"Dostałem link skąd m.in. JKM wziął wątek Hitler & paraolimpiada (paraolimpijczyk Jesse Owens, 1936 Berlin, 4 medale)" - napisał na swoim twitterowym profilu Przemysław Wipler z Kongresu Nowej Prawicy. Broniąc wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego z "Kropki nad i", sam palnął gafę.
Przytoczony przez Wiplera artykuł z CNN sprzed niemal dwóch lat dotyczy planowanego wówczas wyścigu Oscara Pistoriusa z koniem. Posiadający protezy zamiast nóg sprinter z RPA zawody ze zwierzęciem wygrał.
Autor artykułu wspominał, że Pistorius nie wpadł na taki pomysł jako pierwszy. W podobnych wyścigach startował wielki Jesse Owens, który rywalizował z końmi i psami. To jedyne, co łączy obu atletów. Pistorius raz wystąpił na klasycznych igrzyskach - w Londynie był ostatni w swoim półfinale na 400 metrów, również ze sztafetą mu nie poszło. Karta Owensa jest zdecydowanie inna.
Owens - multimedalista z Berlina
Amerykański czarnoskóry sprinter był największym bohaterem Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku. Czterokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium - wygrał biegi na 100 i 200 m, sztafetę 4x100 oraz skok w dal. - Ludzie mówili, że ściganie się z koniem jest poniżające dla mistrza olimpijskiego, ale co miałem zrobić? Miałem cztery złote medale, ale nie da się zjeść czterech złotych medali - opowiadał zmarły w 1980 roku Owens.
Słynnym stał się "fakt", że Adolf Hitler nie chciał mu podać ręki. "Fakt", ponieważ sprawa wygląda inaczej. Hitler uścisnął ręce jedynie Niemców w trakcie pierwszego dnia igrzysk. Upomniany przez MKOl, iż powinien gratulować wszystkim lub nikomu, wybrał opcję drugą i do końca IO nie podał już dłoni żadnemu sportowcowi.
"Hitler mnie nie znieważył"
Wersja o znieważeniu Owensa powstała później, być może na podstawie wspomnień Alberta Speera. Minister uzbrojenia i amunicji w nazistowskim rządzie pisał po latach, że "Hitler był mocno poirytowany serią zwycięstw wspaniałego kolorowego Amerykanina, Jessego Owensa".
- Hitler mnie nie znieważył, zrobił to Franklin D. Roosevelt. Prezydent nie wysłał mi nawet telegramu - opowiadał sam Owens. Faktem jest, że przywódca III Rzeszy przesłał mu swoje zdjęcie z podpisem, a fragmenty sportowych popisów Amerykanina znalazły się w obsypanym na całym świecie nagrodami filmie "Olympia" Leni Riefenstahl.
Tymczasem w kraju urodzonemu w 1913 roku synowi zbieracza bawełny i wnukowi niewolnika nie pogratulował ani Roosevelt, ani jego następca Harry S. Truman. Dopiero w 1955 roku ówczesny prezydent Dwight D. Eisenhower nazwał Owensa "Ambasadorem Sportu".
Innym mało znanym faktem z życia Owensa jest to, że Berlin wcale nie był jego najlepszym występem w historii. Rok wcześniej lekkoatleta zaliczył tak zwany"day of days" - w 45 minut pobił 6 rekordów świata! Na to nie stać było ani nikogo wcześniej, ani nikogo później.
Korwin-Mikke także nie miał racji
Skąd więc u Wiplera "paraolimpijczyk Owens"? Poseł chciał tu bronić słów Korwin-Mikkego, który w "Kropce nad i" stwierdził, że to Hitler jako pierwszy zorganizował paraolimpiadę - dla niepełnosprawnych weteranów wojennych.
Tymczasem po raz pierwszy specjalny dzień dla paraolimpijczyków zorganizowano na igrzyskach w Londynie (1948 rok), choć rzeczywiście startowali w nich weterani wojenni. Wcześniej niepełnosprawni startowali na równych prawach z pełnosprawnymi sportowcami. Pierwsza oficjalna paraolimpiada, poświęcona tylko niepełnosprawnym, odbyła się w 1960 roku w Rzymie.
Autor: iwan//gak/zp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Wikipedia