Charge d'affaires ambasady Republiki Białorusi w Polsce Alaksandr Czasnouski został wezwany do polskiego MSZ. Rzecznik resortu Łukasz Jasina po spotkaniu przekazał, że białoruski dyplomata został poinformowany o polskim stanowisku wobec incydentów na granicy, również w kwestii strzałów w kierunku patrolu Straży Granicznej. - Mamy dowody, że zostały oddane - dodał Jasina. Z kolei charge d’affaires ambasady USA w Polsce Bix Aliu napisał o "niebezpiecznej prowokacji". Amerykańska ambasador na Białorusi Julie Fisher stwierdziła, że "wrogie działania wobec sąsiadów" nie rozwiążą kryzysu.
"W związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej oraz agresywnymi działaniami Republiki Białorusi przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej do Ministerstwa Spraw Zagranicznych po raz kolejny wezwany został pan Aleksander Czesnowski – chargé d’affaires Republiki Białorusi. Charge d’affaires został przyjęty przez Dyrektora Departamentu Wschodniego MSZ" - przekazano w komunikacie.
Rzecznik resortu Łukasz Jasina przekazał, że "po krótkiej rozmowie spotkanie zostało zakończone".
Rzecznik MSZ: mamy dowody, że zostały oddane strzały w kierunku patrolu Straży Granicznej
Rzecznik MSZ powiedział dziennikarzom, że spotkanie z Czasnouskim przebiegało w "atmosferze urzędowej". - Pan charge d'affaires został poinformowany o naszym stanowisku wobec incydentów, które mają miejsce na granicy polsko-białoruskiej, incydentów, które mają miejsce już od dłuższego czasu, ale także o tych incydentach, które miały miejsce teraz, chociażby strzały oddane do patrolu Straży Granicznej - relacjonował Jasina. Chodzi o informację przekazaną przez Straż Graniczną, że w czwartek patrol służb białoruskich oddał strzały w kierunku żołnierzy Wojska Polskiego, którzy razem z SG patrolują granicę. Prawdopodobnie strzały te oddano przy użyciu ślepej amunicji. Nikomu nic się stało.
Charge d'affaires Ambasady Republiki Białorusi w Polsce Alaksandr Czasnouski, wychodząc z siedziby MSZ, powiedział dziennikarzom: "te informacje o strzałach są nieprawdziwe".
Pytany o słowa Czasnouskiego, że informacje o strzałach są nieprawdziwe, Jasina powiedział: - Mamy dowody na to, że te strzały zostały oddane, inaczej nie byłyby wydawane różnego rodzaju komunikaty.
Zadeklarował również, że "jeśli zaistnieje taka konieczność, zostaną te dowody przekazane stronie białoruskiej i nie tylko oczywiście stronie białoruskiej, ale i opinii publicznej i innym państwom".
Jasina: sytuacja coraz bardziej napięta
Rzecznik resortu dyplomacji zaznaczył również, że charge d'affaires ambasady Republiki Białorusi w Polsce został przyjęty w MSZ na poziomie dyrektora Departamentu Wschodniego. - Warto pamiętać, że to jest urzędowy kontakt, który jest ważny, ale pamiętamy też o obniżeniu rangi polsko-białoruskich stosunków dyplomatycznych od dłuższego czasu, to nie jest wyłącznie przypadek ostatnich kilku tygodni - zaznaczył.
Jasina ocenił też, że sytuacja pomiędzy Polską a Białorusią "staje się z dnia na dzień coraz bardziej napięta". - Nic w tym momencie nie zapowiada uspokojenia tej sytuacji - dodał.
Mówił, że takie rozmowy jak te z charge d'affaires "to zawsze są trudne rozmowy".
Reakcja amerykańskich dyplomatów. Bix Aliu o "niebezpiecznej prowokacji"
Do sprawy odniósł się także w mediach społecznościowych charge d’affaires ambasady USA w Polsce Bix Aliu.
"Białoruskie siły bezpieczeństwa oddające strzały w kierunku polskiej Straży Granicznej to niebezpieczna prowokacja, która dodatkowo zaostrza sytuację, jaką stworzyła Białoruś wykorzystując migrację jako broń, zwabiając migrantów na Białoruś i kierując ich na granice państw UE i NATO" - napisał na Twitterze.
Amerykańska ambasador na Białorusi o agresywnych działaniach wobec sąsiadów
Głos zabrała także amerykańska amabasador na Białorusi Julie Fisher.
"Wrogie działania wobec sąsiadów nie rozwiążą wewnętrznego kryzysu politycznego na Białorusi. Stany Zjednoczone nadal stoją po stronie tych, którzy sprzeciwiają się agresywnej i brutalnej postawie reżimu, zarówno na Białorusi, jak i w regionie" - napisała.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej
Od 2 września na pasie przygranicznym obowiązuje stan wyjątkowy. Nie mają tam wstępu między innymi dziennikarze i aktywiści z organizacji pozarządowych. Wszystkie dostępne informacje pochodzą od Straży Granicznej i przedstawicieli władzy. Stan wyjątkowy, początkowo wprowadzony na 30 dni, został w zeszłym tygodniu przedłużony o kolejne 60. Według rządzących kryzys migracyjny na granicy jest spowodowany przez reżim Alaksnadra Łukaszenki. Działania Białorusi nazywają "wojną hybrydową wobec Polski".
We wtorek wiceszef MSZ Marcin Przydacz poinformował, że do władz Białorusi została skierowana kolejna nota z propozycją wysłania przez Polskę konwoju humanitarnego dla migrantów na granicy, a ciężarówki są gotowe do wyjazdu.
Zarzuty rzecznika białoruskiego MSZ
W środę rzecznik białoruskiego MSZ Anatol Hłaz oświadczył, że "propozycja Polski to politykierstwo i retoryka populistyczna, niezwiązana z realnością i sytuacją". Zdaniem Hłaza "w pospiesznych jednostronnych decyzjach polskich władz, by wysłać coś bez sensu, prośby czy choćby zgody partnera, to przejaw konkretnego lekceważenia białoruskiej państwowości i suwerenności".
Rzecznik białoruskiego MSZ zarzucił polskiej stronie, że na terytorium Polski "uchodźcy są bici do półśmierci, nielegalnie wypychani poza granicę i nie żałuje się nawet niepełnosprawnych dzieci" oraz że polskie władze wprowadziły stan wyjątkowy na granicy, "by to ukryć". Jego zdaniem Polska ignoruje decyzje organizacji międzynarodowych.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wojciech Olkuśnik/PAP