Miało być "o krok od dymisji" Cenckiewicza. Dlaczego do niej nie doszło?

Sławomir Cenckiewicz i Karol Nawrocki
Tomczyk: Cenckiewicz prowadzi swoją prywatną wendetę
Źródło: TVN24
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Sławomir Cenckiewicz był o krok od utraty stanowiska – ustalił Onet. Portal opisał podział, jaki miał powstać wewnątrz Kancelarii Prezydenta oraz co w ostatniej chwili miało uratować szefa BBN.

Według Onetu w Pałacu Prezydenckim doszło do rozłamu między współpracownikami prezydenta Karola Nawrockiego: szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) Sławomirem Cenckiewiczem i ludźmi skupionymi wokół niego a szefem Biura Polityki Międzynarodowej (BPM) Marcinem Przydaczem. 

Odpowiedzialny za politykę zagraniczną w prezydenckiej kancelarii Przydacz miał namawiać głowę państwa do dymisji Cenckiewicza. Co więcej, odsunięcie szefa BBN ze stanowiska - według źródeł portalu - miało być już przesądzone.

Miało być "o krok od dymisji" Cenckiewicza

Według portalu "Przydacz był o krok od doprowadzenia do dymisji". Punktem krytycznym, który miał położyć się cieniem na przyszłości Cenckiewicza, była sytuacja z początku grudnia w Stanach Zjednoczonych. Wtedy to gen. Krzysztof Nolbert, attaché wojskowy przy polskiej ambasadzie w Waszyngtonie, nie został dopuszczony przez delegację BBN-u do rozmów z przedstawicielami amerykańskiej dyplomacji.

"Dla Amerykanów sytuacja, w której urzędnicy blokują dostęp własnemu generałowi do rozmów, to sygnał dysfunkcji państwa" - komentował w rozmowie z portalem doświadczony dyplomata.

Jak podał Onet, członkowie delegacji - gen. Adam Rzeczkowski, dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN oraz wiceszef Biura gen. Andrzej Kowalski - po powrocie do kraju "dostali po łapach" od współpracowników prezydenta za ten ruch. Przydacz zaś miał przekonywać głowę państwa, że BBN wymaga głębokiej przebudowy.

Kolejnym problemem ma być brak dostępu do informacji niejawnych Cenckiewicza. "W konsekwencji stwarza to problem w obiegu informacji, który często kończył się kompromitacją ośrodka prezydenckiego" - pisze Onet.

Przytacza przykład rakiety, która spadła na dom w Wyrykach czy sprawy przekazania Ukrainie MiG-ów 29. W tej drugiej kwestii decyzja jeszcze nie zapadła, a ewentualne przekazanie maszyn ma być podyktowane brakiem perspektywy ich dalszej modernizacji w Siłach Zbrojnych RP.

Onet podaje, że podwładni szefa BBN nie mogą przekazywać niektórych informacji przełożonemu, ponieważ Cenckiewicz nie ma ważnego certyfikatu bezpieczeństwa. Ponadto informator portalu wskazał, że szef BBN miał wydać swoim współpracownikom "kategoryczny zakaz kontaktowania się z urzędnikami" Kancelarii Prezydenta, przez co nie mogą oni "przekazać ustaleń wyżej".

"Przydacz przekonał Nawrockiego, że w krytycznych sytuacjach prezydent dostaje informacje z opóźnieniem, bo szef BBN nie ma prawa wglądu w tajne dokumenty" - mówił informator z otoczenia głowy państwa.

Zwrot akcji po publikacji "Gazety Wyborczej"

Przydacz miał przekonywać prezydenta, że BBN wymaga zmian kierownictwa. Jak twierdzi Onet, "otoczenie prezydenta szukało dla niego (Cenckiewicza - przyp. red.) prestiżowej ewakuacji".

Dlaczego szef BBN zachował swoją funkcję? Zdaniem Onetu przesądziła o tym publikacja "Gazety Wyborczej" z 15 grudnia, w której dziennik podał rodzaje leków, jakich przyjmowanie Cenckiewicz miał zataić i nie wpisać do ankiety bezpieczeństwa, przez co miał stracić poświadczenie bezpieczeństwa.

Portal powołał się na rozmowę z prominentnym politykiem Prawa i Sprawiedliwości, według którego dymisja Cenckiewicza przed publikacją "GW" była przesądzona. "Gdybyście mnie zapytali o to kilka dni temu, to bym wam potwierdził planowaną dymisję. Rzeczywiście prezydent miał dość partyzantki Cenckiewicza i jego ludzi. Dzisiaj to wszystko jest już jednak nieaktualne" - cytuje polityka Onet.

Po publikacji "GW" - przekazał rozmówca portalu - Nawrocki "uznał, że dymisja jego człowieka w tym momencie byłaby kapitulacją".

Sławomir Cenckiewicz i Karol Nawrocki
Sławomir Cenckiewicz i Karol Nawrocki
Źródło: PAP/Radek Pietruszka

Onet zwrócił też uwagę na rolę wicepremiera, ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza w relacjach na linii rząd-prezydent. Napisał, że szef MON "usiłuje budować dobre relacje z otoczeniem Nawrockiego ze względu na dobro wojska" i był "sojusznikiem Przydacza". W ubiegłym tygodniu Kosiniak-Kamysz ocenił publicznie, że współpracownicy Nawrockiego przekroczyli "granice chamstwa i kłamstwa". Jak mówił, wprowadzili oni opinię publiczną w błąd i nie powiedzieli prawdy w sprawie upadku rakiety na dom w Wyrykach, gdy "byli informowani od pierwszego dnia o możliwych zdarzeniach" oraz w sprawie przekazania MiG-ów 29.

Zwróciliśmy się do Kancelarii Prezydenta oraz BBN z pytaniami w związku z doniesieniami Onetu. Zapytaliśmy o to, czy prezydent Nawrocki brał lub wciąż bierze pod uwagę dymisję Cenckiewicza, czy sytuacja z udziałem gen. Nolberta miała na to wpływ oraz o to, jak układają się relacje między BBN i BPM. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

OGLĄDAJ: Oskarżał Tuska, teraz sam jest oskarżany. Kim jest człowiek Nawrockiego?
Sławomir Cenckiewicz

Oskarżał Tuska, teraz sam jest oskarżany. Kim jest człowiek Nawrockiego?

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: