W tej chwili powinno nam zależeć na tym, żeby ten konflikt wyciszyć - powiedział w "Faktach po Faktach" były ambasador Polski w Kijowie Jan Piekło, odnosząc się do polsko-ukraińskich napięć na tle kryzysu zbożowego. - Będziemy frajerami, jeżeli się damy podpuścić w retorykę narastającego konfliktu między Polską a Ukrainą, bo niczego więcej Rosji nie potrzeba - oceniła zaś doktor Małgorzata Bonikowska, prezeska Centrum Stosunków Międzynarodowych.
W polsko-ukraińskich relacjach pojawiły się w ostatnim czasie napięcia. Polski ambasador otrzymał "zaproszenie" w Kijowie do tamtejszego MSZ. Jak przekazano, chodziło o słowa szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza. na temat wsparcia dla Ukrainy od Warszawy. W następstwie pojawiło się również "zaproszenie" dla przedstawicieli ukraińskiej dyplomacji od stronny polskiej. W tle wszystkiego jest kryzys zbożowy.
O sytuacji tej rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 doktor Małgorzata Bonikowska, prezeska ośrodka THINKTANK i Centrum Stosunków Międzynarodowych, członkini Team Europe oraz były ambasador Polski w Kijowie Jan Piekło.
Były ambasador: niefortunna wypowiedź
Piekło komentował między innymi słowa byłego szefa MSZ Jacka Czaputowicza, który w Polsat News ocenił, że "są państwa silne jak lwy, są państwa przebiegłe jak lisy i są państwa jak hieny czy szakale" - I my prowadzimy taką politykę hien i szakali. Przychodzi na myśl szmalcownictwo polityczne, w jakie się wpiszemy być może niedługo - dodał.
Były polski ambasador w Ukrainie ocenił, że "to jest niefortunna wypowiedź, która szczerze mówiąc nie powinna mieć miejsca, trudno ją zrozumieć". - W tej chwili powinno nam zależeć na tym, żeby ten konflikt wyciszyć i to się w tej chwili dzieje. Była wypowiedź prezydenta (Wołodymyra) Zełenskiego. Był komunikat Ministerstwa Spraw Zagranicznych po wezwaniu ukraińskiego charge d'affaires do MSZ-u - wyliczał.
Stwierdził przy tym, iż "szkoda, że to się zdarzyło". - Ponieważ, niestety, praprzyczyną tego był nieszczęsny tweet premiera (Denysa) Szmyhala, który obruszał się na Polskę z powodów niemerytorycznych. Mówił o kompletnym zamknięciu rynku dla towarów. Nie wspomniał, że chodzi o tranzyt i o tym, żeśmy cały czas mówili, rozmawiali - komentował gość TVN24.
– Sądzę, że to raczej była po prostu niefortunna wypowiedź, która potem wygenerowała kolejną niefortunną wypowiedź z polskiej strony. Należałoby się skupić rzeczywiście na rozwiązaniu tego tematu - podkreślał Piekło.
Ekspertka: to nieszczęsna sytuacja, że my ulegamy emocjom
Według Bonikowskiej, "będziemy frajerami, jeżeli się damy podpuścić w taką retorykę narastającego właśnie konfliktu między Polską a Ukrainą, bo niczego więcej Rosji nie potrzeba".
- Myślę, że również sprawa zbożowa to w pewnej części tej decyzji rosyjskiej [o zerwaniu umowy zbożowej - przyp. red.] jest również chęć namieszania w relacjach polsko-ukraińskich, bo doskonale sobie zdają sprawę Rosjanie, że (...) ten wątek znowu wróci - oceniła.
Jej zdaniem "tutaj potrzeba bardzo chłodnej oceny, i to nie w mediach, tylko w rozmowach kuluarowych". - To jest nieszczęsna sytuacja, że my ulegamy emocjom. Obie strony dzisiaj są pod wpływem emocji, ale Ukraińcy toczą wojnę i to trzeba pamiętać - podkreślała politolożka.
Prezeska ośrodka THINKTANK i Centrum Stosunków Międzynarodowych wskazywała, że "jest mnóstwo obszarów potencjalnych konfliktów między Polską a Ukrainą w przyszłości". - Zboże, to jest tylko jeden z wielu - zaznaczyła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24