To jest niewyobrażalne, jak traktuje się w Polsce osoby niepełnosprawne, a także tych, którzy się nimi opiekują - powiedziała w "Faktach po Faktach" siostra Małgorzata Chmielewska, przełożona wspólnoty "Chleb Życia". Stwierdziła, że są oni "skazani na wieczny stres i żebractwo". - Człowiek niepełnosprawny jest apolityczny. Dla mnie to jest niewyobrażalne, w jaki sposób można na plecach najsłabszych toczyć walkę polityczną - wyznała.
Opiekunowie dorosłych osób z niepełnosprawnościami wraz ze swoimi podopiecznymi od poniedziałku protestują w Sejmie. Domagają się, by obywatelski projekt ustawy o rencie socjalnej został rozpatrzony na najbliższym posiedzeniu. We wtorek rano złożyli w sejmowej kancelarii podpisy pod projektem, który zakłada wypłatę takiej renty w wysokości najniższego krajowego wynagrodzenia, czyli 3490 złotych. Obecnie dorośli z niepełnosprawnościami otrzymują miesięcznie 1217 złotych.
"Jesteśmy trochę niżej niż na kolanach"
- Chciałam bardzo serdecznie podziękować tym, którzy tam trwają, w imieniu tych wszystkich najsłabszych, setek tysięcy ludzi - powiedziała w "Faktach po Faktach" siostra Chmielewska.
Mówiąc o sytuacji osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów stwierdziła, że "jesteśmy trochę niżej niż na kolanach". - To jest niewyobrażalne po prostu, jak traktuje się w Polsce, my jako społeczeństwo i jako państwo, jak traktujemy osoby niepełnosprawne, a także tych, którzy się nimi opiekują. To jest niewyobrażalne zupełnie, zwłaszcza przy tych naszych szczytnych hasłach obrony życia. Tylko, że to życie potem trwa kilkadziesiąt lat.
Przywołała słowa papieża Jana Pawła II, który powiedział, że społeczeństwo poznajemy po tym, jak traktuje najsłabszych. - No więc takim jesteśmy społeczeństwem, że nie pozwalamy strajkującym w Sejmie wymyć się pod prysznicem. To są rzeczy karygodne i trudno znaleźć na to słowa. Jeśli w naszym kraju człowiek niepełnosprawny, niemający z różnych powodów prawa do renty, musi żyć za 719 złotych i każda dodatkowa złotówka jest mu odbierana, jeśli opiekun osoby niepełnosprawnej, który dzień i noc jest uwiązany przy tym swoim niepełnosprawnym dziecku i robi to z miłością największą, ale nie ma prawa do podjęcia pracy, żeby wyjść z domu, żeby nawiązać kontakty z innymi ludźmi, żeby się rozwijać, żeby zapłacić za fryzjera, to jest po prostu skandal - oceniła.
Skazani na żebractwo. "To jest policzek, to jest naplucie w twarz"
Siostra Chmielewska stwierdziła, że osoby z niepełnosprawnością i ich opiekunowie są "skazani na wieczny stres i żebractwo, o pampersy, o pieniądze, o to, żeby w ogóle móc żyć i przeżyć".
- To nie są ludzie, którzy wydają pieniądze na przyjemności. To są ludzie, którzy są na skraju godnego życia lub już żyją niegodnie. Proszę przeżyć za 719 złotych, albo za 1440 złotych renty socjalnej. Zwłaszcza, że to często dotyczy młodych ludzi, którzy mają takie same potrzeby, jak ich pełnosprawni rówieśnicy. Proszę zapłacić za mieszkanie, leki, wodę, gaz i kupić sobie jedzenie. Przecież to jest niemożliwe - przekonywała.
Wskazała, że opiekun, który zajmuje się dorosłą osobą niepełnosprawną, dostaje 620 złotych. - To jest policzek, to jest naplucie w twarz obywatelom, którzy powinni oczekiwać od nas nie tylko współczucia, ale przede wszystkim miejsca w naszym społecznym życiu. A oni takiego miejsca nie mają - stwierdziła.
Zastanawiała się, jaką emeryturę będzie miała kobieta, która przez 20 lat zajmowała się niepełnosprawnym dzieckiem. - A jak jej dziecko umrze w połowie miesiąca, każą jej zwracać za tę połowę miesiąca pieniądze. I co dalej po 20 latach opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem? Wypadła lub wypadł z rynku pracy, nie ma w ogóle znajomości, kontaktów. To są sytuacje dramatyczne - mówiła Chmielewska.
- Skazujemy osoby niepełnosprawne i ich opiekunów na żebractwo - dodała.
Polityczna walka na plecach najsłabszych
Siostra Chmielewska przekonywała, że "jeżeli władza, politycy nie pokażą, co jest najważniejsze, to społeczeństwo nie będzie wiedziało". - A co pokazują? Pogardę. No to się nie dziwmy, że później młodzież i dzieci, jak i dorośli obywatele, okazują pogardę najsłabszym - skwitowała.
Apelowała również, by skończyć z "walką plemion, kiedy na szali jest dobro konkretnego człowieka, człowieka najsłabszego". - Człowiek niepełnosprawny jest apolityczny. Dla mnie to jest niewyobrażalne, w jaki sposób można na plecach najsłabszych toczyć walkę polityczną - wyznała.
- U nas jakikolwiek gest człowieka, który jest po którejś ze stron zaangażowany politycznie, jakikolwiek gest dobroci i szacunku jest traktowany jako gest polityczny. To jest absurd - oznajmiła. Jak dodała, "gdybyśmy ustalili pewną sferę ludzkiej solidarności, wyłączoną z walki politycznej, to byłaby jedna z tych sfer, może i najważniejsza".
- Myślę, że nasza świadomość zaczyna się od doświadczenia. Absolutnie jestem za tym, żeby polityk spróbował przeżyć za 719 złotych lub spędził dzień czy dwa w mojej wspólnocie, a mamy domy dla ludzi niepełnosprawnych, starszych i chorych, których kompletnie żaden system nie chce. To są dramatyczne sytuacje - mówiła Chmielewska.
Chmielewska: trzeba zobaczyć w nich człowieka, a nie politycznego wroga
Siostra Chmielewska stwierdziła, że opiekunowie oraz osoby wspierające niepełnosprawnych toczą nieustanną walkę z instytucjami. - ZUS to jest instytucja, która jest nastawiona na to, żeby jak najmniej wesprzeć osoby, które nie mogą pracować, które są niepełnosprawne. Opiekunowie, rodzice toczą zażarte walki z tą instytucją - mówiła gościni "Faktów po Faktach".
- Jak najbardziej jestem za tym, by politycy zetknęli się z sytuacją rodziców, z sytuacją samych osób niepełnosprawnych, żeby spędzili z nimi parę dni, wtedy dopiero będziemy mogli rozmawiać, bo będziemy wiedzieli o czym. Może to powinno być nawet obowiązkowe dla niektórych komisji - stwierdziła Chmielewska.
I dodała: - Jak się spojrzy na tych ludzi i spróbuje z nimi pobyć, wtedy zobaczy się w nich człowieka, a nie polityczny biznes, lub politycznego wroga.
Źródło: TVN24