W Sejmie późnym wieczorem odbyła się debata nad wnioskiem o wotum nieufności wobec wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego. Opozycja zarzuciła mu między innymi nieprawidłowości przy wykupie kolekcji Książąt Czartoryskich. Sam Gliński nazwał wniosek o jego odwołanie "komedią pomyłek".
Wniosek o wotum nieufności złożył klub PSL-UED, podpisali się także pod nim posłowie PO i Nowoczesnej. Wcześniej komisja kultury, w której większość ma PiS, zaopiniowała go negatywnie. Głosowanie nad wnioskiem odbędzie się w środę rano.
- Po raz pierwszy w historii mamy ministra, która tak dalece nie szanuje pieniędzy podatników. Już w latach dziewięćdziesiątych rodzina Czartoryskich usiłowała sprzedać państwu polskiemu kolekcję za znacznie mniejsze pieniądze niż pół miliarda złotych. Nikt jednak przed panem ministrem Glińskim nie skorzystał z tej oferty - podkreśliła Urszula Pasławska, posłanka klubu PSL-UED, która była sprawozdawcą wniosku o odwołanie Glińskiego.
"Jest człowiekiem, który odbudowuje polską kulturę"
W obronie ministra kultury stanął Mateusz Morawiecki.
- Tak naprawdę, pan premier Gliński jest człowiekiem, który odbudowuje polską kulturę i polskie dziedzictwo narodowe - twierdził premier z mównicy sejmowej. Morawiecki odniósł się też do zakupu kolekcji Czartoryskich: - Przez 200 lat ta kolekcja przechodziła różne losy. Podziękujmy panu premierowi Glińskiemu za to co zrobił, teraz ta kolekcja stanowi własność państwa polskiego. - 250 tysięcy rękopisów, 86 tysięcy dzieł sztuki - własność państwa polskiego, własność społeczeństwa polskiego i dzisiaj nikt nie odbierze Polakom tej własności, którą myśmy im dali - podkreślił premier. Na koniec wystąpienia zwrócił się do posłów opozycji, którzy złożyli wniosek. - Wy przyzwyczajeni jesteście do tego, by polską kulturę, polskie dobra wyprzedawać, tak jak Polskie Nagrania, jak stocznie marynarki wojennej, polskie banki, a my chcemy polską kulturę i polską gospodarkę wspierać - mówił Morawiecki.
"Jakaś komedia pomyłek"
Według samego Glińskiego, wniosek klubu PSL-UDE zawiera "ogólniki, jakieś przypadkowe asocjacje, pomówienia, psychologizmy".
- To, co państwo przedstawili, z punktu widzenia faktograficznego jest faktycznie jakąś komedią pomyłek - ocenił wicepremier.
Gliński przypomniał, że dokonana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego 29 grudnia 2016 roku transakcja zakupu kolekcji Czartoryskich "obejmowała zakup 86 tys. obiektów, dzieł sztuki, 250 tys. wolumenów w bibliotece; obejmowała zakup ewentualnych roszczeń dotyczących tych dzieł, które zaginęły". - Jeżeli zostanie znaleziony "Portret młodzieńca" Rafaela (Santi), to pamiętajcie państwo, że jest to własność narodu polskiego. Nie własność prywatna jakiejś rodziny arystokratycznej. A sam ten obraz najprawdopodobniej miałby wartość większą niż cena, za jaką zakupiliśmy kolekcję Czartoryskich - podkreślił Gliński.
"Tłamszenie działalności organizacji pozarządowych"
Poza klubem PSL-UED za odwołaniem Glińskiego opowiedziały się pozostałe kluby opozycyjne.
Arkadiusz Myrcha z PO mówił, że "upolitycznienie instytucji kultury, cenzurowanie wydarzeń kulturalnych, miażdżąca krytyka środowisk twórczych, chaos w przyznawaniu grantów, tłamszenie działalności organizacji pozarządowych" - to, jego zdaniem, zarzuty stawiane ministrowi Glińskiemu, które już dawno powinny doprowadzić do jego dymisji.
Myrcha podkreślił, że minister Gliński, sprawując nadzór nad mediami narodowymi, odpowiada też za "propagandę" przez nie uprawianą.
Elżbieta Zielińska z klubu Kukiz' 15 mówiła, że argumentem za przychyleniem się do wniosku o wotum nieufności wobec ministra kultury jest Polska Fundacja Narodowa, za którą "ktoś w końcu powinien w rządzie odpowiedzieć".
- Nie może być tak, żeby taki twór, który był piękną ideą (...) przeistoczył się w taki twór, jakim dziś jest PFN - powiedziała. - Fundacja, która ma się zajmować PR-em, a nie potrafi zadbać o swój PR - to kuriozum" - dodała Zielińska, zarzucając też PFN brak transparentności finansowej.
"Uruchomił bardzo niebezpieczną ścieżkę"
Zdaniem Krzysztofa Mieszkowskiego z Nowoczesnej, Gliński przejdzie do historii jako "główny cenzor, który zasiada w ministerstwie kultury". A kupując kolekcję Czartoryskich, "uruchomił bardzo niebezpieczną ścieżkę".
- Co Radziwiłłowie, Lanckorońscy, którzy mają swoje obiekty sztuki w Polsce, mają dzisiaj z nimi zrobić? To też pan kupi? - pytał.
Wnioskiem opozycji i wystąpieniem Mieszkowskiego była "zażenowana" Joanna Lichocka z PiS. - Decyzja (o kupieniu kolekcji Czartoryskich - red.), która była chwalona przez cały świat, o której pisały gazety z całego świata (...) wam bardzo przeszkadza - mówiła Lichocka do opozycji.
Autor: ptd/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Marcin Obara