Minister Michał Cieślak był proszony w Sejmie o zacytowanie słów naczelniczki poczty z Pacanowa. To one miały skłonić go do zgłoszenia sprawy Prezesowi Poczty Polskiej. Słów nie zacytował, ale przyznał, że "zachował się impulsywnie", i zapewnił, że naczelniczka nie straci pracy.
Naczelniczka poczty z Pacanowa Agnieszka Głazek ma stracić pracę po tym, jak wdała się w sprzeczkę z ministrem do spraw samorządu Michałem Cieślakiem. Kobieta wcześniej rozmawiała z koleżankami z pracy na temat coraz wyższych cen paliwa i innych produktów. W pewnej chwili usłyszała, jak do jednego z klientów zwrócono się "panie pośle". Był to Cieślak - minister rządu PiS, poseł wybrany z listy tej partii w województwie świętokrzyskim, członek Partii Republikańskiej.
Kobieta zdecydowała się porozmawiać z ministrem o drożyźnie. W rozmowie z TVN24 przyznała, że była wzburzona i poniosły ją emocje. Krótko po rozmowie odebrała telefon z sekretariatu dyrektora z Kielc. Została wezwana "na dywanik". - Pan dyrektor powiedział mi, że będę dyscyplinarnie zwolniona, bo wpłynęła na mnie skarga ministerialna, bo rozmawiałam na tematy polityczne z panem Cieślakiem. Zarzucił mi, że używałam wulgaryzmów, co nie było prawdą - mówiła.
Rzecznik rządu w TVN24 mówił dziś, że "na pewno nie zachowałby się jak minister Michał Cieślak w tej sytuacji". Z kolei sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski w Radiu Plus powiedział: "Nie zachowałbym się tak, ale jeśliby nawet doszło do takiej sytuacji, to teraz byłbym w drodze z kwiatami do Pacanowa".
Michał Cieślak tłumaczy
Minister Cieślak rozmawiał w środę z dziennikarzami w Sejmie.
- Przede wszystkim chcę powiedzieć, że jest mi przykro, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Chcę tutaj powiedzieć, że moją intencją nie było to, że ktoś narzeka na sytuację, że chce mieć lepszą pracę, więcej zarabiać. Dotyczy to nas wszystkich, każdy chciałby mieć lepszą pracę, lepiej zarabiać i mieć niższy kredyt - zaczął.
Pytany, dlaczego po rozmowie z naczelnik zadzwonił do prezesa Poczty Polskiej, Cieślak nie odpowiedział od razu. Tłumaczył, że "nie chodziło mu o to, że ktoś może w taki sposób przedstawiać obecną sytuację, a raczej o to, że w urzędzie pocztowym, instytucji zaufania publicznego, nie powinno używać się wulgaryzmów".
Dopytywany o to, jakie to były wulgaryzmy, Cieślak również nie odpowiedział. - Nie powinno się w urzędzie państwowym używać wulgaryzmów i nie powinno się manifestować swoich preferencji i sympatii politycznych - powtórzył, przekonując że "szanuje wybory każdego obywatela".
- Zdecydowałem się powiadomić przełożonego pani naczelnik właśnie dlatego, że każdy ma prawo w urzędzie państwowym do właściwej i prawidłowej obsługi. Odbierałem tam korespondencję jako przeciętny obywatel, jestem ministrem i spotkałem się z sytuacją, w której mi ubliżono, w której pani naczelnik zachowała się w niewłaściwy sposób, który nie przystoi urzędnikowi na tym stanowisku. Z tego powodu jest mi przykro - mówił dalej.
Cieślak przyznał, że "może zachował się impulsywnie". Dopytywany, czy żałuje swojego postepowania, powtórzył: - Dzisiaj przyznaję, że zachowałem się impulsywnie i skontaktowałem się z prezesem Poczty Polskiej. Rozumiejąc to, że osoby publiczne, politycy, muszą być mniej wrażliwe na różne sprawy, muszą mieć bardziej twardą skórę, poprosiłem o to, żeby uwzględnił te okoliczności, które miały miejsce, i żeby potraktować tę skargę, tę informację jako niebyłą - przekazał. - Z tego, co wiem, pani naczelnik nadal pracuje i to się nie zmieni - dodał. W swojej wypowiedzi mówił także, że "dziś pewnie by się tak nie zachował w tej sytuacji".
Minister nie chciał zacytować, co mówiła w rozmowie z nim naczelniczka pacanowskiej poczty. Dziennikarze wielokrotnie prosili go o przytoczenie fragmentu rozmowy, aby skonfrontować jego wersję z tą przekazywaną przez Głazek. - Dziękuję bardzo, proszę o to zapytać panią naczelnik. Nie będę przytaczał tych słów - uciął.
Poczta: prowadzimy czynności wyjaśniające
Rzecznik prasowy Poczty Polskiej Daniel Witowski potwierdził we wtorek wpłynięcie skargi na zachowanie naczelniczki Urzędu Pocztowego w Pacanowie.
- Została poinformowana o tym fakcie i miała możliwość odniesienia się do zarzutów, co też nastąpiło. Obecnie pracodawca prowadzi czynności wyjaśniające w przedmiotowej sprawie - poinformował nas Witowski. Rzecznik dodał, że "pracownicy Poczty Polskiej są zobowiązani do obsługi klientów zgodnie z przyjętymi standardami i zasadami współżycia społecznego". Witowski podkreślił, że spółka wyjaśnia wszelkie okoliczności tej sytuacji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24