Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok komentowała w "Jeden na jeden" w TVN24 porozumienie podpisane przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego z medykami. Nazwała je "nieporozumieniem" i zaznaczyła, że zostało zawarte z ograniczonym przedstawicielstwem zawodów medycznych.
Minister zdrowia Adam Niedzielski po spotkaniu z Trójstronnym Zespołem ds. Ochrony Zdrowia poinformował, że zostało osiągnięte porozumienie między przedstawicielami zawodów medycznych a pracodawcami. W spotkaniu nie uczestniczyli przedstawiciele komitetu protestacyjnego z białego miasteczka. "Protest się nie kończy" - poinformował jego rzecznik Gilbert Kolbe.
Ptok: porozumienie po raz kolejny jest podpisywane z ograniczonym przedstawicielstwem
Porozumienie w TVN24 w sobotę w "Jeden na jeden" komentowała Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok. Zaznaczyła, że białe miasteczko wciąż trwa. Przyznała, że podpisane porozumienie to "nieporozumienie".
- To porozumienie po raz kolejny jest podpisywane z ograniczonym przedstawicielstwem pracowników medycznych. Komitet protestacyjno-strajkowy składa się z wszystkich związków zawodowych branży ochrony zdrowia Forum Związków Zawodowych, a to jest największa branża medyczna. Takiej branży nie posiada ani Solidarność, ani OPZZ - wyjaśniała.
- Po drugie, mamy sytuację, że już wcześniej właśnie te organizacje podpisały porozumienie z ministrem, które nazwaliśmy też nieporozumieniem, bo 1 lipca weszła w życie ustawa, która bardzo podzieliła pracowników ochrony zdrowia, spowodowała nierówności - dodała.
Zaznaczyła, że nie byłoby tego porozumienia, gdyby nie "protest 40 tysięcy ludzi, którzy szli pod hasłem zmiany złej ustawy o wynagrodzeniach". Stwierdziła, że komitet protestacyjno-strajkowy przewidział "sytuację, w której minister zdrowia po nieporozumieniu się z nami przejdzie do trójstronnego zespołu, gdzie ma przychylne związki zawodowe". - To jest tak, jakby minister Niedzielski sam ze sobą podpisał ponownie porozumienie - oceniła.
- Tak właśnie zostaliśmy ograni na wiosnę tego roku jako Forum Związków Zawodowych. Pomimo, że wnosiliśmy swoje uwagi do podpisywanej ustawy o najniższych wynagrodzeniach nasze zdanie w ogóle się nie liczyło. Liczyło się zdanie jedynego związku zawodowego "Solidarność" - dodała. Przypomniała, że taka sama sytuacja miała miejsce w przypadku protestu nauczycieli, "że w pewnym momencie podpisała 'Solidarność'".
Oceniła, że porozumienie podpisana "pod naciskiem, pewnie ze strony pana premiera, że należy coś zrobić".
Ptok: sprawa nie zamyka się wyłącznie obszarem wynagrodzeń
- Dla nas sprawa nie zamyka się wyłącznie obszarem wynagrodzeń. To jest ważny obszar - wyjaśniała Ptok. - Mamy sytuację, w której komitet protestacyjno-strajkowy w porozumieniu, które chciał zawrzeć z ministrem zdrowia, miał zawarte o wiele większe postulaty. Przypomnę, że pracownicy ochrony zdrowia, medycy, walczą również o odbiurokratyzowanie ochrony zdrowia - dodała.
Stwierdziła, że była "zaskoczona sytuacją, w której pan minister mówi, że podwyżka naszych wynagrodzeń w przyszłym roku to będzie 6,5 miliarda złotych". - 8,5 miliarda wydano na dodatki covidowe, które pokłóciły ludzi. Cały czas odnoszę wrażenie, że na starej zasadzie "dziel i rządź" manipuluje się ludźmi i próbuje się im wmawiać, że te działania są nakierowane na ich dobro - mówiła Ptok.
Zaznaczyła, że na postulaty komitetu trzeba byłoby wydać 40 miliardów złotych, a nie 100, o których mówił minister. - 60 miliardów złotych to my mamy w tej chwili w kieszeniach. Minister liczy tak jakby wyjściowe wynagrodzenie pielęgniarki, a my wyjściowo przecież nie mamy zera w tej chwili na swoich kontach, tylko zarabiamy pewną sumę pieniędzy - wyjaśniła.
Ptok: pielęgniarka żyje krócej od przeciętnej Polki o 20 lat
Przypomniała, że wśród postulatów są również między innymi urlopy zdrowotne dla pracowników ochrony zdrowia. - Pielęgniarka żyje krócej od przeciętnej Polki o 20 lat. Mówimy o tym, że to jest grupa zawodowa, której w systemie ochrony zdrowia brakuje - powiedziała. Przypomniała, że więcej pielęgniarek odchodzi na emeryturę niż rozpoczyna pracę, co tworzy lukę zawodową.
- W tej chwili mamy sytuację, że przeciętna pielęgniarka nie korzysta ze świadczenia emerytalnego, bo umiera średnio w wieku 62 lat - stwierdziła zaznaczając jak ważne są urlopy zdrowotne dla pielęgniarek.
O areszcie dla pielęgniarek i sytuacji w psychiatrii dziecięcej
Ptok była też pytana o areszt dla trzech pielęgniarek, które miały wystawić fałszywe certyfikaty COVID-19. Oceniła sytuację jako "naganną" i "skandaliczną". - Znam sytuację, że pielęgniarki zgłaszały się do Naczelnej Rady, której też jestem członkiem, z zapytaniem co mają zrobić, bo były do takich rzeczy przymuszane. Zrobiły zawiadomienie do prokuratury - kontynuowała.
W dogrywce w TVN24 GO Ptok mówiła między innymi o przeciążonych oddziałach psychiatrii dziecięcej. - Psychiatria to jest ta dziedzina, która ma uznane szczególne warunki pracy, czyli mogę odejść wcześniej na emeryturę, mam płaconą wyższą składkę emerytalną rentową o 1,5 procent - wyjaśniała. Dodała, że pielęgniarki z psychiatrii dziecięcej mówią o "trudności". - Oprócz tego, że jest się pielęgniarką, jednak należy pełnić też tę rolę opiekuńczą w stosunku do dzieci, a dochodzi na przykład do samookaleczeń. Liczba osób nadzorujących tę pracę powinna być wyższa - oceniła.
- Podpisaliśmy z ministrem [zdrowia, Łukaszem - przyp. red.] Szumowskim porozumienie i ustaliliśmy też wtedy normy zatrudnienia dla szpitalnictwa, bo dla nas to było ważne. Te normy w tej chwili są zniesione. Minister Niedzielski mówi wprost, że nie wracamy do tego - dodała. Jak wyjaśniła, argumentowano to tym, że pracodawcy uważają to za przeszacowane. - Ja mówię, że to jest wbrew bezpieczeństwu pacjentów, bo pielęgniarka pełni inną rolę w oddziale niż lekarz. Ma tę rolę nadzorczą i obserwacyjną - zaznaczyła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24