskazał socjolog.
"Ta frustracja z całą pewnością nie zniknie"
W piątek prezydent Andrzej Duda poinformował, że - po przeprowadzonych konsultacjach - złoży do Sejmu projekt o zmianie ustawy dotyczącej aborcji. Według treści projektu, aborcja byłaby możliwa w przypadku wystąpienia wad letalnych, nie umożliwiałoby jej natomiast wystąpienie innych wad rozwojowych, w tym na przykład zespołu Downa.
- Ta frustracja z całą pewnością nie zniknie, nawet gdyby ten projekt został uchwalony w takiej postaci. Ona zostanie tylko przytłumiona, ale cały czas będzie się tliła - przekonywał profesor Rychard.
Podkreślił, że rozpoczął się w Polsce proces "dramatycznej utraty legitymizacji tej władzy w oczach społeczeństwa". - Paradoksalnie to, co się teraz dzieje, to sytuacja, w której rządzący reanimowali nieistniejący już wydawałoby się projekt pod tytułem "anty-PiS".
Jak zwrócił uwagę, okazało się, że "bycie anty-PiSem ma ogromną siłę motywacyjną i ma bardzo wyraźny sens praktyczny".
"To, co się dzieje, pokazuje, że prezes nie panuje nad partią"
Mówiąc o "micie Kaczyńskiego" doktor Materska-Sosnowska stwierdziła, że "jeśli jeszcze nie upadł, to upada". - To, co się dzieje w ostatnim czasie, pokazuje, że prezes nie panuje nad partią - oceniła.
Jej zdaniem władza nie radzi sobie nie tylko z tym, co dzieje się na ulicach, ale także z pandemią. - Za chwilę wszyscy będziemy mieli poczucie, że zostaliśmy zostawieni sami sobie - stwierdziła.
Jak powiedziała, "to pokazuje, że jest pustka wokół Jarosława Kaczyńskiego". - Jeśli nie słuchasz doradców, albo ich nie masz, to jest poważny problem - podsumowała.
Źródło: TVN24