Wpisywanie się w narrację opozycji to jest działanie na niekorzyść Polski, ale też obozu, do którego się należy - ocenił w "Kropce nad i" w TVN24 Jan Kanthak (Solidarna Polska, klub PiS). Tak zareagował na możliwość głosowania posłów z Porozumienia przeciwko ustawie o wyborach korespondencyjnych. - Widzimy kryzys w obozie władzy - skomentował Krzysztof Śmiszek (Lewica).
Trzy połączone komisje w poniedziałek zarekomendowały Senatowi odrzucenie w całości ustawy o wyborach korespondencyjnych. Ustawa będzie rozpatrywana na plenarnym posiedzeniu Senatu, które rozpoczyna się we wtorek. W środę ma wrócić do Sejmu. Szef Komitetu Wykonawczego Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Sobolewski zapowiedział, że jeśli posłowie Porozumienia - którego lider, były wicepremier Jarosław Gowin jest przeciwny wyborom w takiej formie - zagłosują przeciwko ustawie, "będą musieli opuścić klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczoną Prawicę".
"To jest naturalna kolej rzeczy"
Komentując tę zapowiedź, poseł Jan Kanthak (Solidarna Polska, klub PiS) ocenił w "Kropce nad i", że "to jest naturalna kolej rzeczy w sytuacji, w której koalicjant nie wywiązuje się z umowy koalicyjnej". - Jeśli członkowie Porozumienia podążaliby za opozycją, żeby wprowadzić olbrzymi kryzys ustrojowy, kryzys konstytucyjny, dokładaliby do kryzysu zdrowotnego i gospodarczego jeszcze olbrzymi kryzys polityczny - mówił.
- To jest dla mnie oczywiste, że wpisywanie się w taką narrację opozycji, której z oczywistych względów jest nie na rękę, aby były przeprowadzone w chwili obecnej wybory, to jest działanie na niekorzyść przede wszystkim Polski, ale też na niekorzyść obozu, do którego się należy - dodał Kanthak.
"Wydaje mi się, że Porozumienie powinno zagłosować tak, jak głosowało wcześniej"
Według niego, "nie chodzi o straszenie" posłów Porozumienia. - Ja jestem w bardzo przyjacielskich stosunkach z posłami i przedstawicielami Porozumienia. Ale jeśli premier Jarosław Gowin na konferencji prasowej mówił, że niemożliwe jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej ze względu na olbrzymie odszkodowania, jakie polskie państwo musiałoby wypłacać dla zagranicznych koncernów i nie ma poparcia dla propozycji sformułowanej przez Jarosława Gowina o zmianie konstytucji i przełożenie tych wyborów na jedyny w stu procentach bezpieczny termin, czyli za dwa lata, to nie ma wyboru - ocenił polityk Solidarnej Polski.
- Jeśli Jarosław Gowin dalej utrzymuje swoje zdanie dotyczące konsekwencji wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, to wydaje mi się, że Porozumienie powinno zagłosować tak, jak głosowało wcześniej - dodał.
Na początku kwietnia głosy za ustawą (230) oddali wyłącznie posłowie z klubu PiS. Dwóch parlamentarzystów tego klubu było przeciw (Wojciech Maksymowicz i Michał Wypij, obaj należący do Porozumienia), dwóch wstrzymało się (Iwona Michałek i Magdalena Sroka, obie z Porozumienia). Jarosław Gowin jako jedyny przedstawiciel klubu PiS nie głosował. Wcześniej tego samego dnia podał się do dymisji z funkcji wicepremiera oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
"To jest niebywały chaos, który Prawo i Sprawiedliwość zafundowało Polakom"
Zdaniem Krzysztofa Śmiszka (Lewica) "mamy niewątpliwie do czynienia z niebywałym kryzysem". - Wchodzimy już w kryzys konstytucyjny, państwowy, widzimy kryzys w obozie władzy. Za kilka dni mamy mieć te wybory, ale tak naprawdę nie mamy przepisów, na podstawie których te wybory można byłoby przeprowadzić - zaznaczył.
- Mamy do czynienia z niebywałą arogancją władzy, która prowadzi tę władzę do czynów, które mają charakter czynów karalnych. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której premier polskiego rządu zleca Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych czy Poczcie Polskiej rozpoczęcie procesu wyborczego w momencie, kiedy te przepisy jeszcze nie weszły w życie? - pytał. - To jest niebywały chaos, który Prawo i Sprawiedliwość zafundowało Polakom - dodał Śmiszek.
"Ten termin został przewidziany nie w sytuacji, kiedy Senat rozpatruje jedną ustawę"
Jan Kanthak podkreślał, że "Senat wykorzystuje do granic możliwości termin konstytucyjny". - Ja oczywiście nie mówię, że to jest nielegalne, bo to jest legalne, ale ten termin został przewidziany nie w sytuacji, kiedy Senat rozpatruje jedną ustawę, tylko w sytuacji, w której byłby nadmiar pracy i to jest termin maksymalny - przekonywał.
- Przeciąganie do granic możliwości przez marszałka (Tomasza) Grodzkiego i przez opozycję należy oceniać pod kątem etyczno-moralno-politycznym. Ja oceniam to bardzo negatywnie - skomentował Kanthak.
"Prerogatywa się wyczerpała"
- Przedstawiciel Solidarnej Polski, obozu Zjednoczonej Prawicy, który nawołuje opozycję do poszanowania konstytucji w sytuacji, w której przez ostatnie pięć lat obóz Zjednoczonej Prawicy konstytucję traktował bardzo wybiórczo - to jest wielki eufemizm i to jest dalekie od tego, jak naprawdę traktowaliście konstytucję - to jest naprawdę zabawne - ocenił Śmiszek.
Pytany, czy zgodne z konstytucją jest to, aby marszałek Sejmu Elżbieta Witek przeniosła wybory na 17 lub 23 maja, poseł Lewicy odparł: - Przepis konstytucyjny, który daje mandat marszałkowi Sejmu na wyznaczanie daty wyborów jest przepisem, który wyczerpuje się po jednorazowym zarządzeniu takich wyborów. Nie ma możliwości dowolnego przesuwania daty wyborów. Pani marszałek kilka miesięcy temu, ogłaszając datę wyborów na 10 maja, spełniła swój obowiązek. Ta prerogatywa się wyczerpała, bo to jest przepis do jednorazowego użytku, co pięć lat w przypadku wyborów prezydenckich.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24