Policjanci ze Śląska coraz częściej rezygnują z uprawnień do prowadzenia radiowozów. Wszystko dlatego, że w razie wypadku to oni muszą z własnej kieszeni pokryć koszty naprawy samochodu. Chyba że za własne pieniądze wykupią wcześniej ubezpieczenie. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- Są jednostki, o których wiem, że jest już problem z obsadzeniem służby w pojazdach - mówi anonimowo reporterowi TVN24 jeden z policjantów operacyjnych.
Jego słowa potwierdza przed kamerą Tomasz Krzemiński, wiceprzewodniczący zarządu głównego NSZZ policjantów.
Problem polega na tym, że w przypadku radiowozów policja opłaca tylko OC. Jeśli funkcjonariusz doprowadzi np. do kolizji, wtedy to on musi zapłacić za naprawę auta. Choć jest też inne wyjście - policjant może bowiem, także z własnej kieszeni, wykupić dodatkowe ubezpieczenie na taką okoliczność. Miesięcznie to koszt ok. 20 złotych.
- Te koszty powinny być pokryte przez pracodawcę, ponieważ to są ewidentnie czynności służbowe policjantów - tłumaczy Krzemiński.
Co na to szef MSWiA?
Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach nie potwierdza jednak, by śląscy funkcjonariusze chcieli częściej pełnić piesze patrole. - Takiego zjawiska nie widzimy - mówi nadkom. Tomasz Gogolin ze śląskiej KWP.
Mimo to związkowcy zapowiadają, że będą nagłaśniać sprawę. Chcą namówić MSWiA, by resort nakazał policji opłacanie ubezpieczenia od szkód majątkowych. Kierujący ministerstwem Mariusz Błaszczak nie odpowiedział jednak wprost, czy coś się zmieni w tej kwestii.
- Zajmiemy się sprawą i przedstawimy stanowisko - skomentował krótko Błaszczak.
Policja podkreśla, że dodatkowe ubezpieczenie nie jest obowiązkowe, a policjant nie zapłaci za naprawę auta, jeśli działał "w stanie wyższej konieczności". To jednak funkcjonariuszy nie przekonuje, bo nie wiedzą jak udowodnić, że do wypadku doszło właśnie w takich okolicznościach.
Autor: ts/kk / Źródło: tvn24