Jeśli Donald Tusk zostałby premierem, wytworzyłoby się napięcie między rządem a Pałacem Prezydenckim, skrajnie szkodliwe dla Polski. To jeden z powodów, dla których nie należy głosować na Platformę - powiedział premier Jarosław Kaczyński.
Na kilkanaście godzin przed ciszą wyborczą, szef rządu pojawił się w Zakopanem, gdzie uczestniczył w mszy świętej w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Potem przed góralską chatą w Dolinie Chochołowskiej zrobił krótką konferencję prasową, na której zaatakował Platformę. – Donald Tusk chce kontynuować złą politykę, jaką w latach 90. uprawiał Kongres Liberalno-Demokratyczny. Mam nadzieję, że powrotu do tamtych czasów już nie będzie – stwierdził premier.
I szybko wyjaśnił dlaczego nie należy głosować na PO. - Jeśli Donald Tusk, a nie ja, zostałby premierem wytworzyłoby się napięcie między rządem a Pałacem Prezydenckim, bardzo szkodliwe dla Polski.
Prezes PiS krytykował szefa PO, mówiąc, iż jest to "człowiek, który ośmielał się mówić, (w 1992 roku) że w Polsce tych głodnych, to wcale nie jest tak dużo, i że w istniejącej sytuacji gospodarczej mogło być więcej, że demokracja nie jest taka ważna - najważniejsza jest transformacja, czyli najważniejsze jest uwłaszczenie nomenklatury, bo w istocie ta transformacja wtedy na tym polegała".
Według Kaczyńskiego, kampania pokazała dwie wizje Polski: kulturalną i zasadami, jaką utożsamia PiS i liberalną politykę z lat 90. której chce Donald Tusk. - W ciągu tych dwóch lat agresja ze strony naszych politycznych oponentów doprowadziła do wielkiego zepsucia obyczajów politycznych w polskim życiu publicznym. Chcemy od tego odejść. Wierzę, że za kilkadziesiąt godzin będziemy zwycięzcami tego starcia – dodał premier.
Sondaże, które wieszczą zwycięstwo Platformy, szef rządu podsumował krótko: - Niektóre sondaże to ordynarna socjotechnika. My mamy swoje, i spokojnie czekamy na wynik wyborów.
Szef rządu odniósł się też do słów Nelly Rokity, kandydującej z warszawskiej listy PiS do Sejmu, która stwierdziła, że Kaczyński nie powinien być premierem, tylko jej mąż, a PiS nie dojrzało do samodzielnych rządów. - Pani Rokita ma prawo do swojego zdania, rozumiem że marzy o tym, żeby jej mąż był premierem, ale jeśli PiS wygra wybory, to ja obejmę tę funkcję – podkreślił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24