Nowymi wiceprezesami PiS na kongresie partii mają zostać Aleksandra Natalli-Świat, Przemysław Gosiewski i Zbigniew Ziobro - pisze "Dziennik". Zajmą miejsce Ludwika Dorna, Kazimierza Ujazdowskiego i Pawła Zalewskiego.
Dotychczasowi wiceszefowie na grudniowym kongresie stracą stanowiska w Komitecie Politycznym PiS. Co więcej, mogą na nim nawet nie zabrać głosu, jeśli wcześniej zostanie przeciw nim wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Jarosław Kaczyński zapowiedział wczoraj, że muszą ponieść konsekwencje swojego zachowania - pisze gazeta.
Prezesa PiS zwłaszcza zdenerwowało to, że decyzja o dymisji Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego - wraz z jej uzasadnieniem - przeniknęła do mediów. - Jeśli ktoś radykalnie nie zgadza się z linią partii, to powinien zrezygnować z mandatu - powiedział w "Sygnałach Dnia".
Buntownicy nie kajają się Ostre słowa Kaczyńskiego nie zdyscyplinowały jednak byłych wiceprezesów. - Każdy może mieć zły dzień, trzeba przejść nad tym do porządku dziennego - tak rzecz skomentował Ludwik Dorn. - Nie widzę powodu, by zrzekać się mandatu po rezygnacji z partyjnej funkcji. Kiedy prezes Kaczyński przemyśli słowa z "Sygnałów Dnia", to wycofa się z tych oczekiwań - dodał.
- Lojalność nie może oznaczać jednomyślności i braku własnego zdania - wtórował Ujazdowski w wywiadzie dla "Dziennika".
Według "Dziennika" dla trójki byłych wiceprezesów zabraknie miejsca nawet w gronie sześciu dodatkowych członków komitetu wskazywanych bezpośrednio przez prezesa partii. Zdaniem gazety zastąpią ich "najwierniejsi z wiernych" - cieszący się całkowitym zaufaniem Kaczyńskiego były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, były wicepremier Przemysław Gosiewski oraz była przewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych Aleksandra Natalli-Świat.
Definitywne zerwanie z "trzecim bliźniakiem"? Rezygnacja Ludwika Dorna z udziału we władzach PiS jest dla wielu jego członków dużym zaskoczeniem. Polityk całą swoją polityczną karierę związał z Jarosławem Kaczyńskim, nazywany był nawet "trzecim bliźniakiem". Jednak napięcia na linii były premier - były marszałek Sejmu trwają od miesięcy. Duży kryzys miał miejsce w lutym tego roku, kiedy to Dorn zrezygnował ze stanowiska szefa MSWiA i napisał krytyczny list otwarty.
Nawiązał do tej sprawy, komentując reakcję Kaczyńskiego na swoje odejście z władz PiS. - Mam nadzieję, że ludzie, którzy zastąpią naszą trójkę, nie będą pokroju i poziomu Janusza Kaczmarka - skwitował.
Do łask wrócił, gdy po przegranej batalii o zmianę konstytucji z PiS odszedł marszałek Sejmu Marek Jurek. Dorn zajął jego miejsce. Jednak, jak mówił premier w wywiadzie dla dzisiejszego "Faktu", był to już "nowy Dorn". - Wiele lat maszerowaliśmy razem z Ludwikiem Dornem i dobrze to wspominam, ale kilka lat temu zaczęły w nim zachodzić zmiany, które czyniły współpracę coraz trudniejszą.
Źródło: tvn24.pl, dziennik.pl, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24