- Ja mam taką zasadę, że jak idę się kąpać, to przynajmniej jedną osobę informuję, że idę do wody i proszę: co jakiś czas rzuć na mnie okiem, czy nie macham ręką i czy nie potrzebuję pomocy - mówił we "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 żeglarz Mateusz Kusznierewicz. Tylko w miniony weekend w całym kraju utonęło 41 osób.
Najwięcej, bo aż 26 osób, utonęło w niedzielę - wynika z danych KGP. Policjanci podkreślają, że najczęstszymi przyczynami tych tragedii była brawura, alkohol i kąpiel w niestrzeżonych miejscach.
"Mężczyźni zaczynają się popisywać"
- W ciągu całego ubiegłego tygodnia utonęło w sumie 50 osób - w tym 44 mężczyzn. To pokazuje, że najczęściej mamy do czynienia z brawurą w męskim wykonaniu. Mężczyźni, którzy zaczynają się popisywać, którzy często są pod wpływem alkoholu i mają w sobie brak pokory - mówił na antenie TVN24 rzecznik KGP Mariusz Sokołowski.
- Alkohol jest stałym elementem przy tego typu wypadkach - dodał.
Ekspert do spraw ratownictwa Marcin Siwek zauważył, że ludzi najczęściej gubi to, że wydaje im się, że "umiejętność pływania to umiejętność trwała". - To tak samo jak z prawem jazdy - prawo jazdy jest bezterminowe, natomiast nasza zdolność do prowadzenia auta jest okresowa. Są takie momenty, kiedy wiemy, że tego auta nie powinniśmy prowadzić - podkreślił.
Ocenił, że "jest przyzwolenie społeczne na kąpanie się w każdym stanie". - Po zażyciu wszystkiego, po wypaleniu czegokolwiek - zaznaczył.
"Osoby tonące robią to zwykle szeptem"
Kusznierewicz podkreślił natomiast, że wypoczywając nad wodą, potrzebna jest umiejętność przewidywania. - Woda wygląda bardzo spokojnie, ale prąd morski może jest niewidoczny i może porwać - tłumaczył.
Siwek wyjaśniał też, jak poznać, że ktoś potrzebuje pomocy. - Osoby tonące robią to zwykle szeptem, a już szczególnie dotyczy to dzieci, które toną w sekundę. (...) Dorosły człowiek przy próbie pierwszego krzyku wydobywa z płuc powietrze. Jeżeli z dokładnością do jednego centymetra nie wynurzy ust na czas wdechu, to niestety jest to ostatnia aktywność, jaką może wykonać - dodał.
Zaznaczył, że ratując kogoś, kto tonie, musimy "mieć ze sobą coś, co ma dodatkową pływalność np. butelkę po napoju". - Żeby podać tej osobie, żeby nie stać się drabiną po której się wychodzi. My mamy w płucach mało powietrza, więc musimy podać coś, jeśli nie mamy tej butelki, gałęzi, dmuchanej zabawki, to możemy podać nawet ręcznik i za niego ściągać tę osobę, ale absolutnie nie możemy dać się dotknąć. Jeśli taka osoba złapie nas za włosy i zaciśnie dłoń, ma taką siłę jak osoba w dużym napadzie padaczkowym. Nie można z tym walczyć - podkreślił.
Sokołowski poinformował również, że policjanci patrolują m.in. rejony niestrzeżone i pouczają ludzi, że w tych miejscach nie powinni się kąpać. - Zdarza się jednak tak, że policjanci zwracają komuś uwagę, ta osoba wychodzi z wody, usiądzie na kocu, a jak tylko patrol odejdzie, ponownie wchodzi do wody - podkreślił.
Autor: eos/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Adam Warżawa