Premier Mateusz Morawiecki napisał we wtorek w tekście dla estońskiego dziennika "Postimees", że Alaksandr Łukaszenka próbuje zdestabilizować sytuację wewnętrzną u sąsiadów poprzez sztucznie wywołaną presję migracyjną na granicach państw bałtyckich. "Chce przetestować nie tylko szczelność naszych granic – granic zewnętrznych UE i NATO – ale także jedność Unii i Sojuszu. Jak dotąd przegrywa, ale trzy dekady po odzyskaniu niepodległości przez państwa naszego regionu nikt nie może stracić czujności" - dodał szef polskiego rządu.
"Znaczenie naszego regionu jest dziś nie do przecenienia. To na barkach Polski i państw bałtyckich spoczywa teraz współodpowiedzialność za bezpieczeństwo całej przestrzeni euroatlantyckiej. Mamy XXI wiek, a jednak ze słownika polityki niektórych państw nie zniknęły pojęcia ekspansjonizmu i imperializmu. Nikt nie wie lepiej od nas, jak straszliwe żniwo mogą zebrać tego rodzaju praktyki" - napisał szef polskiego rządu na łamach "Postimees".
"Demony historii mogą zbudzić się na naszych oczach. Dlatego każdego dnia powinniśmy być w stanie się im przeciwstawić. Geopolityka to gra na wielkiej szachownicy, na której Polska, Estonia, Litwa i Łotwa toczą z Rosją pojedynki od wieków i dlatego to właśnie my potrafimy patrzeć kilka ruchów do przodu. Dziś naszym wspólnym obowiązkiem jest chronić całą wspólnotę transatlantycką przed próbą szachowania, jaka grozi nam ze Wschodu" - przekonywał.
Morawiecki: neoimperialnym zakusom mówimy twarde "nie"
Morawiecki zwrócił uwagę, że prawdziwą miarą nowoczesnej suwerenności są dziś kompetencje cyfrowe państw, ponieważ nowe technologie potrafią usprawniać procedury i ułatwiać codzienne życie, ale w rękach przestępców stają się niebezpieczną bronią o niespotykanej dotąd sile rażenia.
"Estonia przekonała się o tym w 2007 roku, kiedy chciała usunąć w cień symbol dominacji sowieckiej – Pomnik Brązowego Żołnierza. W jednej chwili jej przestrzeń cyfrowa stała się teatrem działań wojennych, a zintensyfikowane cyberataki na platformy rządowe czy strony internetowe banków i gazet szybko odsłoniły ich naturę. Tym razem długie ramię Moskwy okazało swoją destrukcyjną moc w przestrzeni wirtualnej. Kreml chciałby widzieć cały nasz region w roli łatwo sterowanej kukiełki. I choć zmieniły się czasy i metody presji Moskwy na państwa bałtyckie, to nie zmienia się nasza postawa - neoimperialnym zakusom mówimy twarde 'nie!'" - zadeklarował.
CZYTAJ WIĘCEJ: AFERA MAILOWA W RZĄDZIE PiS >>>
Premier: dla państw bałtyckich, Polski i całej Europy to prawdziwy test
Przypomniał, że w tym roku celem cyberataku stały się skrzynki mailowe polskich parlamentarzystów, członków i pracowników rządu.
"Wiele wskazuje na to, że ich (ataków - red.) źródeł znowu należy szukać za naszą wschodnią granicą. Ataki hybrydowe mają jednak to do siebie, że odbywają się na kilku płaszczyznach jednocześnie. Dlatego (przywódca Białorusi - red.) Alaksandr Łukaszenka próbuje zdestabilizować naszą sytuację wewnętrzną poprzez sztucznie wywołaną presję migracyjną na granicach państw bałtyckich. Zapomina, że igrając z naszymi państwami, w istocie prowokuje całą wspólnotę euroatlantycką. Chce przetestować nie tylko szczelność naszych granic – granic zewnętrznych UE i NATO – ale także jedność Unii i Sojuszu. Jak dotąd przegrywa, ale trzy dekady po odzyskaniu niepodległości przez państwa naszego regionu nikt nie może stracić czujności" - napisał Morawiecki.
