- Nie Krzysztof Gawkowski będzie mnie wyrzucał z partii, a jeśli już to organa statutowe - odpowiada Ryszard Kalisz na zapowiedzi sekretarza generalnego Sojuszu, że jeśli Kalisz zaangażuje się w nowy projekt firmowany nazwiskiem Aleksandra Kwaśniewskiego, to nie będzie dla niego miejsca w SLD. Kalisz studzi głowy partyjnych kolegów i zachęca: - Wspólna lista centrolewicy to dla Sojuszu szansa, a nie zagrożenie.
Aleksander Kwaśniewski zapowiedział w piątek swoje poparcie dla wspólnej listy centrolewicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Zdradził też, że zwrócił się do Ryszarda Kalisza, aby był on "łącznikiem" tworzącej się listy ze środowiskami feministycznymi i SLD. Kalisz miał się na to zgodzić.
"Nie on mnie będzie wyrzucał"
W odpowiedzi sekretarz generalny Sojuszu Krzysztof Gawkowski stwierdził, że jeśli poseł SLD rzeczywiście zaangażuje się w budowę "nowego bloku, nowej formacji, partii politycznej to nie będzie dla niego miejsca w Sojuszu Lewicy Demokratycznej".
- Nie on mnie będzie wyrzucał z partii a organa statutowe i jeśli ktoś zgłosi taki wniosek, to ja się temu poddam - odpowiedział sekretarzowi generalnemu Kalisz w programie "Piaskiem po oczach" w TVN24.
Przyznał jednak, że było mu przykro, kiedy słyszał po raz kolejny te słowa. - Proszę zwrócić uwagę, że Gawkowski mówił o "nowym ugrupowaniu, nowej partii", a Kwaśniewski o wspólnej liście - zauważał poseł.
Kalisz widział się w piątek, już po konferencji Kwaśniewskiego z Siwcem i Palikotem, z szefem Sojuszu Leszkiem Millerem. Ale nie pytał go o to, czy ktoś zamierza wyrzucić go z partii. - A dlaczego miałem go o to pytać? Już nie jeden raz mnie wyrzucali z Sojuszu i z zarządu. Ja zakładałem SLD. (...) Dla mnie ta partia i wszyscy ludzie w tej partii stanowią wielką wartość - podkreślił.
Po co im to wszystko?
Na pytanie "kogo wybierze: Milera czy Kwaśniewskiego?" Kalisz odparł, że "nie jest kwestia wyboru między ludźmi". Przyznał jednak, że z Aleksandrem Kwaśniewskim "doskonale się rozumie", ale jest też członkiem SLD, "w którego interesie powinno być myślenie o wystawieniu wspólnej listy do PE".
Zdaniem Kalisza piątkowe wypowiedzi posłów Sojuszu tego nie przekreślają i nadal jest to "bardzo realne". - Angażuję się we wspólną listę. To powinna być lista i Gawkowskiego, i Millera. Nie może być ponadpartyjna, ale pozapartyjna. To powinna być lista ludzi myślących lewicowo - tłumaczył gość Konrada Piaseckiego. A wszystko po to, by Sojusz "się unowocześnił, stał się atrakcyjny dla ludzi".
Kalisz przyznał, że ciągle "wierzy" w to, że ludzie SLD zaangażują się w zarysowany w piątek przez Kwaśniewskiego projekt. - On jest otwarty dla Millera i dla Gawkowskiego. Powiem więcej: to jest szansa dla SLD - powtarzał, dodając, że projekt ten wykracza poza wybory do Parlamentu Europejskiego.
Pytany, z jakiego powodu Aleksander Kwaśniewski postanowił zaangażować się w projekt wspólnej, centrolewicowej listy, Kalisz odparł, że z tego samego powodu, co on. - U Aleksandra Kwaśniewskiego i u mnie jest ta sama przesłanka. Polska jest najbardziej konserwatywnym krajem w Europie, (...) mamy w Polsce ogromny przechył "na prawo". Chcemy pozostawić po sobie Polskę równomierną. Jeśli nie bardziej otwartą, to bardziej równomierną obyczajowo, gospodarczo i pod każdym innym względem - wyjaśniał.
Czego się boi Kalisz?
Poseł SLD nie chciał mówić o nazwiskach osób, o których już wie, że chcą się przyłączyć do projektu "wspólnej listy". - Niech te osoby mówią same o sobie, ja nie będę dzisiaj wymieniał nazwisk. Ale dostałem mnóstwo sms-ów, w których ludzie mówili "jesteśmy z tobą Ryszard" - uciął. Z tego powodu Kalisz pozostaje "optymistą".
Choć - jak dodaje - jest też coś, czego się boi. Po pierwsze obawia się "nieprzewidywalności Janusza Palikota", po drugie tego, że piątkowe wydarzenia mogą pchnąć Leszka Millera do koalicji rządzącej jeszcze w tej kadencji sejmu. - Myślę, że niektórym po głowach to chodzi. Jestem stanowczo przeciwny wchodzeniu SLD do koalicji - powtarzał.
Autor: ŁOs//kdj / Źródło: tvn24.pl, TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24