Nie będzie kary dla Janusza Palikota za jego wypowiedzi o Radosławie Sikorskim. O odstąpienie od karania posła wnioskowali Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski. O losie niepokornego posła zadecydował w czwartek Zarząd Krajowy PO.
Decyzję zarządu przekazał Sławomir Nowak. Wiceszef klubu PO podkreślił, że choć kary nie będzie, zarząd partii podzielił zastrzeżenia i uwagi komisji prawyborczej o "ponadstandardowym" zachowaniu Janusza Palikota i przekroczeniu wewnętrznych reguł prowadzenia kampanii prawyborczej w PO.
Jak mówił, władze Platformy podzieliły zastrzeżenia, że "tego rodzaju wypowiedzi szkodzą prawyborom w PO, szkodzą kandydatom i samej Platformie". - Liczymy, że więcej taka sytuacja nie będzie miała miejsca - powiedział.
Dyskusja ws. ukarania posła była pokłosiem poniedziałkowego wpisu Palikota na blogu. Poseł PO napisał w nim, że "choć obaj (Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski) są formalnie kandydatami Platformy, to w sensie merytorycznym i politycznym jest to wybór pomiędzy kandydatem PO (Bronisław Komorowski) i kandydatem PO-PiS-u (Radek Sikorski), a może nawet PiS-u".
Kary chciała komisja prawyborcza
Po tej wypowiedzi, komisja odpowiedzialna za przebieg prawyborów w PO zarekomendowała w środę zarządowi partii wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych wobec Palikota. Komisja "uznała, że szkodzą one (słowa Palikota -red.) nie tylko Radosławowi Sikorskiemu, ale też Bronisławowi Komorowskiemu oraz całej Platformie i deprecjonują ideę prawyborów".
- Uważam, że jakaś poważniejsza kara byłaby nieproporcjonalna do tego co się wydarzyło. Każdą karę zaakceptuję. Nie mam wyjścia - odpowiedział później dziennikarzom Palikot.
Zapewnił jednocześnie, że do 24 marca nie będzie się wypowiadał na temat prawyborów.
Sikorski zasugerował z kolei w swoim wpisie na stronie internetowej, że Palikot za karę powinien sto razy napisać "nasz kandydat Radosław Sikorski". Namówiony przez dziennikarzy Palikot napisał na kartce "Nasz kandydat Radosław Sikorski". Na swoim blogu wypełnił jednak pokutę w stu procentach.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24