"Łukaszenka stara się rozgrywać naturalne w każdej demokracji wewnętrzne różnice polityczne. Nie wie, czym są demokratyczne wybory, ale zna mechanizmy rządzące zbiorowymi emocjami. Prowadzi cyniczną grę, wykorzystując do niej szlachetne intencje niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. W istocie jednak sięga po metody przemytnicze, licząc, że według napisanego w Mińsku/Moskwie scenariusza przerzuci przez granicę nielegalnych migrantów i wywoła kolejny kryzys. To Białoruś ryzykuje dziś życie i zdrowie ludzi, których sprowadza z Iraku i Bliskiego Wschodu tylko po to, by zaszkodzić swoim zachodnim sąsiadom. Intencje Łukaszenki są jasne – chce powtórzenia sytuacji migracyjnej sprzed 5-6 lat. W dodatku robi to w nieprzypadkowym terminie - w przeddzień rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad-21 i w chwili trudnej misji ewakuacyjnej z Kabulu. Dla państw bałtyckich, Polski i całej Europy to prawdziwy test" - napisał premier.
Podkreślił, że kiedy Estonia przystępowała ponad 30 lat temu do "śpiewającej rewolucji" państw bałtyckich przeciw sowieckiemu zniewoleniu, nie mogła być pewna jej finału.
"Ulice miast wypełniły się śpiewami wolnościowych pieśni, pełne były ludzi, którzy chwytając się za ręce, stworzyli łańcuch od Tallina, przez Rygę, aż do Wilna. Łańcuch bałtycki był dowodem na solidarność w pragnieniu wolności. Wiemy, że niepodległość i bezpieczeństwo nikomu nie są dane raz na zawsze. Trzeba je chronić i pielęgnować. Czasem w bezgranicznej sferze świata cyfrowego, a niekiedy w jasno określonych geograficznie granicach" - zaznaczył szef rządu RP.
Premier: w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań będziemy korzystać z estońskich wzorców
Morawiecki przypomniał, że Estonia świętowała w sierpniu 30. rocznicę odzyskania niepodległości i dodał, że Polacy znają smak radości towarzyszącej takim chwilom.
"Radość ta jest tym większa, im lepiej widzimy, jak dobrze obydwa narody wykorzystały dziejową szansę. Nasze narody, proklamując niepodległość, wiedziały, że ich celem jest budowa bezpiecznego i suwerennego państwa, ale także nowoczesnego społeczeństwa. Takiego, które nie tylko usiłuje dogonić Zachód w wyścigu po nowe technologie, ale wysuwa się na prowadzenie, aby stać w awangardzie nadającej tempo i kierunek cywilizacyjnym zmianom" - ocenił premier Polski.
Jego zdaniem Estonia na polu nowych technologii wykazała się niezwykłą odwagą - nie zawahała się podjąć ryzyka, stawiając na cyfryzację w czasie, kiedy jeszcze nie wszyscy byli do niej przekonani.
"Program Tiigrihüpe ("Tygrysi skok"), który zakładał szeroko zakrojone inwestycje w rozwój sieci internetowej i kształtowanie umiejętności cyfrowych społeczeństwa do dziś pozostaje wzorem dla wielu państw, a jego historię i efekty z uwagą studiujemy również w Polsce. W 2000 roku uchwalono przepisy uznające dostęp do sieci za jedno z podstawowych praw człowieka. Już po roku od wdrożenia Tiigrihüpe, 97 procent szkół miało dostęp do internetu. Dzieci od najmłodszych lat zaznajamiane z nowymi technologiami zasiliły później szeregi najbardziej nowoczesnych firm i zespołów informatycznych, które napędzały rozwój cyfryzacji. Estonia znalazła dla siebie niszę rynkową, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Kiedy cały świat zaczął nabierać cyfrowego rozpędu, nadbałtycki tygrys był już daleko z przodu" - zaznaczył Morawiecki.
Estonia wyznaczyła również - jak podkreślił - standardy w zakresie cyfryzacji sfery publicznej, która jest jednym z priorytetów także polskiego rządu.
"Polacy korzystają już z kilku platform usług cyfrowych takich jak poczta do prowadzenia korespondencji z urzędem, elektroniczne recepty, system uwierzytelniający tożsamość w internecie czy wreszcie mobilna aplikacja zastępująca dowód osobisty lub prawo jazdy. Naszą wizytówką na arenie międzynarodowej są systemy płatności, które należą do najnowocześniejszych sektorów polskiej gospodarki, a wysoko wyspecjalizowani pracownicy branży IT wpływają na dużą atrakcyjność inwestycyjną naszego kraju. Cyfryzacja będzie też jednym z kluczy do popandemicznej odbudowy. Polska przeznaczy na nią rekordowe 34 miliardy złotych zarówno ze środków unijnych, jak i własnych. W poszukiwaniu najlepszych rozwiązań z pewnością będziemy korzystać z estońskich wzorców" - zapowiedział szef rządu RP.
Premier Mateusz Morawiecki weźmie we wtorek udział w wideokonferencji "The Need for Trusted Connectivity" w ramach Szczytu Cyfrowego w Tallinie.
Źródło: PAP