Episkopat straszy grzechem ciężkim, rząd próbuje uspokoić tych, którzy boją się, że zbyt prosto będzie dostać tabletkę "dzień po". Dyskusja trwa. Jest zdaje się nawet coraz bardziej emocjonująca. Również w aptekach, gdzie pigułka powinna być do kupienia bez recepty. A nie jest. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Komisja Europejska zdecydowała na początku stycznia, że środek antykoncepcji awaryjnej o nazwie ellaOne może być dostępny w krajach Unii Europejskiej bez recepty. Zastrzegła jednocześnie, że ostateczna decyzja, czy zezwolić na sprzedawanie tego produktu bez recepty należy do władz poszczególnych krajów członkowskich. W wielu polskich aptekach pigułka jest dostępna na zamówienie i wciąż tylko na receptę, bo aptekarze czekają na informację od ministra zdrowia w formie zarządzenia. Premier Ewa Kopacz chce ograniczyć dostęp do tabletek najmłodszym dziewczynom. Ministerstwo zdrowia już podobno debatuje nad sprawą, ale komentować jej nie chce, bo prace dopiero ruszyły.
"Ograniczenia są bez sensu"
Zdaniem ginekologa dr Grzegorza Południewskiego, skuteczniej byłoby edukować, a nie zmieniać prawo. - Jeśli nie kupi tego nastolatka dla siebie, to kupi to dla niej jej trochę starsza koleżanka. Ograniczenia są tu bez sensu - uważa lekarz. Tabletka to tzw. antykoncepcja awaryjna - kobieta może zażyć ją po stosunku bez zabezpieczenia, lub po awarii zabezpieczenia. - Chroni pięć dni po odbytym stosunku. Przy czym z każdym dniem szanse na zajście w ciążę, tą niechcianą, są wyższe - tłumaczy Południewski.
Episkopat zabrał głos
Pomysł z wprowadzeniem tabletki torpeduje kościół. Zdaniem episkopatu demoralizuje ona dzieci. Propaguje swobodę seksualną, może przyspieszać inicjację i mieć działanie wczesnoporonne. „ W perspektywie zasad życia chrześcijańskiego, stosowanie przez konkretną osobę tzw. antykoncepcji doraźnej skutkuje zaciągnięciem przez nią poważnej winy moralnej w postaci grzechu ciężkiego” - czytamy na stronach episkopatu. Tłumaczy on też w swoim stanowisku dlaczego za zażywanie tabletek po, z automatu nie grozi ekskomunika. Chodzi o to, że nie ma pewności, czy rzeczywiście doszło do zapłodnienia, a potem do poronienia.
Autor: TG/ja / Źródło: tvn24, "Polska i Świat"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków / PAP