Agnieszka Głazek, naczelniczka poczty w Pacanowie (woj. świętokrzyskie), która wdała się w dyskusję z ministrem Michałem Cieślakiem, w poniedziałek rano wróciła do pracy. Kobieta przebywała na urlopie. Groziło jej zwolnienie, bo poskarżyła się politykowi na drożyznę. Cieślak miał interweniować u przełożonych Głazek. Gdy sprawę opisały media, stanowisko - zamiast naczelniczki - stracił minister.
Naczelniczka placówki Poczty Polskiej w Pacanowie (województwo świętokrzyskie) wróciła do pracy - po wcześniej zaplanowanym urlopie - w poniedziałek o godzinie 8 rano. Jak przekazała dziennikarzowi TVN24, cieszy się, że nadal ma pracę.
- Jestem szczęśliwa i oby z nadzieją na lepsze jutro. Cieszę się, że już jest to za mną, że nic mi nie będzie groziło, że nie będzie żadnych szykan pod tym względem ani nagonki. Obawiałam się, że współpraca między mną a dyrektorem, pracownikami czy innymi naczelnikami będzie jakoś inaczej przebiegała, ale jestem pełna nadziei, że ten incydent do tego nie doprowadzi - powiedziała Agnieszka Głazek, podkreślając, że walczyła o swoje stanowisko pracy. - Nie zasłużyłam na takie potraktowanie. Było mi bardzo przykro - dodała.
Sprawa naczelniczki z Pacanowa
Głazek groziła utrata pracy po tym, jak wdała się w dyskusję z ministrem do spraw samorządu Michałem Cieślakiem. Do rozmowy między nią a ministrem doszło 3 czerwca w placówce Poczty Polskiej.
Kobieta zdecydowała się porozmawiać z politykiem o drożyźnie. W rozmowie z TVN24 opowiedziała o sytuacji i przyznała, że była wzburzona i poniosły ją emocje. Krótko po rozmowie z ministrem odebrała telefon z sekretariatu dyrektora z Kielc. Została wezwana "na dywanik".
Czytaj też: Pocztowi związkowcy chcą wyciągnięcia konsekwencji wobec zwierzchnika naczelniczki z Pacanowa
- Pan dyrektor powiedział mi, że będę dyscyplinarnie zwolniona, bo wpłynęła na mnie skarga ministerialna, bo rozmawiałam na tematy polityczne z panem Cieślakiem. Zarzucił mi, że używałam wulgaryzmów, co nie było prawdą - mówiła natomiast "Gazecie Wyborczej".
Dymisja Michała Cieślaka
Sam Cieślak tłumaczył się w środę ze swojego zachowania w rozmowie z dziennikarzami. - Przede wszystkim chcę powiedzieć, że jest mi przykro, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Chcę tutaj powiedzieć, że moją intencją nie było to, że ktoś narzeka na sytuację, że chce mieć lepszą pracę, więcej zarabiać. Dotyczy to nas wszystkich, każdy chciałby mieć lepszą pracę, lepiej zarabiać i mieć niższy kredyt - mówił.
Jednak jeszcze tego samego dnia poinformował na Twitterze, że po rozmowie z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim oraz prezesem Partii Republikańskiej Adamem Bielanem, "kierując się dobrem Zjednoczonej Prawicy", podjął decyzję o rezygnacji z funkcji ministra w KPRM. Partia Republikańska na miejsce Cieślaka zarekomendowała Włodzimierza Tomaszewskiego.
Decyzję o rezygnacji ze stanowiska pochwalił w rozmowie z Polską Agencją Prasową prezes Prawa i Sprawiedliwości. Według Jarosława Kaczyńskiego, sprawa naczelniczki poczty z Pacanowa "jest zamknięta". - Minister Cieślak zachował się honorowo. Jego zachowanie ocenią jednak wyborcy już w przyszłym roku. Czy to była rzeczywiście taka bardzo poważna sprawa, czy też może inne rzeczy się liczą dużo bardziej - mówił lider PiS.
Zawiadomienie do prokuratury. "Dymisja to za mało"
W reakcji na wydarzenia z Pacanowa poseł Lewicy Andrzej Szejna złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury i do Państwowej Inspekcji Pracy w sprawie byłego ministra.
- Naszym zdaniem ta sprawa się nie skończyła, to, że minister Cieślak został zdymisjonowany, jest rzeczą oczywistą. To nie jest tylko i wyłącznie jedyna możliwa i wystarczająca kara. Złożyłem zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ministra Cieślaka polegającego na przekroczeniu uprawnień. Mam nadzieję, że wreszcie prokuratura Zbigniewa Ziobry zajmie się zwykłymi sprawami Polaków, takimi jak prześladowanie w pracy, jak prześladowanie ze względu na poglądy polityczne - mówił w sobotę w Kielcach Szejna.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24