"Wspólnota Parczewska" opublikowała listę kilkudziesięciu nauczycieli z ich dokładnymi zarobkami. Związek Nauczycielstwa Polskiego prosi o interwencję Rzecznika Praw Obywatelskich. – To skutek nagonki na nauczycieli – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Spór o ujawnienie nauczycielskich płac zaczął się wiosną 2019 roku w czasie przygotowań do ogólnopolskiego strajku nauczycieli. To wtedy - zwykle bezskutecznie - z wnioskami o upublicznienie pensji do dyrektorów szkół występowali m.in. przedstawiciele lokalnych mediów i organizacji pozarządowych. Wśród nich znaleźli się m.in. dziennikarze "Wspólnoty Parczewskiej", czyli pisma wchodzącego w skład "Tygodnika Lokalnego Wspólnota".
"W związku z kwietniowym strajkiem nauczycieli, którzy domagali się podwyżek oraz sygnałami naszych czytelników, którzy chcieli się dowiedzieć, ile faktycznie zarabiają nauczyciele, wysłaliśmy wnioski do wszystkich szkół w powiecie parczewskim. Prosiliśmy o podanie nazwisk nauczycieli, wynagrodzenia za kwiecień i marzec, trzynastki za 2018 rok, etatowego wymiaru zatrudnienia oraz stopnia awansu zawodowego" – czytamy na stronie "Wspólnoty".
Nauczyciel to funkcja publiczna
W ostatnich tygodniach na łamach pisma opublikowano imienną listę nauczycieli z terenu powiatru parczewskiego z kwotami wynagrodzenia. Stało się to dopiero po orzeczeniu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie. Redakcja zwróciła się do WSA ze skargą na dyrektorów części lokalnych szkół w związku z tym, że nie chcieli ujawnić pełnej listy płac.
Dyrektorzy ujawnili wcześniej zarobki nauczycieli, ale bez ich nazwisk. Jeden z nich tłumaczył, że "wynagrodzenie stanowi dobro osobiste pracownika chronione na mocy przepisów kodeksu cywilnego i należy do sfery jego prywatności".
Wydawca stał na stanowisku, że nauczyciel wykonuje funkcję publiczną i jego zarobki powinny być jawne. WSA przyznał rację dziennikarzom.
Czemu akurat nauczyciele?
- Przygotowujemy wystąpienie do Rzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie, bo liczymy, że się za nami wstawi – zapowiada w rozmowie z tvn24.pl mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Broniarz zauważa, że wyrok, który zapadł w WSA dotyczy jednostkowej sprawy i nie jest wiążący dla wszystkich dyrektorów szkół w Polsce. Wciąż można się też odwołać do Naczelnego Sądu Administracyjnego i nauczyciele liczą na wsparcie RPO.
– Całą tę walkę o jawność pensji odbieramy jako skutek nagonki na nauczycieli związanej z kwietniowym strajkiem (z 2019 roku - red.) - mówi Broniarz. - Publikowanie pensji w ten sposób to wyrządzanie nauczycielom krzywdy i może mieć katastrofalne skutki, zwłaszcza w małych społecznościach, gdzie nauczyciele w czasie strajku i tak byli zaszczuwani. Te kwoty, bez komentarza na przykład w jakim wymiarze etatu dany nauczyciel pracuje czy informacji o ewentualnych nagrodach, są jak fotografia danej chwili. Niekoniecznie chwili, która jest typowa dla tego nauczyciela - dodaje.
Zdaniem Broniarza takie publikacje niczemu dobremu nie służą. – Czemu nie potraktujemy podobnie innych grup zawodowych? Dlaczego akurat pensje nauczycieli mają być jawne? – zastanawia się prezes ZNP. – Nie widzimy powodu do publikowania tych danych. Wiemy, ile zarabiają nauczyciele, bo to określa to rozporządzenie. Nie rozumiem, czemu mają być wskazywani w mediach z imienia i nazwiska – dodaje.
Ile zarabiają nauczyciele?
Z rozporządzenia ministra edukacji wynika, że od stycznia 2020 roku, wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli (z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym) wynosi odpowiednio: 2782 zł brutto dla stażysty, 2862 zł dla nauczyciela kontraktowego, 3250 zł dla mianowanego i 3817 zł dla dyplomowanego.
Pod koniec ubiegłego roku minister edukacji Dariusz Piontkowski zapewnił, że od września 2020 roku nauczyciele będą mogli liczyć na 6-procentowe podwyżki.
Źródło: tvn24.pl