Musimy być solidarni. Bardzo mnie cieszy, że ponad 40 redaktorów naczelnych podpisało tę deklarację solidarności. Musimy się trzymać razem - powiedział w TVN24 Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej". Edwin Bendyk, prezes Fundacji Batorego, dodał, że bulwersujące jest wyobrażenie sobie jako czegoś normalnego, że przychodzi "oficer polityczny, który mówi, co ma redakcja robić i nie komunikuje się nawet z redaktorem naczelnym".
W ostatnich dniach na łamach Onetu i Wirtualnej Polski zostały opublikowane teksty ujawniające próby nacisku ludzi władzy na wolność redakcji.
"Po licznych przypadkach z niedawnej przeszłości - lex TVN, postępowaniach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, masowo wysyłanych do polskich redakcji pozwach - to kolejne próby ograniczania niezależności polskich mediów" - napisali we wspólnej deklaracji redaktorzy naczelni kilkudziesięciu wolnych mediów w Polsce. "Będziemy bronić niezależności polskiego dziennikarstwa, a zarządzane przez nas redakcje będą solidarnie i konsekwentnie informować społeczeństwo o każdej próbie wpływania władzy na media" - zapowiedzieli.
Kurski: wolność słowa to nie jest rzecz, która podlega negocjacji
- My musimy być solidarni. Bardzo mnie cieszy, że ponad 40 redaktorów naczelnych podpisało tę deklarację solidarności. Musimy się trzymać razem - powiedział w TVN24 Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej". - Wolność słowa to nie jest rzecz, która podlega negocjacji - podkreślił.
- Mam wrażenie, że elity polityczne nie zdają sobie sprawy z grozy sytuacji - dodał Kurski. W jego ocenie "kolejna kadencja Konfederacji i PiS-u, państwa faszyzującego, już nie stworzy miejsca, by istniały w Polsce wolne media". - System się domknie, będziemy mieli system turecki albo węgierski - ostrzegł.
- Co jest dzisiaj gwarancją niezależności mediów? Bo już nie ma gwarancji systemowych, nie ma de facto konstytucji. Tylko jest kapitał zagraniczny - stwierdził Kurski. - Przecież TVN wygrał tylko dlatego, że wstawili się za wami Amerykanie. Pytanie tylko, czy to jest wystarczająca gwarancja, gdyby doszło do trzeciej kadencji PiS-u - pytał dziennikarz.
Jak dodał, "jeżeli PiS przejmie władzę po raz trzeci, to zabierze piloty albo zmieni ich konfigurację". - Zostanie stworzony system, w którym partia rządząca nie będzie mogła przegrać kolejnych wyborów - przekonywał Kurski.
"Trzeba budować narrację nadziei"
Zdaniem Edwina Bendyka kluczem do odsunięcia PiS-u od władzy jest w tej chwili "przekonanie do wyborów tych, którzy mają już dość obecnego układu rządzącego, a nie są przekonani, że wygrana opozycji zmieni sytuację w kraju".
Zwrócił uwagę, że "ponad połowa Polaków chciałaby zmiany", ale tylko nieco ponad 30 procent wierzy, że zapewni ją zwycięstwo opozycji.
- Tu jest potężny potencjał mobilizacji elektoratu. Trzeba budować narrację nadziei pokazującą, że te wybory można wygrać - stwierdził.
Kurski o słowach Kaczyńskiego: kompletne oderwanie od rzeczywistości
Goście "Faktów po Faktach" komentowali także słowa Jarosława Kaczyńskiego, który proszony o komentarz do deklaracji kilkudziesięciu redaktorek i redaktorów naczelnych w sprawie niezależności mediów, odparł: - Sądzę, że jest mało państw demokratycznych na świecie, gdzie wpływ władzy na media jest tak minimalny, w gruncie rzeczy - żaden, jak w Polsce. A już w szczególności na media opozycyjne, a te media opozycyjne są w zdecydowanej większości. Zdaniem prezesa PiS "to chwyt przedwyborczy związany ze ścisłym związkiem tych mediów z opozycją polityczną". - Patrzymy na to ze spokojem, już tak to w tej chwili w Polsce wygląda, ale nie mamy zamiaru na to reagować - stwierdził.
- Nie ma podobieństwa zewnętrznego, ale jeśli chodzi o retorykę, to mam narzucającą się analogię do Władysława Gomułki. Kompletne oderwanie od rzeczywistości - skomentował Jarosław Kurski.
W zeszłym tygodniu redaktor naczelny Wirtualnej Polski Paweł Kapusta opisał, że obóz rządzący na różne sposoby chciał uzyskać wpływ na portal. Kilka dni wcześniej Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet, napisał, że osoba związana z PiS sugerowała mu, jakie powinny być relacje redakcji z władzą. Według jego relacji osoba ta wspominała o powołaniu na stanowisko zastępcy redaktora naczelnego kogoś, kto odpowiadałby za to, żeby w redakcji "reprezentowany był punkt widzenia rządu".
- Najbardziej zbulwersował mnie fakt, że on potraktował to jako coś normalnego, że tak działają media - powiedział Bendyk. - W jego wyobraźni to jest normalne, że jest oficer polityczny, który mówi, co ma redakcja robić i nie komunikuje się nawet z redaktorem naczelnym - stwierdził.
Źródło: TVN24