Premier pozostanie ten sam, ale zmienią się ministrowie - Jarosław Kaczyński mówi, że w rządzie czas na zmiany. Niezmiennie po takich słowach rusza giełda nazwisk, rzadko jednak zdarza się, aby ktoś sam na tę giełdę się zgłaszał. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Jacek Czaputowicz mówi jasno, że "to dobry moment na zmianę na czele naszej dyplomacji". I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to on sam na czele tejże dyplomacji stoi. - To dość nietypowe, że ktoś chwali zakończenie własnej misji - zwraca uwagę były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski.
Jak na dyplomatę przystało, to dyplomatyczna zapowiedź odejścia z rządu. Umowa zawarta z premierem Mateuszem Morawieckim miała wygasnąć z dniem wyborów - dodaje minister w rozmowie z "Rzeczpospolitą" - co nie znaczy, że tak otwarta deklaracja na miesiące przed planowaną rekonstrukcją rządu nie jest dla Prawa i Sprawiedliwości niespodzianką. - Ta informacja, którą osobiście przekazał minister spraw zagranicznych, jest o tyle ciekawa, że on nie był na giełdzie nazwisk - zwraca uwagę eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki.
Nie po raz pierwszy zresztą nie był wymieniany, bo gdy dwa lata temu do rządu Mateusza Morawieckiego wchodził, prezes PiS przyznał, że partia "miała nadzieję, że resortem pokieruje inna osoba", a "kandydatura jest pewnym eksperymentem". Te słowa podkopały stanowisko Jacka Czaputowicza mentalnie, ale formalnie jego kompetencje mocno ograniczyło przesunięcie ministra do spraw europejskich z resortu spraw zagranicznych do kancelarii premiera.
- Zwracano mi uwagę, że zostałem określony jako pewien eksperyment i jestem zdania, że ten eksperyment się toczy i że będzie on udany - mówił Jacek Czaputowicz. Osłabienie pozycji MSZ od początku krytykował ustępujący minister Witold Waszczykowski, nazywając zmiany "niefortunnymi" i stwierdzając, że "mamy w Polsce de facto trzech ministrów spraw zagranicznych".
Pozycji Jacka Czaputowicza poza Konradem Szymańskim (minister do spraw europejskich) z pewnością nie pomaga też prezydent. To on w dużej mierze odpowiadał za politykę bezpieczeństwa i utrzymywał kontakty ze Stanami Zjednoczonymi. - To człowiek o patriotycznym rodowodzie, ale nie miał wystarczającej pozycji politycznej, żeby prowadzić polską politykę zagraniczną - ocenia Radosław Sikorski.
"Nie stworzył żadnej wartości dodanej dla Polski"
Prestiżowy MSZ, do tej pory kierowany przez człowieka spoza kręgów partyjnych, stanie się teraz przedmiotem walki o polityczne wpływy. W kuluarach wraca kandydatura Krzysztofa Szczerskiego, szefa gabinetu prezydenta, który poprzednio oferty objęcia tej teki nie przyjął. Kandydatem premiera ma być za to obecny wiceszef resortu Paweł Jabłoński.
- Sukcesy na arenie międzynarodowej, które Polska posiada, są efektem ciężkiej pracy wielu dyplomatów, ale nie możemy spoczywać na laurach, tylko zawsze trzeba oczekiwać więcej - mówi minister środowiska Michał Woś.
Sytuację w Ministerstwie Spraw Zagranicznych inaczej widzą opozycyjni politycy. Paweł Zalewski z Platformy Obywatelskiej i członek sejmowej komisji spraw zagranicznych zwraca uwagę, że "polityki wschodniej Polska nie uprawia". - W istocie minister Czaputowicz nie stworzył żadnej wartości dodanej dla Polski, ani dla obozu władzy - dodaje. Marcin Kierwiński dodaje zaś, że szef polskiej dyplomacji "odpowiada za bałagan" związany z głosowaniem korespondencyjnym podczas ostatnich wyborów prezydenckich.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: MSZ/Tymon Markowski/ Twitter/MSZ_RP