Karolina i Andrzej Grabarscy z Łodzi mają zapłacić prawie 6 tysięcy złotych zaległego czynszu za mieszkanie, w którym od dwóch lat nie mieszkają. Wyprowadzili się z niego po pożarze, do którego doszło z powodu zwarcia w starej instalacji elektrycznej. Materiał magazynu "Blisko ludzi".
Państwo Grabarscy twierdzą, że miejscy urzędnicy żądają od nich pieniędzy, chociaż do tej pory nie wyremontowali spalonego lokalu.
Po pożarze małżonkowie zmuszeni byli przeprowadzić się do krewnych. Administracja w tym czasie powinna przeprowadzić remont w ich mieszkaniu, bo po pożarze uzyskała odszkodowanie od ubezpieczyciela.
Tymczasem zarząd domów komunalnych - mówią Grabarscy - nie dość, że mieszkania nie wyremontował, to jeszcze naliczył za nie zaległy czynsz, tak jakby cały czas w nim mieszkali.
Kto zawinił?
- Na początku myślałam, że to jest normalnie jakiś żart. Jak możemy płacić za coś, czego nie używamy. Nie dostaliśmy żadnego lokalu zastępczego, nic, żadnej pomocy - tłumaczy oburzona Karolina Grabarska.
Reporterka "Blisko Ludzi" interweniowała w Biurze Administracji Urzędu Miasta Łodzi. Urzędnicy w rozmowie z nią przekonywali, że przeprowadziliby remont, ale nie mieli kluczy do spalonego mieszkania.
Na pytanie o niesłusznie naliczony czynsz wśród urzędników zapanowała konsternacja. W końcu, po naradzie z przełożonymi przyznali, że został popełniony błąd.
Autor: ts//rzw / Źródło: Blisko Ludzi TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV